sobota, 2 czerwca 2012

number fifty seven


Cały dzisiejszy poranek przesiedziałam w łazience nad tą cholerną muszlą, kiedy to się w końcu skończy ? Wiedziałam, że jak tylko stamtąd wyjdę to będę miała serie pytań od Harrego, no ale przecież do końca życia tam nie mogłam siedzieć. Otworzyłam niepewnie drzwi i tak jak myślałam, przede mną ukazała się sylwetka Lokersa z rękoma założonymi na piersi.
- Nie bij ? – popatrzyłam na niego niewinnie.
- Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, jednak ja dalej stałam jak ten kołek i tylko na nią patrzyłam. Po chwili jednak złapałam ją i ruszyliśmy do pokoju na górę. Będzie kazanie…
- Usiądź – powiedział.
- Proszę cię, przestań.
- Co ?
- Czuje się jakbym narozrabiała w szkole i była na dywaniku u dyrektora.
- No to może w końcu mi powiesz co się dzieje ?
- A co ma się dziać ?
- Bierzesz te syropy ?
- Jakie syropy ? – spytałam zdezorientowana.
- No te, co ci lekarz przepisał. Byłaś po nie w aptece, pamiętasz ?
- Ah te syrooopy … - walnęłam się w czoło. – Tak, biorę – uśmiechnęłam się.
- Sam ? – popatrzył na mnie podejrzliwie. – Proszę cię … nie oszukuj mnie.
To zdanie wypowiedział w taki sposób, że po prostu coś we mnie pękło. On ma w sobie jakiś dar, jakiś talent do kontrolowania mnie, którego nie mogę rozgryźć. Nie potrafie go dłużej okłamywać, prędzej czy później by się dowiedział.
- No więc … - zaczęłam niepewnie. – Nie biorę żadnych syropów.
- Wiedziałem – mruknął pod nosem. – Ale dlaczego ? Naprawde chcesz się tak męczyć ?
- Harry, ale ja nie jestem chora. Nic mi nie jest.
- Jak to nic ci nie jest ? – spytał wyraźnie zszokowany. – Udawałaś ?
- Nie, po prostu wydaje mi się, że ciąża to nie choroba – wzruszyłam ramionami.
- Że co to nie choroba ? – zdziwił się jeszcze bardziej niż wcześniej,  jednak ja nie odpowiedziałam, uznając to za pytanie retoryczne. – Jesteś w ciąży ?
- Nie, skąd ten pomysł ? – wejrzałam na niego jak na idiotę.
- Sam …
- Niespodziaaaanka – rozłożyłam ręce i głupio się wyszczerzyłam.
- Nie wierze – powiedział półgłosem, wstając z miejsca, po czym zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
- Harry … - szepnęłam.
- Zostaw mnie – odparł krótko i opuścił pomieszczenie w trybie natychmiastowym.
Siedziałam sama na jego łóżku jak jakaś wariatka wpatrując się w jeden punkt na ścianie i nie wiedziałam, co mam myśleć. Położyłam się na wznak i tym razem swoim spojrzeniem obdarowałam sufit. Nie wiem jak długo mi to zajęło, ale wiem, że jak wstałam to za oknem było już szaro. Spędziłam w pokoju Hazzy cały dzień, a on nadal nie wrócił.  Postanowiłam jednak zejść na dół, bo takie bezczynne siedzenie jest przecież bez sensu. Weszłam do kuchni, a tam zastałam jedynie Nialla.
- Sam ? – wejrzał na mnie zdziwiony.
- Z tego co wiem, to tak – odpowiedziałam głupio.
- Gdzie byłaś ?
- Na górze.
- Przez cały czas ?
- No tak.
- O cholera – mruknął pod nosem.
- Co ?
- Nie, nic, po prostu … - zaciął się. – Jest pewna sprawa.
- Jaka sprawa ?
- Musisz koniecznie iść w pewne miejsce – powiedział tajemniczo.
- W jakie miejsce ?
- Pewne …
- Niall – skarciłam go wzrokiem.
- Zawioze cię tam – rzucił szybko i wstał od stołu, przy którym konsumował żeberka i wyszedł z domu.
Poszłam w jego ślady. Zajęliśmy miejsca, a ja przyglądałam się Blondynowi jak odpala samochód.
- Uświniłeś całą kierownice sosem – zauważyłam, jak już jechaliśmy.
- To nie mój wóz – wzruszył ramionami.
- Dobra, nieważne. Powiesz mi w końcu dokąd mnie wieziesz i po co ?
- Niespodzianka – odparł zadowolony, że on w przeciwieństwie do mnie jest zaangażowany w całą tą sprawę.
Tak w zasadzie to domyślałam, się o co może chodzić. Znam Harrego nie od dziś i wiem, że często działa pod wpływem impulsu i potem próbując naprawić to, co schrzanił urządza jakieś przedstawienia, chcąc w ten sposób pokazać jak bardzo się mylił i że przeprasza. Bałam się tylko, co tym razem wymyślił.
- Jesteśmy – zakomunikował Farbowany, zatrzymując się przed parkiem.
Nic nie odpowiedziałam, tylko po prostu posłałam mu pytające spojrzenie.
- Co dalej ?
- Wysiądź i idź – odparł bezproblemowo.
- Niall do cholery, czy ty coś tam widzisz ? – spytałam lekko podirytowana. – Przecież jest zupełnie ciemno, park jest ogromny, gdzie ja mam niby iść ?
- Wysiądź i idź – powtórzył. – Masz telefon ?
- Mam.
- No więc nie ma problemu. Wynocha z auta – rozkazał.
Wywracając teatralnie oczami wykonała posłusznie polecenie Horana i popatrzyłam tylko jak z piskiem opon mnie tu zostawia. Stałam jak ten debil na środku chodnika i nie miałam pojęcia, gdzie mam iść. Dostrzegłam jednak w parku małe światełko, dlatego bez zastanowienia ruszyłam w tamtym kierunku. Idąc ścieżką zastanawiałam się na tym, co mnie tam czeka i czy aby na pewno, to dobre miejsce, a nie drugi koniec parku, ale ważniejsze w tym momencie było to, żebym nie wpakowała się w żadną dziure, bo było zupełnie ciemno, a ja szłam na czuja.
Gdy byłam coraz bliżej do moich uszu zaczęły dochodzić melodie znajomej piosenki. Będąc na miejscu dostrzegłem ścieżkę obsypaną była płatkami róż, która nie wiem dokąd prowadziła. To się postarał, nie ma co. Szłam tą ścieżką przez dobre 5 minut i gdy w końcu doszłam stanęłam pod jakimś czymś, co przypominało scenę. Wtedy melodia, którą usłyszałam wcześniej stała się wyraźniejsza, a ja mogłam już odgadnąć, co to było. Zaraz po tym usłyszałam znajomy głos, który zaczął śpiewać jedną z najpiękniejszych piosenek, jakie znam.

Na na na na na
Na na na na na

He takes your hand
I die a little
I watch your eyes
And I'm in little
Why can't you look at me like that…

When you walk by
I try to say it
But then I freeze
And never do it
My tongue gets tied

The words get trapped

I hear the beat of my heart getting louder
Whenever I'm near you

But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,

Oh how I wish that was me…

Dopiero wtedy wyszedł z ukrycia nie kto inny jak… Zayn. Zeskoczył z a’la sceny i powolnym krokiem ruszył w moim kierunku kontynuując śpiewanie.

He looks at you
The way that I would
Does all the things, I know that I could
If only time, could just turn back

Cause I got three little words
That I've always been dying to tell you

But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,
Oh how I wish that was me

With my hands on your waist
While we dance in the moonlight
I wish it was me
That you calling around
Cause you wanna say good night

Cause I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see

But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,

Oh how I wish
Oh how I wish
Oh how I wish, that was me…

Stałam z nim oko w oko, a ja nie miałam pojęcia, co mam na to wszystko odpowiedzieć. Tekst do I WISH jest tak cudny, że nic tylko ryczeć, a on wykonał go w taki sposób, jakby płynął prosto z serca … no tak, w końcu tak było.
- Sam ... – odezwał się w końcu. – Wiem, że nigdy ci tego nie mówiłem … nawet wtedy jak byliśmy ze sobą, ale zrozum, że po prostu nie miałem odwagi. Potem, jak ze mną zerwałaś, czułem się rozdarty. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. W jednej chwili dwoje najważniejszych w moim życiu ludzi, zacząłem traktować jak największych wrogów. Uważałem, że Harry mi cię odebrał. Sam, przepraszam cię. Błagam cię, wybacz mi. To, co wcześniej zaśpiewałem opisywało dokładnie to, co czuję więc wydaje mi się, że wszystkie moje słowa będą zbęde. Wiem, że nie zostawisz Hazzy tylko dlatego, że mi nagle zachciało się szczerości, ale chciałbym tylko żebyś wiedziała, że … - zrobił pauzę.  – Że zawsze cię kochałem – dodał, a ja poczułam jakiś dziwny ucisk w brzuchu, którego nie jestem w stanie opisać. – Zawsze… i nie potrafię tego zmienić, choćbym nie wiem jak bardzo chciał – kontynuował, a ja patrzyłam w te jego czekoladowe oczy, które z chwili na chwile stawały się coraz bardziej szklane. – Tak cholernie cię kocham, że sobie z tym nie radzę – w tym momencie łza spłynęła mu po policzku, a mnie po prostu zamurowało. – Nie mogę na was patrzeć, nie mogę patrzeć na wasze szczęście, dlatego …  muszę wyjechać. Masz mnie pewnie dość i wcale ci się nie dziwię, Harry z resztą tak samo, dlatego obiecuję ci, że widzisz mnie po raz ostatni … Przepraszam – szepnął i odwrócił się ode mnie, po czym zniknął mi z pola widzenia, udając się w nieznanym mi kierunku.

*

- Sam ! – usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się o 180 stopni i dostrzegłam biegnącego w moim kierunku Harrego. Gdy był już wystarczająco blisko, po prostu rzucił się na mnie o mało, co nas nie przewracając.
- Co ci odbiło ? – spytałam odpychając go od siebie.
- Sam przepraszam za moje zachowanie, po prostu ta wiadomość mnie zabiła, nie wiedziałem, co mam myśleć, musiałem to wszystko przemyśleć.
- I co wymyśliłeś ? – popatrzyłam na niego niecierpliwie.
- Będziemy najszczęśliwszą rodziną na świecie – uśmiechnął się po czym podwijając mi bluzkę, pocałował mój brzuch.
- Harry – szepnęłam.
- Chodź – pociągnął mnie za rękę w stronę ławki, na której zaraz po tym usiedliśmy. – Który to miesiąc ? – przez cały czas się uśmiechał, nie chciałam mu zepsuć humoru mówiąc o Zaynie, dlatego próbowałam udawać, że to, co się wydarzyło w parku w ogóle nie miało miejsca.
- No pierwszy – odparłam.
- Jak my mogliśmy nie zauważyć, że jesteś w ciąży, przecież jesteś grubsza niż wcześniej – zaczął kiwać z niedowierzaniem głową.
- No dzięki – popatrzyłam na niego z miną, która wywołała u niego nagły napad śmiechu.
- Czyli urodzi się dokładnie za …
- 8 miesięcy ?
- Saam, mi chodzi o dokładną datę.
- Czy to takie ważne ?
- Przecież to najważniejsza data w życiu! To znaczy jedna z najważniejszych. Tak samo jak ta, kiedy Harry junior, albo Samantha juniorka powstała – zaczął komicznie poruszać brwiami.
- Ty na serio ?
- Tak – zaśmiał się i wyjął z kieszeni telefon, włączając kalendarz. – Równy  miesiąc temu?
- Tak dokładnie to 4 tygodnie i … 3 dni – dodałam, robiąc potrzebne obliczenia w głowie.
- 4 tygodni i 3 dni temu … - zaczął przewijać. – O to było pare dni przed sesją.
- Pamiętasz dokładną date wszystkich waszych sesji ? – zdziwiłam się.
- Mam je wszystkie zapisane w telefonie – uśmiechnął się.
- A no chyba, że tak – odwzajemniłam gest.
- No więc stało się to dokładnie … - zrobił pauzę wpatrując się w komórkę.
- Kiedy ?
- 28 kwietnia – powiedział cicho.
- Coś nie tak ? – spytałam zerkając niepewnie na jego wyrast twarzy, który nagle się zmienił.
- Sam …
- Harry o co chodzi ? – coraz bardziej się bałam. – Powiesz mi w końcu ? Harry ! – krzyknęłam, gdy ten przez dłuższy czas nie odpowiadał.
- Jesteśmy razem od 6 maja – odparł krótko, a ja poczułam, jakby nagle wszystko mi się zawaliło. Nagła fala ciepła w żołądku i świadomość, że już nigdy nie będzie jak dawniej…

________________________

*ba dum tss* takie coś. XDD
miało wyjść troche inaczej, ale wena, którą dostałam nagle mi zniknęła o,O