Spałam sobie wygodnie na kanapie, z tego względu gdyż iż ponieważ nie miałam ochoty dzielić jednego łóżka z Harrym, który mi podpadł z wiadomych przyczyn. Nie wiem jak długo będę się na nim mścić, dopóki mi się nie znudzi ? Może. W pewnym momencie zadzwonił budzik. Kocham swoje nowe łóżko, a ono kocha mnie, jedynie budzik nie może zaakceptować naszego związku. Gdyby nie fakt, że był nim mój telefon, już dawno wylądowałby za oknem.
- Śpisz ? – Co ? Mój budzik gada ? WTF ? To nie budzik ? Kto kurna śmie wchodzić do mojego tymczasowego pokoju o świcie i mnie budzić ? Ja się zabije. Otworzyłam jedno oko i zaraz po tym je zamknęłam. Ta sama gęba, czyli Horana.
- Nie, powieki oglądam.
- Ruszaj dupe, bo za niedługo do szkoły. My już jedziemy, ty zabierzesz się ze Styles’em – oznajmił.
- A teraz – pokazałam mu na drzwi. – Wypad.
Chłopak zaczął coś tam mruczeć pod nosem i opuścił pokój. Miałam ogromną ochote jeszcze troche sobie pospać, ale niestety czas nie kutas – nie stanie.
Podniosłam się z łóżka i biegiem poszłam do łazienki. Wykonałam poranne czynności, więc poszłam do garderoby. Ubrałam już bieliznę i szukałam wszędzie mojej ulubionej bluzki. Ta, pewnie musi być tam na górze. Sięgałam na najwyższą szafke lecz za Afganistan nie mogłam dosięgnąć.
- No ty jebana ! Chodź tu do Sam … - gadałam sama do siebie.
Już prawie … gdy ktoś klepnął mnie w tyłek.
- Gadasz sama do siebie ? I masz niezłą dupę – powiedział męski głos. Odwróciłam się szybko i wiecie kto tu stał ? Debil zgadnie, że to Hazza oczywiście. – Z resztą nie tylko dupę – powiedział przemierzając mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Lubię rozmawiać z inteligentnymi ludźmi – powiedziałam, a on się zaśmiał. – A ciebie nie nauczyli w domu pukać ? I na chuj się tak patrzysz ? - krzyknęłam i przycisnęłam go do ściany.
- Nie, na ciebie – uśmiechnął się wrednie, a ja go odepchnęłam. – Streszczaj się jak chcesz zdążyć do szkoły. Masz 10 minut, w przeciwnym razie idziesz z buta, ja nie będę na ciebie czekał – oznajmił.
- Wynocha.
- Jestem u siebie – zaśmiał się.
- Ta, ale chce się ubrać.
- Przy mnie nie możesz ? Przecież widziałem cię już bez niczego – odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem i zaczął dziwnie poruszać brwiami.
No ja go kurwa zaraz na żyrandolu za jaja powiesze.
- Wyjdź stąd ! – wrzasnęłam.
- Kotku, nie denerwuj się.
- A żeby cię komary wyruchały ! – krzyknęłam i wywaliłam go z pokoju, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
Nie wytrzymam z tym przyjebem, no nie wytrzymam. To ja się miałam mścić na nim, a nie on na mnie, więc WTF ?!
Wyrobiłam się w przeciągu 40 minut i zadowolona wyszłam z domu. Kędzierzawego zastałam przy aucie z miną nie do opisania.
- Ty się znasz może na zegarku ?
Olałam go i wsiadłam do auta. Ten w pretensją zrobił to samo. Chyba nie musze mówić co stało się potem ? Naturalnie samochód nie chciał odpalić.
- Cholera, nie ma paliwa – walnął rękoma o kierownice.
- Nie no, zajebisty jesteś – prychnęłam i wysiadłam trzaskając drzwiami.
- Gdybyś się tak długo nie ogarniała, to byśmy spokojnie na nogach zdążyli, a tak będziemy zapierdalać jak jakieś popaprańce, bo za 5 minut dzwonek – powiedział z pretensją, a ja go ponownie olałam i zaczęłam biec. Biegliśmy tak przez jakieś 30 sekund aż, do momentu gdy się zatrzymałam. Zobaczyłam coś na drzewie. To coś się ruszało.
- Patrz, wiewiórka ! – krzyknęłam uradowana, wskazując palcem w tamtym kierunku.
- Nie drzyj się. I co mnie obchodzi jakaś wiewiórka ? – zapytał i złapał mnie za ręke z zamiarem ponownego biegu, ale ja mu się wyrwałam i dalej lampiłam się na zwierzaka.
- Ale ja nigdy nie widziałam wiewiórki …
- Nie mamy na to czasu. Nie widziałaś nigdy wiewiórki ? To taki kangur, tylko że … - zaciął się. – Troche mniejszy i rudy.
- Jebnięty ty jesteś, jak można porównać wiewiórke z kangurem ? – zrobiłam grymas na twarzy.
- Można – powiedział krótko i pociągnął mnie w kierunku szkoły.
Pech chciał, że wypatrzyły nas jego fanki, a było ich całkiem sporo, w zasadzie to była to cała wataha rozwrzeszczanych słit czynastek. Kędzierzawy pociągnął mnie w kierunku jakiegoś lasu i zaczęliśmy biec, przeskakiwać jakieś krzaki.
- Co ty odwalasz ? – warknęłam zmachana.
- Musimy je zgubić – odparł i skręcił w jakąś ścieżke.
Oczywiście był to las, były też kamienie i były też dziury. Efekt ? Zaliczyłam przezajebistą glebe. Znaczy wpadłam w jakiś rów. Usłyszałam głośny śmiech tego idioty.
- I z czego rżysz ? – ten nie odpowiedział, tylko dalej się ze mnie napierdalał. Wstałam i ominęłam go bez słowa.
- Ej no, obraziłaś się ? – zapytał wciąż troche się śmiejąc i ruszył za mną. – Przepraszam, noo…
Odwróciłam się w jego strone i jednym, pięknym ruchem, sprawiłam że teraz to on leżał. Chłopak nie był na to przygotowany, mógł tylko powiedzieć ‘witaj matko ziemi’.
Chyba coś pochrzaniłam, ale ważne było, że teraz to on leżał. Uśmiechnęłam się sama do siebie, a ten nie odezwał się ani słowem. Ani nie krzyczał, ani się nie ruszał, nic. Po prostu leżał w bezruchu na ziemi. Uderzył chyba o coś głową. Cholera… co ja zrobiłam. Podbiegłam szybko do niego i ukucnęłam nad nim.
- Styles żyjesz ? – zapytałam. Nie odpowiedział. – Boże, ja cię zabiłam – zaczęłam panikować. – Znowu o.O
Z oka poleciała mi jedna łza, potem druga … a dalej już nie liczyłam, po prostu rozpłakałam się. Siedziałam bez przerwy nad nim i płakałam.
Ja pierdole, zabiłam go i już. Pomału wyciągałam telefon, mało go nie upuściłam, bo aż tak trzęsły mi się ręce, zresztą nie tylko ręce. Cała się trzęsłam. Już miałam wpisać numer telefonu na pogotowie, gdy usłyszałam śmiech. Spojrzałam na niego. Boże, on zmartwychwstał. Ja mam shizy.
- Nabrałaś się ! – krzyknął. Nie wiedziałam jeszcze o co do końca mu chodzi. Nadal leciały mi łzy. Mi wcale nie było do śmiechu.
- Ty idioto jak mogłeś mi to zrobić, co ? – zaczęłam się drzeć. Rzuciłam się na niego i okładałam go pięściami. Nadal płakałam. Naprawdę się przestraszyłam.
- Uspokój się, zaraz naprawdę mnie zabijesz – powiedział. Nie przestawałam. Biłam go nadal i krzyczałam. Nagle Loczek przytrzymał mnie jakoś dziwnie, żebym się nie wyrywała i pocałował w usta. Przestałam się z nim szarpać i krzyczeć też – logiczne chyba, co ? Całował mnie tak namiętnie. Nie chciałam, żeby ta chwila się skończyła. Przestał i powiedział półgłosem:
- Uspokój się.
- Nienawidzę cię – wyszeptałam. Nie odpowiedział mi. – To nie było śmieszne.
- Przepraszam – to słowo wypowiedział już dziś drugi raz. Nie odpowiedziałam mu, zapadła cisza, lecz po chwili ją przerwał.
- Martwiłaś się o mnie ? – zapytał z zadziornym uśmiechem
- Nie – odparłam krótko.
- To dlaczego płakałaś ? Zależy ci na mnie ? – zapytał, ja go pierdole zaraz, obiecuje.
- Nie – zaczęłam – Bałam się po prostu …– zacięłam się – Że pójdę do poprawczaka – powiedziałam śmiejąc się troche.
- Kłamiesz – powiedział z przekonaniem. - Wiem, że coś do mnie czujesz i to nie jest ta cała przyjacielska miłość jak cały czas twierdzisz.
- Styles, nie nawijaj tyle, bo ci się żylaki na zębach porobią – rzuciłam.
- Zazdrosna jesteś – powiedział zadowolony.
- Niby o co ?
- Raczej o kogo – poprawił mnie i uradowany ruszył przed siebie.
Nie odpowiedziałam mu.
czas nie kutas - nie stanie . ja pierdole haahhahahahaha ale mega hahahaa ;D lubię ten blog bo można się posmiać haha ;D
OdpowiedzUsuń@kate9924_
Hahahah fajny rozdział ^^ Kocham twoje teksty <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam ! :D dodawaj szybko :)
OdpowiedzUsuń- @wowlovely69
hahaha normalnie padłam hehe ubaw po pachy ;D;p
OdpowiedzUsuńhahaha kocham Twoje genialne teksty! :D Mam nadzieje, że jutro nowy jak dasz rade!:) Mój ulubiuony blog z opo o 1D :D
OdpowiedzUsuńzajebiste teksty , kocham normalnie ubóstwiam ten blog , ♥
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdzial nie moge dovzekac sie juz nn
OdpowiedzUsuńhahah kurde ile razy Sam się jeszcze na to nabierze ? xd a rozdział zajebisty xd
OdpowiedzUsuń"niestety czas nie kutas – nie stanie. " Buhaha, to mnie rozwaliło doszczętnie i do tego Hazza znowu wywalił ten numer ze śmiercią O.o A umrzyj ty czasami, Harry.... no nie, takiej doskonałości się nie zabija :D
OdpowiedzUsuń[only-one-direction.blogspot.com]
KOCHAM *___________*
OdpowiedzUsuńTo taki kangur, tylko że troche mniejszy i rudy. Normalnie zachawuję się przes tym komputerem...
OdpowiedzUsuń