wtorek, 31 stycznia 2012

number eight

Rano o samym świcie, czyli coś koło 11 obudziłam się strasznie skacowana. Jasne promienie słońca przedzierały się przez okno. Te matoły z 1D znowu nie zasłoniły rolet – pomyślałam podirytowana i przekręciłam głowę w kierunku Harrego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawe z tego, że już nie śpi. Leżał na wznak i z uwagą przyglądał się sufitowi jakby było na nim coś ciekawego.
- A tobie co? – zapytałam lekko zbita z tropu.
- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie ? – ledwo, co go usłyszałam.
- Wal.
- Dlaczego do jasnej cholery jesteśmy bez ubrań ?! – tym razem odezwał się znacznie głośniejszym tonem.
Podniosłam kołdrę do góry i z przerażeniem popatrzyłam w tamtym kierunku.
- Aaaaaaa ! – zaczęłam drzeć się jak pojebana, na co Hazza się zerwał i zasłonił im usta dłonią.
- Ucisz się, chcesz wszystkich pobudzić?
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że my ...
- Nie jasne, że nie - odparł z nutką sarkazmu. - Dla mnie nagość to norma i chłopakom też sie powoli udziela, ale wątpie, żeby tobie też sie to spodobało.
- Jak to możliwe?! – krzyknęłam patrząc na niego ze strachem w oczach.
- Pamiętasz w ogóle coś z wczorajszej nocy ? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No nie – odparłam po chwili namysłu.
- No to już wiesz jak to możliwe.
- Japierdolekurwamać to nie może być prawdą – cały czas to powtarzałam, nie mogąc w ogóle ogarnąć tego, co się wydarzyło.
Leżałam na plecach i co chwile podnosiłam głowe ku górze, a następnie gwałtowanie ją opuszczałam, waląc tym samym w poduszke.
- Myślisz, że to coś da ? – spytał rozbawiony Harold i zaczął się powoli ubierać.
- Tak – odparłam bez przekonania i dalej waliłam w poduszke.
Chwile po tym obudził się Zayn i udał się w kierunku lodówki po butelke wody.
- Jak tam gołąbki ? – zaśmiał się zerkając w naszym kierunku. – Ostro było, co ?
- Nie wiem o czym ty do mnie mówisz – odparłam udając głupią.
- Wasze ubrania były porozrzucane po całym pokoju, myśle że dobrze wiesz o czym ja do ciebie mówie – ponownie się zaśmiał, po czym przyłożył gwint do ust i zaczął pochłaniać wode.
- A ty co taki skacowany ? – spytałam, by skończyć ten temat i owinęłam się w kołdre po czym udałam się do łazienki, by się przebrać.
- Nie znasz tego stanu ?
- Znam i to zbyt dobrze - odparłam i dosłownie po minucie wyszłam ubrana już z łazienki.
Jakiś czas potem, obudziła się reszta szlachty, jednak nikt o niczym nie wspominał. Jak widać tylko Malik był w stanie zauważyć, co się stało, reszta pewnie ledwo co doszła do hotelu.
- Idziemy na śniadanie ? – spytał z jednym okiem otwartym, drugim zamkniętym Niall.
- Taaak – odpowiedzieliśmy chórem i zeszliśmy do kawiarni.
Każdy zamówił sobie dość normalną porcję z wyjątkiem Horana, który naturalnie musiał zjeść za trzech.
- Co dziś robimy ? – spytał z pełną buzią.
- Kręgle.
- Kino.
- Łyżwy.
- Galeria.
Propozycje się posypały, a my mimo to nadal nie wiedzieliśmy jak rozplanować dzisiejszy dzień.
Gdy tak jedliśmy sobie zamówione wcześniej śniadanko, podeszła do nas jakaś nieznana nam wszystkim dziewczyna i usiadła na kolanach Zayna. Bez słowa go pocałowała w usta i uśmiechnęła się do niego przeeesłodko, a my z minami WTF przyglądaliśmy się całej tej sytuacji, po czym wymieniliśmy się nawzajem dziwnymi spojrzeniami. Dziewczyna coś szepnęła brunetowi na ucho, po czym ponownie nic nie mówiąc, ulotniła się z kawiarni. Dziwna akcja.
- Kto to do cholery był ?! – spytał zdezorientowany Malik, na co wszyscy wybuchneliśmy  głośnym, niepohamowanym śmiechem.
- To chyba my powinniśmy zadać to pytanie tobie – odezwał się przez śmiech Liam.
- Nieźle wczoraj zabalowałeś – skwitował Harry. – Nie zrobiłeś jej przypadkiem dziecka? – zadrwił.
- Kto tu komu miał zrobić dziecko – wejrzał na niego podejrzliwym wzrokiem, po czym rzucił krótkie spojrzenie na mnie, a ten już więcej się nie odzywał.
Dopiero po chwili mnie olśniło. Zerwałam się z miejsca i wzięłam Harrego na strone.
Popatrzyłam na niego spanikowanym wzrokiem, a ten zaśmiał się widząc moją reakcje.
- Bez obaw – uspokoił mnie.
- Masz szczęście – powiedziałam całkiem poważnie i wróciliśmy na miejsce.
- Chodźmy na te łyżwy – jęknął Louis, żując ostatni kęs swojego śniadania.
- A umiesz jeździć ?
- Ba – odparł pewny siebie.
- Chętnie to zobacze – powiedziałam, wstając z miejsca. – Idziemy ?
Chłopaki przytaknęli i wszyscy udaliśmy się do naszego apartamentu, by zabrać najpotrzebniejsze rzeczy, po czym ruszyliśmy strone lodowiska.
- O mój Boże – odezwał się w pewnym momencie Niall i stanął w miejscu, zatrzymując tym samym nas wszystkich. – Tam stoi … tam stoi Selena Gomez ! – pisnął i zaczął skakać jak pajac, wskazując z podekscytowaniem palcem w tamtą stronę.
- No i ? – wejrzałam na niego dziwnym wzrokiem. – Nie mów, że jesteś Selenatorem, czy jak tam się nazywają jej fani …
- Chcę autograf – powiedział, robiąc z ust podkuwkę.
- No to idź – popchnął go Liam, na co on zaczął się niepewnie kierować w jej stronę.
- Nagrajcie to, co ? – zaśmiałam się, widząc jaką trudność sprawia mu każdy krok.
- Zrobił to – powiedział po chwili oszołomiony Zayn.
- Rozmawia z nią – dodał równie zdziwiony Harry.
- Idą tu ! – krzyknął panicznie Louis.
- Wiejemy ? – wejrzałam na chłopaków, a ci pokręcili przecząco głowami.
- Już nas zauważyła – skwasili się.
Po dosłownie minucie stanęła przed nami panna Gomez we własnej osobie, a tuż obok Niall z bananem na ryju.
- Hej chłopcy – powiedziała, szczerząc się do nich.
A H A – pomyślałam.
Stała tak i nic nie mówiła, a ja obdarzyłam ją dziwnym spojrzeniem.
- Chcesz autograf ? – spytałam.
- Od ciebie ?
- Tak, ode mnie – odparłam sarkastycznie. – Od One Direction. To będzie dla ciebie prawdziwy zaszczyt.
- No tak, stąd was kojarze! Jesteście tym brytyjskim zespołem ?
Ameryke odkryła.
Chłopcy pokiwali twierdząco głowami, a ona jakoś przez cały czas patrzyła głównie w kierunku Malika. Jeszcze tego brakowało …
- Było miło, ale musimy już iść – powiedziałam, sztucznie się uśmiechając i pociągnęłam Zayna za sobą, na co ruszyła się także pozostała część.
- Zazdrosna ? – spytał rozbawiony.
- O ciebie ? Szalenie … - odparłam sarkastycznie.
- Nie przejmuj się, mała, nikt ci nie zagraża – zaśmiał się i musnął mój policzek.
- Za dużo tych sław tu jest – powiedziałam. – Musimy stąd jak najprędzej wyjechać.
- No właśnie – przytaknął Hazza. – Bieber, Gomez i jeszcze ci przystojniacy z One Direction… Oszaleć można – dodał całkiem skromnie, na co Lou zaczął się głupkowato śmiać.
Pare minut później dotarliśmy na miejsce.
___________________________________________________

trololololo jaka chujowizna XDD postaram się poprawić , wybaczcie .

poniedziałek, 30 stycznia 2012

number seven

Pierwsze co zrobiłam to udałam się w kierunku baru. Zamówiłam sobie jednego drinka, potem poflirtowałam z barmanem, zamówiłam kolejnego drinka, znowu poflirtowałam z barmanem i tak jeszcze pare razy. Potem postanowiłam skorzystać z tego, że jest tu puszczana dość dobra muza i wkręciłam się w tańczące towarzystwo i sama zaczęłam nęcić swoimi krągłościami jak jakaś pojebana, no ale mój stan wyjaśnia dlaczego tak się zachowywałam.
Od czasu do czasu migali mi się chłopcy i zauważyłam jedynie tyle, że oni też zaszaleli i to dość ostro; pół clubu dowiedziało się niewiadomo skąd, że Niall ma dzisiaj swoje małe święto i zaczęli mu stawiać takie tam różne rzeczy, czego efektem był późniejszy zakręcony że tak powiem stan chłopaka.
W pewnym momencie DJ’owi coś się poprzewracało w główce i puścił jakiś wolny kawałek, więc wszyscy imprezowicze zaczęli się do siebie przytulać, obmacywać i takie tam, a ja tak stałam jak kołek i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. A wszystko przez tego głupiego DJ’a. W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś chłopak. Dopiero po czasie zdałam sobie sprawę z tego, że to nie jest JAKIŚ chłopak, tylko Harry. Harry Styles. Mój przyjaciel i tylko przyjaciel, z którym znam się od piaskownicy. On też był wstawiony i to całkiem ładnie wstawiony. Niewiele myśląc przykleiliśmy się do siebie nawzajem, moje ręce powędrowały na jego szyję, jego natomiast na moje biodra. W ten oto sposób zaczęłam tańczyć wolnego ze swoim kumplem, co jest dość dziwne. Tak jakoś wyjątkowo inaczej mi było w jego towarzystwie, że nie miałam najmniejszej chęci się od niego odsuwać, puszczać go, czy też zatańczyć z kimkolwiek innym.
- Chodźmy na dwór – zaproponował w pewnym momencie.
- Moment – odparłam i udałam się ponownie w kierunku baru.
Zdałam sobie sprawę z tego, że jak wyjdę na świeże powietrze, to alkohol może zacząć powoli mnie puszczać. A nie chciałam tego. Podobało mi się tak jak jest teraz. Obawiałam się, że jak będę trzeźwiejsza, to będę myśleć dość racjonalnie, a nie chciałam teraz tego, chciałam być na fazie, dlatego zamówiłam sobie kolejnego drinka, którego bez zastanowienia wypiłam.
Następnie ledwo chwiejnym krokiem, którego starałam się kontrolować, udałam się w stronę Styles’a, który czekał na mnie przy wyjściu. Stanęliśmy pod murem rzuciliśmy krótkie spojrzenia na ludzi, którzy tu stali.
- Czy to jest Zayn ? – spytałam wskazując na kolesia liżącego się z jakąś wypindrzoną lalunią.
- Stary, stać cię na lepszą – jęknął Hazza, na co ja lekko się zaśmiałam.
Nie zdążyliśmy zamienić kolejnego zdania, ponieważ dołączył do nas nikt inny jak Louis.
- Siemacieeee – bąknął i objął nas ramieniem. – Co tam dzieci porabiacie?
- Wracam do clubu – rzucił Harry i udał się w tamtym kierunku, na co ja zmierzyłam Tomlinsona tępym wzrokiem.
- Powiedziałem coś nie tak ? – spytał robiąc przy tym dziwną minę.
- Nie pij więcej, co?
- I kto to mówi – burknął obrażony pod nosem.
Zostawiłam go samego i również wróciłam do środka. Harrego dojrzałam przy barze jak pochłaniał kolejną szklankę drinka. Usiadłam obok niego i zamówiłam też sobie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam tego robić, no ale w tym momencie niewiele myślałam o konsekwencjach. A fakt, że jeszcze nigdy nie bełtałam po alkoholu bardzo mnie cieszył.
- Słuchaj Sam – zwrócił się do mnie Loczek. Był w fatalnym stanie, nie powinien więcej pić. – Pamiętasz pierwszą klasę ? – zapytał.
- O czym ty do mnie mówisz ? – zaśmiałam się głupio, również ledwo kontaktując.
- Jak w matematycznej całowaliśmy się pod ławką ? – wyjaśnił, na co ja wybuchłam głośnym śmiechem.
- Pamiętam – zrobiłam kolejny łyk. – Ale nie wiem czy można to nazwać pocałunkiem, mieliśmy wtedy po 7 lat – prychnęłam dopijając drinka do końca.
- Przez 10 lat da się zdobyć całkiem sporo doświadczenia, no nie? – spytał i nie czekając aż odpowiem, pociągnął mnie za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia, gdzie nie było nikogo, a muzykę było słychać tylko trochę.
Niewiele myśląc oparłam się o ścianę i pociągnęłam go za odpięta marynarkę w swoją stroną. Zaraz po tym zaczęliśmy się namiętnie całować jak w jakimś jebanym pornolu i miałam ochotę zedrzeć z niego wszystkie te jego dizajnerskie szmatki.
- Harry, nie – przerwałam w pewnym momencie i popatrzyłam mu w oczy. Ten nic się nie odzywając również na mnie patrzył rozbierającym wzrokiem i nie odezwał się ani słowem. – Nie tutaj – dokończyłam, na co on uśmiechnął się w pewnym sensie zwycięsko i ciągnąc mnie za rękę, udał się w kierunku wyjścia.
Do hotelu mieliśmy kilka minut drugi, dlatego biegliśmy jak najszybciej, żeby czym prędzej zaspokoić nasze dzikie chcice.
- Jesteśmy pojebani – stwierdziłam śmiejąc się.
- Wiadomo to nie od dziś – odpowiedział i wbiegliśmy po schodach do naszego apartamentu, który znajdował się na 3 piętrze. Chwała, że nie wyżej, bo nie czekaliśmy na windę, a po schodach nie chciałoby mi się zapierdzielać tyle pięter.
Wygrzebałam z torebki kartę, dzięki której otworzyłam drzwi i szybko wsuwając się do środka, zatrzasnęliśmy je za sobą. Odwróciłam się w jego kierunku i już będąc na środku pokoju zaczęliśmy się wymieniać śliną, cofając się w kierunku łóżka. Popchnęłam na nie Styles’a i siadając na nim okrakiem, zabrałam się za jego ubrania. Zaraz po tym mała zamiana ról i zabraliśmy się za konkrety. Przyjacielski seks ? Nie brzmi to zbyt normalnie ...
_______________________________________________________

pierwsza wersja tego rozdziału była ostrzejsza , ale pozmieniałam troche i połowe wywaliłam , ale mimo to powiem skromnie , że wydaje mi sie , że jest całkiem ok XDD .. z resztą nie wiem , sami oceńcie .
i dziękuje za wszystkie komentarze , z tych pod poprzednim rozdziałem ryłam sie jak jakaś psychiczna XDD . <3 

niedziela, 29 stycznia 2012

number six

Szliśmy Nowojorską alejką, oświetloną przez gigantyczne lampy. Do areny mieliśmy 5 minut drogi, a koncert miał się zacząć za niecały kwadrans. Gdy byliśmy już na miejscu, przeszliśmy przez ochronę dając dowód na to, że mamy prawo obejrzeć to cholerne show i przebiliśmy się przez tłum rozwrzeszczanych fanek, by dojść jakoś na trybuny. Usiedliśmy w 1 rzędzie i patrzeliśmy na zdezorientowanie na twarzy Nialla.
- Nie jesteśmy w kinie – powiedział niepewnie. – Prawda?
- Nie, nie jesteśmy – zaśmiałam się.
- Heeej, a co z moim popcornem? – zapytał zawiedziony.
- Serio Niall? – popatrzyłam na niego z niedowierzeniem. – Popcorn jest dla ciebie ważniejszy niż fakt, że zobaczysz swojego idola na żywo?
- Jakiego idola?
- Czekaj Sam – przerwał mi Zayn i sięgnął po torbę, którą cały czas przy sobie miał.
Wyciągnął z niej paczkę popcornu i rzucił w kierunku Horana.
- Jeee – ucieszył się i otworzył paczkę, pałaszując jej zawartość.
- Zdekoncentrowałeś go – burknęłam do Malika.
- Hej Niall, skup się! – krzyknął Liam i klasnął mu przed wypełnionym popcornem ryjem, na co blondyn przeniósł wzrok na nas i popatrzył wyczekująco.
W tej chwili przez gigantyczne głośniki rozbrzmiał głos Biebera, jednak jego samego nie było widać. Zaczął śpiewać „Happy Birthday” a Niall wstał z miejsca i patrzył ze skupieniem w kierunku sceny. Gdy gwiazdor przestał śpiewać, ciszę zagłuszyły wrzaski napalonych fanek.
- Niall Horan, gdziekolwiek jesteś, wszystkiego najlepszego! – krzyknął Justin, a tłum zaczął wrzeszczeć jeszcze głośniej.
- 100 lat Nialler – zaczęliśmy mu po kolei składać życzenia i zrobiliśmy teletubis hug.
- Wy to zaplanowaliście? – zapytał z niedowierzeniem. – Raaany, nie wiem co powiedzieć. Mogę zacząć krzyczeć?
- Krzycz – zaśmiał się Harry.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! – ten odgłos przypominał raczej pisk, ale mniejsza.
Potem JB zaczął wykonywać swoje piosenki z płyty My World, a Niall przez cały ten czas był podekscytowany jak nigdy. My siedzieliśmy na swoich miejscach i cieszyliśmy ryje jak głupi, że prezent mu się spodobał.
Gdy Bieber skończył swoje show udaliśmy się w stronę kulis.
- Gdzie my idziemy? Wyjście jest po drugiej stronie – zauważył Horan.
- To nie koniec niespodzianki – powiedział tajemniczo Liam.
- Nie, nie, nie, nie, niemożliwe – zaczął powtarzać i nie zamknął się dopóki nie zobaczył Justina osobiście. – Będę krzyczeć – szepnął do nas, na co my się zaśmialiśmy.
- Hej – podszedł do nas i przywitał się z każdym po kolei. – Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, stary – przytulili się na ten swój ‘męski’ sposób, a Niall sprawiał wrażenie jakby zaraz miał się posikać z wrażenia. – Cieszę się, że przyszliście na mój koncert, to naprawdę zaszczyt.
- Zaszczyt? Dla ciebie? – zapytał z niedowierzeniem..
 - W końcu jesteście najpopularniejsi w Anglii, to chyba coś znaczy, nie?
- Żeby tylko w Anglii – odezwał się skromnie Harry, na co szturchnęłam go w ramię.
Jeszcze trochę pogadaliśmy, a Niall przez cały ten czas gapił się na Justina jak w obrazek. Chyba obudził się w nim instynkt geja. Na końcu grzecznie się pożegnaliśmy i opuściliśmy arenę.
- Najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem – powiedział, gdy byliśmy już na zewnątrz.
- Awww, tulimy? – rozłożył ręce Lou i popatrzył na nas wyczekująco.
- Znowu? – jęknął Hazza, na co Tomlinson przycisnął go do siebie, a zaraz po tym całą resztę.
- Idziemy do McDonald'sa? – rzucił Zayn. – Wszamałbym coś.
- Zawsze i wszędzie – odparł ucieszony Niall.
- Hej, a może poszlibyśmy na jakąś imprezę, co? – zapytałam. – W końcu jest sobota, w tym mieście jest na pewno mnóstwo świetnych clubów.
- Mam ochotę podensić – stwierdził Liam i zaczął kiwać biodrami na prawo i lewo.
- Zapytajmy tego gościa gdzie tu są najlepsze cluby – odezwał się Lou i kiwnął na dziadka w podeszłym wieku, z kartką ‘zbieram na żywność’.
- Wygląda na imprezowicza, na pewno się orientuje – prychnęłam.
Po 10 minutach drogi doszliśmy do McDonald'sa. Standardowo ja poszłam zająć miejsce, a chłopcy poszli stać w kolejce. Była ona baaaardzo długa, no ale w końcu to nie był mój pomysł, żeby tu przyjść. Po jakimś czasie zaczęli przychodzić. Pierwszy wyrobił się Harry.
- Co mi kupiłeś? – zapytałam, patrząc jak siada obok mnie.
- Hamburger i czekoladowy shake – podsunął mi tacę pod nos.
- Jeee – ucieszyłam się i zaczęłam konsumować dany mi posiłek.
Już po chwili dołączyli do nas Louis, Liam i Zayn.
- A co z Niallem? – spytał Hazza.
- Jak zawsze nie może się zdecydować – odparł Payne.
Po 10 minutach, gdy my już skończyliśmy jeść, wreszcie doszedł do nas blondas.
- Co zamówiłeś? – zapytaliśmy ciekawi.
- 3 big mac’i i zestaw z zabawką – odparł zadowolony i zajmując miejsce, wziął się za odpakowywanie zestawu. Pierwsze co zrobił to naturalnie wyjął zabawkę i przez pierwsze 15 minut się nią bawił, dopiero potem zaczął jeść wystygnięte już jedzenie.
- Która godzina? – spytałam.
- Dochodzi 23 – odpowiedzieli mi chórem, łącznie z Niallem, który miał w tym momencie buzie wypełnioną frytkami.
- Świetnie, imprezy już się pewnie wszędzie rozkręciły, możemy wbijać – stwierdziłam zadowolona. – Niall, streszczaj się z tym jedzeniem – pogoniłam go.
- Muszę dokładnie pogryźć każdy kęs, żeby potem…
- Dobra, skończ – przerwałam mu i zmieniłam swoją pozycję, zdając sobie sprawę z tego, że jeszcze trochę tu posiedzimy.
Po niecałej godzinie, podczas gdy udało mi się już przysnąć, oznajmiono mi, że szanowny pan Horan skończył jeść, przeżuwać, połykać i trawić wszystko to, co zamówił. Bardzo ucieszył mnie ten fakt i lekko śpiąca, ale zadowolona wyszłam z mc’donaldu.
- Chodźmy tam – pokazałam na jeden z budynków, gdzie widniał oświetlony napis. Była to zapewne nazwa jakiegoś clubu.
Ruszyliśmy bez zastanowienia w tamtym kierunku i bez większych problemów, weszliśmy do środka. Miejsce spodobało mi się i to bardzo, nie tylko ze względu na muzykę, ale też wystrój wewnętrzny, a także towarzystwo, które sprawiało wrażenie całkiem normalnego.
Coś czuję, że ta noc nie będzie taka spokojna...

piątek, 27 stycznia 2012

number five

Hotel w którym się zatrzymaliśmy był po prostu fest. Mieliśmy strasznie dużo przestrzeni, wygodne łóżka, lodówke, 2 łazienki… Nie wiedziałam w ogóle, że są pokoje 6 osobowe, jednak jak widać niektóre hotele spełniają wszystkie nasze wymogi.
- Rezerwuję łóżko najbliżej lodówki! – wydarł się Niall na pół hotelu, wbiegając do pokoju i zaczął skakać po swoim nowym miejscu do spania.
- Ja biorę to największe przy oknie + jedną łazienkę – oznajmiłam i rzuciłam torbę w tamtym kierunku.
- Co?! – oburzyli się wszyscy – Chcesz mieć jedną łazienkę tylko dla siebie, a my w pięciu mamy się gnieździć w…
- Tak, dokładnie, cieszę się, że zrozumieliście - przerwałam im z uśmiechem na twarzy.
- Czemu tu są tylko 3 łóżka? – zapytał zdezorientowany Louis.
W tym momencie podeszłam do ogromnych drzwi i otworzyłam je, ukazując drugą połowę pokoju.
- Łooooo – wybąkali wszyscy.
- Ja śpię tam – pokazał Zayn. – I nawet mi się nie ważcie tam wcinać.
- Śpię z tobą – oznajmił Lou.
- No chyba nie.
- Dlaczego nie? – zrobił minę szczeniaczka i po chwili zaczął udawać, że ryczy. – Haaaarry, mogę spać z tobą? – zapytał i podszedł do niego stając naprzeciwko i zrobił przesłodzoną minę.
- W życiu.
- Ale przecież wszyscy wiedzą, że się kochamy, a co z Larrym? – zapytał w rozpaczy. – Nie ukrywajmy się z naszym uczuciem, to nie ma sensu! – krzyknął klękając na kolana.
Wszyscy przyglądaliśmy się temu komicznemu widokowi i ledwo co powstrzymywaliśmy się od wybuchu śmiechu.
- Jest 6 łóżek matole, każdy ma swoje – poinformowałam go.
- Ummm… Sam? – odezwał się Liam z drugiej części pokoju. – Ty rezerwowałaś ten pokój?
- Ta, bo co? – spytałam i doszłam do niego. - Upss…
Po chwili doszli do nas chłopcy; Louis zaczął skakać jak pojebany, ciesząc się z mojej pomyłki i śpiewał jakąś piosenkę, której zmienił tylko słowa.
- Widzisz? – zwrócił się do Harrego. – To znak – poruszył zabawnie brwiami.
- To może być znak – odezwałam się. – Pamiętasz, co mi mówiłeś o swoich gumkach w samolocie? – szepnęłam. – Nie wiedziałam, że zamierzasz ten… yy… No wiesz… z Louisem – dokończyłam, po czym wybuchłam śmiechem.
Chłopcy nie wiedzieli o co mi chodzi i patrzyli na mnie jak na idiotkę, a Hazza spalił buraka.
- Nie będę z tobą spał, Lou – oznajmił.
- Dlaczego? - oburzył się.
- Bo gadasz przez sen! – krzyknął.
- To co?
- Jak to co? Ty śpisz w tej części pokoju, a ja w tamtej.
- Jest ktoś kto nie ma gdzie spać? – zapytałam i wejrzałam na każdego po kolei.
- To ja śpię tutaj – usiadł Lou na swoim nowym łóżku.
- Mam spać w tej samej części pokoju, co on? – jęknął Liam.
- Jakoś to przebolejesz – poklepałam go po ramieniu i wróciliśmy do pierwszej części pokoju.
- Ja mówiłem, że śpię tutaj – odparł Zayn.
- Ja rezerwowałem koło lodówki! – wydarł się Niall, mimo że wszyscy staliśmy obok niego.
- Moje to największe – pokazałam na łóżko przy oknie.
- No a ja ?! – krzyknął Harry.
- Śpisz z Sam – powiedział Horan.
- No chyba nie! – zaprzeczyłam.
- Masz największe łóżko! – zaczęli wszyscy krzyczeć.
- No ale…
- Albo oddawaj łazienkę – odezwał się Zayn. – Wybieraj.
Chwilę pomyślałam i zmierzyłam wszystkich członków 1D mściwym wzrokiem.
- Śpię po lewej stronie – burknęłam do Harrego, na co wszyscy wybuchli śmiechem. – Śmieszne, wiem, ale ja się zemszczę.
- To ty zamówiłaś 5-osobowy pokój – zaśmiał się Liam. – A ile masz biletów? Też 5?
- Jakich biletów? – zapytał Niall, na co wszyscy ze spanikowanymi minami na siebie popatrzeliśmy.
- Noo, do kina no… - odpowiedział niepewnie Harry. – Wieczorem mamy seans.
- Świetnie, jaki film? – ciągnął dalej.
- Eeee…
- Ten najnowszy – improwizował dalej Hazza.
- Ekstra, dawno nie byłem w kinie, kupimy 6 mega popcornów? – spytał podniecony kolejną okazją do wyżerki.
- Pewnie.
- A z powrotem?
- Tak, wstąpimy do KFC po skrzydełka – odparł Zayn.
- Jeee! – uradował się blondyn i zaczął tańczyć ekscytujący taniec. – O której idziemy?
- Za 2 godziny – odparłam. – Mamy jeszcze dużo czasu, obejrzymy jakiś film? –zwróciłam się do chłopców i kiwnęłam na plazmę, wiszącą na ścianie.
- To byłby grzech jakbyśmy nie obejrzeli – odparł Hazza wpatrując się w ekran jak zakochany.
- Lubisz Harrego Pottera? – zapytałam.
- Tak.
- Dlatego, że ma na imię Harry?
- Tak – uśmiechnął się słodko, na co reszta wybuchła głośnym śmiechem.
- Ja nie lubię – odezwał się Liam. – Może jakiś horror?
- Never Say Never! – krzyknął Niall i zaczął skakać po łóżku. – Obejrzyjmy Never Say Never! Mam na bloray! – krzyczał podekscytowany.
- Nigdy – odpowiedziałam; chłopcy też kręcili przecząco głowami.
- No to może coś ze zmierzchu? – zaproponował Lou.
- Nieeeeee – jęknęli wszyscy.
- A może po prostu włączymy MTV? – spytałam i sięgnęłam po pilota.
- Świetny pomysł – pokiwali wszyscy z uznaniem głowami.
- Puszczają wasze klipy w telewizji? – zapytałam, na co oni zrobili wielkie oczy i zdziwione miny.
- Śmiesz zadawać tak oczywiste pytania? – oburzyli się wszyscy.
- Czyli, że tak – odpowiedziałam sama sobie i podgłosiłam lecący obecnie teledysk.
Wszyscy zaczęliśmy nakurwiać densa, skakać po łóżkach, drzeć mordy w niebogłosy i ogólnie się wydurniać; jednym słowem urządziliśmy sobie małe party.
Bawiliśmy się lepiej niż na imprezie u Megan. Z resztą wszystkie imprezy są dobre, bez względu na to ile jest osób, byle były właściwe osoby. Nam do dobrej zabawy nikogo nie brakowało. No może z wyjątkiem Meg, ale to nie jej wina, że nie mogła lecieć, ma strasznie staroświeckich rodziców.
Po dobrej godzinie wygłupów, wszyscy się zmęczyliśmy i skoczyliśmy do bufetu po coś do picia. Tam usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy gadać o niczym. Do koncertu mamy około 45 minut. Do tego czasu będę się modlić, żeby wszyscy poszło według planu i żeby przypadkiem Bieber nic nie odwalił, tylko działał zgodnie z programem…

_______________________________________________________

DO MARCA MUSZE OPUBLOKOWAĆ WSZYSTKIE ROZDZIAŁY , BO SKURWESYŃSKA ACTA WKRACZA . JAK NIE ZDĄRZE , A MI ZABLOKUJĄ BLOGSPOTA TO ZAJEBIE ZŁAMASÓW : O Najwyżej wam dam nowe rozdziały na twitterze albo na gadu , albo gdzieś tam gdzie chcecie XDD damy rade .

PeEs. zakochałam się w Moments , jeszcze jak się dowiedziałam o kim to jest to omfg *,* no i More Than This też jest wyjebane ♥ doznaje natchnienia dzięki nim . na takie smętne rozdziały ofc :D 

Twitter: @ZarrysLover 

wtorek, 24 stycznia 2012

number four

Dni mijały nadzwyczajnie szybko i jak zwykle monotonnie. Dom, szkoła, wypady na miasto i tak dalej… Nim się obejrzeliśmy nastał długo oczekiwany piątek. O 18.00 mamy samolot. Znając chłopaków, zdążą zapomnieć, mimo że im dzisiaj o tym przypominałam z 20 razy. Spakowaną torbę wzięłam w rękę i udałam się w kierunku ich posiadłości. Do samolotu mieliśmy jeszcze 2 godziny, ale wiadomo jak to jest… Zaszłam do ich domu i zostawiając swoje rzeczy na korytarzu, udałam się po schodach na górę. Weszłam do pokoju wypoczynkowego i zastałam tam Zayna.
- Hej – rzuciłam i usiadłam na jednym z foteli.
- Siemanko.
- Gdzie reszta chłopaków? – zapytałam.
- Niall z Harrym poszli na kręgle, Louis skoczył do warzywniaka, bo skończyły mu się marchewki, a Liam jak sądzę śpi.
Nie wiem czemu, ale takie odpowiedzi w ogóle mnie nie zdziwiły.
- Spakowałeś się?
- Po co? – spytał zdezorientowany.
- Nie mów, że zapomnieliście – odparłam zrezygnowana i wstałam ze swojego miejsca. – Dzisiaj wylatujemy do Stanów.
- Dzisiaj?! – krzyknął i wstał na równe nogi.
- No mówie.
- Czemu nam nie przypomniałaś?
- Przypomniałam wczoraj około 15 razy, dzisiaj też mi się zdarzyło.
- Zadzwoń po chłopaków, ja obudzę Liama – oznajmił i udał się w kierunku jego pokoju.
Napisałam do Harrego SMS-a, bo miałam darmowe i zeszłam na dół. Długo nie musieliśmy czekać. Po 15 minutach był komplet. Pakowanie zajęło im naturalnie około 1.5 godziny i zajęłoby jeszcze więcej, gdyby nie fakt, że co chwilę każdego poganiałam.
- Spóźnimy się na samolot, jak nic – powiedziałam w biegu, wrzucając swój bagaż do taksówki, którą wcześniej zamówiliśmy.
- Patrz, zupełnie jak w Kevinie – zauważył spostrzegawczy jak zawsze Niall.
Wszyscy zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w stronę lotniska.
Zajechaliśmy na styk. Cudem zdążyliśmy na odprawę; jeszcze musieliśmy się zatrzymać koło spożywczaka, bo Horan nie kupił sobie nic na drogę i stwierdził, że przez tyle godzin w samolocie z całą pewnością umrze z głodu.
Wystartowaliśmy z małym opóźnieniem.
Ja siedziałam z Harrym, za nami Louis z Niallem, natomiast obok Liam z Zaynem.
Przez całą drogę tak mi się nudziło, że myślałam, że zasnę z nudów. Louisowi się udało. Liam patrzył w okno i nie odzywał się ani słowem, Niall przytulał się do paczki chipsów, natomiast Zayn miał słuchawki w uszach. Ja przez cały czas bawiłam się włosami Stylesa. Uwielbiam jego loczki. Są takie kręcone.
- Lubisz je, nie? – zaśmiał się Hazza.
- Twoje włosy? Kocham.
- Dzięki, sam je wyhodowałem – odparł z dumą.
- Louis się obudził? – zapytałam zerkając w tamtym kierunku.
- Gada przez sen.
- Gada przez sen? – zapytałam rozbawiona i wstałam z miejsca, by z ciekawości podsłuchać.
Wgramoliłam się Niallowi na kolana i z uwagą słuchaliśmy tego, co mamrocze pod nosem. Już wkrótce dołączyła do nas reszta zespołu i w ten oto sposób wszyscy gapiliśmy się na śpiącego Louisa przez jakąś godzinę.
Ten gdy zaczął się przebudzać zląkł się jak nigdy.
- Co? – zapytał zaspany i wystraszony w jednym.
- Gadasz przez sen? – zapytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Nie – zaprzeczył.
- Gadasz – odparli chłopcy.
- Śpie, więc skąd mam wiedzieć.
- Zupełnie jak wtedy kiedy chciał utopić swoją złota rybkę i zwalił to na to, że lunatykował – powiedział Zayn, na co ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- Chciałeś utopić złotą rybkę? – śmiałam się jak pojebana, nie mogąc złapać tchu, zupełnie jak pozostałe towarzystwo. – A ty może wiesz o tym, że ryby mają skrzela i żyją właśnie w wodzie?
- Lunatykowałem!
- Wcale, że nie – odezwał się Hazza. – Funkcjonowałeś wtedy całkiem normalnie.
- Tak jak zawsze? – spytałam.
- Tak.
- No to nie wiem czy to można nazwać normalnym funkcjonowaniem – odparłam cały czas się śmiejąc.
Jeszcze z godzinkę ponabijaliśmy się z Louisa i potem już wróciliśmy na swoje miejsca, bo stewardessa się pluła.
Usiadłam w siadzie skrzyżnym, bo nie jestem w stanie siedzieć w normalnej pozycji przez tyle godzin i zaczęłam zaczepiać Harrego, bo straaasznie mi się nudziło.
Ja go zaczepiałam, on mi oddawał i w ten oto sposób po minucie zaczęliśmy się okładać.
- Daj mi swojego iPoda.
- Po co?
- Bo chcę czegoś posłuchać? - ten włożył rękę do kieszeni i zaczął wyciągać wszystko po kolei. iPhone, gumy do żucia, słuchawki, chusteczki, kondomy, zapalniczka i na końcu iPod.
- Po co ci gumki? – zaśmiałam się.
- Wiesz, nigdy nic nie wiadomo – poruszył zabawnie brwiami na co znowu zaczęłam się śmiać.
- A zapalniczka?
- To Zayna.
- Myślałam, że zacząłeś palić.
- Głupi jeszcze nie jestem.
- Słyszałem – odezwał się Malik.
- Dawaj tego iPoda – zabrałam mu i włożyłam słuchawki.
- Masz coś fajnego? – zapytałam.
- No.
- Co?
- Piosenki.
- Nie mów! – udałam zdziwienie i wywróciłam teatralnie oczami.
Włożyłam słuchawki do uszu i usiadłam wygodnie, wpatrując się w okno.
Reszta podróży minęła całkiem szybko.

_________________________________________________

fakt o złotej rybce i o tym, że Lou gada przez sen to PRAWDA XD 
lałam ze śmiechu jak się dowiedziałam, że serio chciał ją utopić hahahaha ciota XDDDD

sobota, 21 stycznia 2012

number three

Jeszcze tylko przejechałam błyszczykiem po ustach i stwierdziłam, że jestem gotowa do wyjścia. Wzięłam torebkę w rękę i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Wolnym krokiem udałam się w stronę domu Megan, było 5 minut do rozpoczęcia imprezy; pewnie całe towarzystwo się już zeszło. Po dosłownie jednej piosence byłam na miejscu. Tak, wszyscy mieszkaliśmy dość blisko siebie. Łomot muzyki było słychać już u sąsiada sąsiadów, co oznacza, że chłopaki się spisali z podłączeniem sprzętu. Wbiegłam po 2 stopniach i weszłam do domu. Tak jak myślałam, impreza już trwała w najlepsze. Dostrzegłam przyjaciółkę w kuchni i bez zastanowienia do niej podeszłam.
- Jak tam? – rzuciłam uśmiechnięta.
- O hej, przyszli z tobą chłopaki?
- Nie, myślałam, że już tu są.
- Pewnie znowu będą chcieli zrobić wielkie wejście – wywróciła oczami i udała się w kierunku salonu z przekąskami.
W tym momencie drzwi gwałtowanie się otworzyły, jednak nikogo nie było na zewnątrz. Wzrok wszystkich imprezowiczów skierował się w tamtą stronę.
Tak jak myślałyśmy… Najpierw wszedł Louis, potem Zayn, a za nimi cała reszta chłopaków. Wszyscy zaczęli wydawać dziwne odgłosy i klaskać, jakby zjawił się ktoś wyjątkowy. Oni dumni z siebie jak nigdy, bujali się jakoś dziwnie po bokach, chcąc zrobić jeszcze większe wrażenie, które tak jakby nie najlepiej im wyszło.
- Hej dziewczynki – rzucił słodko Harry, podchodząc do nas.
- Jesteście beznadziejni – skomentowałam.
- Muah – mruknął, ocierając się o moje ramie i udał się bardziej w centrum, zapewne, żeby potańczyć.
Liam w tym czasie był w kuchni i z komiczną miną przyglądał się Niallowi, który jak zakochany był zapatrzony w stół pełen żarcia i sprawiał wrażenie, jakby chciał się na niego rzucić. Zayn natomiast stał pod ścianą z nogą opartą o sofe i gadał z różnymi typiarami z naszej szkoły, które go okrążyły i śliniły się na jego widok, jak niedożywione psy.
- Widziałaś Louisa? – zapytałam zaniepokojona, bo tylko jego nie dojrzałam z całej grupy.
- Ta, jest tam – pokazała na stolik, na którym chłopak tańczył swój ‘ekscytujący taniec’.
- Z kim my się zadajemy – zrobiłam facepalma i udałam się w kierunku łazienki.
Po drodze jednak ktoś mnie zatrzymał.
- Co tam maleńka? – usłyszałam za sobą i odwróciłam się w tamtą stronę. Przez pierwszą chwilę w ogóle nie ogarniałam dopiero potem do mnie dotarło z kim teraz stoję twarzą w twarz. To był on. Nathan.
- Spieprzaj – burknęłam i wyminęłam go, chcąc się udać gdziekolwiek, byle nie tam gdzie on jest.
- No co ty, nie udawaj, że już ci przeszło – podszedł do mnie i obrócił do siebie.
- Niby co miało mi przejść? – popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Jesteś piękna jak się złościsz – uśmiechnął się, że tak powiem ‘słodko’. – Nic się nie zmieniłaś – zaczął się cwaniacko uśmiechać i przybliżać do mnie.
- A do ciebie jeszcze nie dotarło? Przez 2 lata nie zdałeś sobie sprawy z tego, że mam na ciebie wyjebane? – odepchnęłam do od siebie i obdarzyłam chłodnym spojrzeniem. – Daj mi spokój chłopczyku, bo jak nie to inaczej pogadamy.
- Grozisz mi? – zaśmiał się.
- Ty to powiedziałeś – odparłam pewna siebie i odwróciłam się o 180 stopni, chcąc się stąd ulotnić, jednak on był szybszy.
Złapał mnie za nadgarstek i ponownie przyciągnął do siebie.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam.
- Bo co? – spytał drwiąco.
- Jesteś jeszcze większym kretynem niż wcześniej – skwitowałam i zmierzyłam go tępym wzrokiem. – Puszczaj mnie, natychmiast – dodałam stanowczo.
Ten jednak wcale nie miał zamiaru tego robić. Gapił się na mnie ochoczą miną, a ja patrzyłam na niego z obrzydzeniem.
- Nie słyszałeś, co powiedziała? – usłyszałam głos za sobą.
Oboje odwróciliśmy się w tamtym kierunku i zobaczyliśmy Harrego.
- Proszę, proszę, kogo ja widzę – puścił mnie, popychając na bok i udał się w kierunku Styles’a.
- Harry, nie – powiedziałam, podbiegając do niego. – Daj sobie z nim spokój – poprosiłam.
- Z nim? Nigdy.
- Znowu chcesz się pojedynkować? – zapytał, wybuchając śmiechem.
- Z tego, co wiem to po ostatnim razie to właśnie ty wylądowałeś w szpitalu – powiedziałam kpiąco.
- Tylko dlatego, że banda jego rozwydrzonych kumpli mu pomogła, w przeciwnym razie nie miałby ze mną szans – odparł pewny siebie i prychnął głośno pod nosem.
Zirytowało to nie tylko mnie, lecz także Harrego, który z wściekłą miną rzucił się na niego i w ten oto sposób zaczęli się okładać. Wszyscy imprezowicze zwrócili się w naszym kierunku i otoczyli chłopaków jeden, wielki okrąg.
- Przestańcie! – próbowałam ich rozdzielić, jednak dwóch wściekłych chłopaków po prostu nie da się rozdzielić.
W tym momencie do okręgu wkroczyła pozostała czwórka One Direction. Połowa zabrała stamtąd Harrego, a połowa zaczęła ponownie okładać Nathana. Oczywiście, że nie miał on żadnych szans z wściekłym Zaynem czy Liamem; Harry też dałby mu radę, tylko że chłopcy traktują go jak młodszego brata i po prostu wolą sami się wszystkim zająć, niż miałby on ryzykować swoją śliczną buźkę. Ktoś wyłączył muzykę i w tym momencie była to największa atrakcja całej imprezy. Chłopacy ze szkoły próbowali ich rozdzielić, udało im się dopiero po czasie, gdy Nathan był już kompletnie zalany we własnej krwi. Podbiegłam do nich i przebiłam się przez wszystkich tych, którzy brali udział w bójce.
- Wynoś się stąd – syknęłam do chłopaka, a ten tylko cwaniacko się uśmiechnął.
Podniósł swoje zwłoki z podłogi i wycierając lejącą się krew z jego nosa, wyszedł z domu Meg.
- Impreza skończona! – krzyknął Liam. – Idźcie do domów.
Całe towarzystwo z lekkim zawodem opuściło posiadłość Gray’ów, a my zapaliliśmy światło i udaliśmy się wszyscy na kanapę.
- Pokaż to – zwróciłam się do Harrego, który trzymał rękę na swoim oku.
- To nic takiego – odparł niepewnie.
- Pokaż.
Chłopak wziął rękę i pokazał opuchnięte oko, którego nie mógł nawet otworzyć.
- Będzie limo – skrzywiłam się. – Meg, przyniesiesz lód?
- Jasne – odpowiedziała bez namysłu i udała się w stronę kuchni.
- Nic mi nie jest – dalej twierdził Styles.
- A co z wami? – wejrzałam na Liama i Zayna, którzy patrzyli ze współczuciem na najmłodszego członka zespołu.
- Wszystko okej, a ty Harry jak następnym razem będziesz chciał wdać się w bójkę to…
- To co? – przerwał im. – Mam was spytać o pozwolenie? Dzięki za pomoc, ale poradziłbym sobie – odparł podirytowany i udał się w kierunku tarasu.
Popatrzyłam na chłopaków, którzy nie wiedzieli co w tym momencie powiedzieć i wybiegłam za Styles’em na zewnątrz. Zastałam go siedzącego na huśtawce. Opierał głowę o ręce i patrzył w ziemię. Przez chwilę tak stałam i nic nie robiłam, jednak po jakiejś minucie postanowiłam, że do niego podejdę.
Wolnym krokiem udałam się w kierunku huśtawki i usiadłam obok chłopaka, opierając mu głowę na ramieniu.
- Dziękuję – szepnęłam, a ten po chwili podniósł się i popatrzył na mnie tak jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Nie ma za co – uśmiechnął się lekko i przytulił do siebie.
Dziwnie się czułam w jego ramionach. Nie tak jak w ramionach kumpla, tak jak zawsze, gdy robimy teletubisa, tylko… Inaczej.

__________________________________________________

ojapierdolekurwamać jak mi się nie podoba -,-
zostawiajcie swoje twittery , jeśli chcecie być powiadamiani .

środa, 18 stycznia 2012

number two

Ledwo otworzyłam rano oczy, od razu wstałam z łóżka, bez wcześniejszego przeciągania się, czego efektem był mój późniejszy skurcz… Pobiegłam szybko do łazienki i się ogarnęłam; spieszyłam się do Megan, bo miałam jej pomóc w przygotowaniach do dzisiejszej imprezy. Po drodze jeszcze zahaczyłam o dom chłopaków, bo oni pewnie i tak nie mają nic lepszego do roboty, a każda para rąk się przyda. Weszłam do ich domu, standardowo bez pukania i udałam się do ich pokoju gościnnego. O dziwo ich tam nie było. W sumie to w ogóle nie dziwił mnie ten fakt. Była godzina 10.00… Udałam się w kierunku sypialni Zayna. Otworzyłam drzwi i po cichu wsunęłam się do środka. Przykucnęłam przy jego łóżku i popatrzyłam jak słodko śpi… Wyglądał naprawdę uroczo.
- Pobudka!! – krzyknęłam, na co on zerwał się jak oparzony i przy okazji zaliczył glebę. – O, już nie śpisz – uśmiechnęłam się do niego. – Świetnie – odparłam i udałam się w kierunku kolejnego gwiazdora. Harry. Harry Styles. Ten jego słodki, dziecinny ryjek… Weszłam do łazienki, którą miał w pokoju i nalazłam do kubka zimnej wody. Podeszłam do jego łóżka i bez zastanowienia wylałam mu ją na twarz.
- Aaaa! – wydarł się, wstając natychmiast na równe nogi. – Odbiło Ci?!
- Zdziwiony? – zaśmiałam się i opuściłam jego sypialnię.
Na korytarzu zastałam zaspanego Zayna, który opierał się o ściane i sprawiał wrażenie jakby walnął zaraz o podłogę. Znowu.
- Znam lepsze sposoby na pobudke – szepnęłam do niego, mijając go.
- Przecież ja nie śpie – natychmiast otrzeźwiał.
Weszłam do pokoju Louisa. Na łóżku zastałam Tomlinsona i Horena. Przytulali się jak świeże małżeństwo podczas podróży poślubnej. Wiedziałam, że to geje. Wyjęłam z torebki pętko kiełbasy, które jakoś zawsze nosze przy sobie, tak na wszelki wypadek. Nachyliłam się nad słodko śpiącymi gołąbkami i pomachałam Niallowi mięsem tuż nad twarzą. Jego niezawodny instynkt jak zwykle nie zawiódł. Mimo to, pokrzyżował troche mój plan. Nie otwierając nawet oczu, podniósł głowę z poduszki i wydarł mi kiełbase z ręki, odgryzając połowę. Popatrzyłam na reszte z poker fejsem i rzuciłam ją w jego kierunku. Ten tylko przerzucił się na drugi bok i zaczął konsumować dany mu pokarm. Tak jakoś dziwnie się wypiął, że zwalił tym samym Louisa z łóżka, co swoją drogą było mi na rękę.
- Auuu… - jęknął, łapiąc się za bolące go ramię. – Samantha? – zapytał z jednym otwartym okiem.
- Sam – poprawiłam go podirytowana. - Znasz jakiś sposób, żeby obudzić Nialla?
- Dałaś mu kiełbasę?
- No.
- To nie znam – odparł i wstając z podłogi, zaczął skakać po łóżku, na co śpiący królewicz łaskawie raczył się obudzić. - Patrz, jednak znam – uśmiechnął się uradowany i zabrał mu kołdrę w ramach zemsty. – Wstawaj na śniadanie – dodał i wyszedł wraz ze mną z pokoju.
Wychodząc, zobaczyłam schodzącego po schodach Liama.
- Liam? – zdziwiłam się, że zobaczyłam go już na nogach bez wcześniejszej pobudki.
- Nie tym razem, mała – zaśmiał się i udał w stronę kuchni.
- Zayn! – krzyknęłam, na co ten tylko wybuchnął śmiechem.
Musiał go ostrzec…
Zeszłam do kuchni i zobaczyłam ich dwóch siedzących przy stole.
- Czekacie na coś? – popatrzyłam na nich dziwną miną.
Już po chwili dołączyła reszta One Direction i również zajęli swoje miejsca i patrzyli na mnie wyczekująco.
- Robie świetne płatki, jeśli o to wam chodzi.
- Może być – uradowali się wszyscy, że ktoś ich wreszcie dokarmi.

*

Zgodnie z umową, poszliśmy do Megan pomóc jej urządzić imprezę, która ma się odbyć za 4 godziny. Nie mogę uwierzyć, że tak długo szło im jedzenie głupiej miseczki płatków. Zaszliśmy do niej równo na 16.00.
Jak to mam w swoim zwyczaju, weszłam bez wcześniejszego dzwonienia czy pukania i udałam się w kierunku pokoju Megan.
- Hej – rzuciłam i usiadłam na jej łóżku.
- Hej, sama jesteś?
- Nie, chłopaki pałaszują po Twojej kuchni jak sądze.
- Nie zrobiłaś im obiadu?
- Zrobiłam im śniadanie, nie moja wina, że są tacy niedożarci… A jak idą przygotowania do imprezy?
- Jak widzisz – pomachała mi balonem, którego właśnie dmuchała. – Świetnie.
- Gdzie masz jedzenie?
- Na dole.
- A wiesz gdzie są chłopcy?
- Na dole? – popatrzyła na mnie paniczną miną i od razu wszystko rzucając, ruszyłyśmy na ratunek przekąskom.
Stanęłyśmy w kuchni i zobaczyłyśmy Horena pałaszującego paluszki.
- Niall! – krzyknęłyśmy równo, a ten popatrzył na nas nieruchomo, przestając gryźć paluszka, którego obecnie miał w buzi. Podeszłam do niego i zabrałam wszystkie miski jakie miał w ręce i powiedziałam, że tak nie wolno. Zupełnie jak małemu dziecku czy psu.
W tej oto chwili do kuchni zawitał Louis.
- Nie jadłeś nic? – zapytała zdziwiona.
- Nie masz marchewek – odparł posyłając jej wrogie spojrzenie.
- Może byście tak pomogli podłączyć sprzęt i tak dalej, a nie cały czas tylko żarcie i żarcie, co?
- Chłopaki coś majstrują i nie kazali mi się dotykać – powiedział smutno.
- Ciekawe czemu – odparłam z udawaną zastanawiającą miną i poszłam do Liama, Harrego i Zayna, których zastałam w salonie, gdzie będzie się odbywać całe to party.
- Jak wam idzie?
- Gotowe – odparli zadowoleni z siebie.
- Może to uczcimy? – zapytał Niall, dołączając do nas. – Chodźmy na pizze!
- Jeee, pizza! – krzyknął uradowany Harry. – Jestem głodny.
- Ja też – rzucił Liam.
- Hej, hej, a moje płatki wam nie smakowały?
- Jedliśmy je o godzinie 12.00, od tego czasu nasze żołądki zrobiły nam miejsce na kolejne jedzenie – wyjaśnił mi Niall.
- Dobrze wiedzieć.
W ten oto sposób całą paczką udaliśmy się do pizzerii. Po drodze chłopaki jak zwykle musieli się wydurniać, ale kto jak kto, ale my już do tego przywykłyśmy i nawet przestałyśmy się wstydzić pokazywać z nimi w miejscach publicznych. Pare dziewczyn nas zatrzymało, bo chciały autografy, raz nas wyhaczył jakiś paparazzi, ale go zgubiliśmy. Na miejsce dotarliśmy po godzinie, bo Louisowi się zachciało siku, musieliśmy iść okrężną drogą etc.
Będąc na miejscu, usiedliśmy przy oknie w razie gdyby któremuś znowu zaszkodziła mieszanka potraw, które wpychają do siebie jak do śmietnika. Zamówiliśmy dużą pizzę i po małej coli, co dla Nialla było żałobą, bo on najchętniej całą tę pizzę zjadłby sam, no ale cóż.
- Chodź ze mną do łazienki, Sam – powiedziała w pewnym momencie Megan.
- A nie mogę ja? – zapytał Liam z uroczym uśmieszkiem.
Ta tylko wywróciła oczami i pociągnęła mnie w kierunku wc.
- Serio Ci się chce? – zapytałam.
- Co Ty, chciałam pogadać.
- Przy chłopakach nie mogłaś?
- Nie, nie mogłam.
- No to o co chodzi?
- Raczej o kogo – poprawiła mnie. – Pamiętasz Nathana?
- Tego debila, który się do mnie podwalał jakieś 2 lata temu i tego, z którym Harry wdał się w bójkę? Pewnie, że pamiętam, takich kretynów się nie zapomina.
- On też będzie dziś wieczorem na imprezie – oznajmiła i schowała twarz w dłonie, nie chcąc zobaczyć mojej reakcji.
- Co?! - krzyknęłam. – Do końca Ci odbiło? Po co go zapraszałaś?!
- Nie zapraszałam go, przyjdzie z Tomem, to jego kuzyn, pamiętasz?
- Raaaaaany, zepsuje nam zabawe – powiedziałam z kwasem na twarzy.
- Damy radę – pocieszyła mnie klepiąc lekko po ramieniu. – Chodźmy lepiej do chłopaków, bo znając ich pewnie już coś zdążyli odwalić.
Lekko przybita i z zepsutym humorem, podążyłam za przyjaciółką i do końca dnia, próbowałam udawać, że wszystko gra, a na imprezie, zachowywać się tak, jakby nie było tam nikogo, poza tymi, którzy chcę żeby byli.

_______________________________________________

moje pisanie jest zagrożone , mam szmate z niemca , rodzice mnie zajebią : O
jak nie dodam następnego rozdziału to znak , że jestem już po tamtej stronie XDD 
może uda mi się poprawić , Boże pobłogosław mój mózg *_*

niedziela, 15 stycznia 2012

number one

Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem. Zważając na to, że miałam mało czasu, musiałam się pospieszyć, na to, żeby podzielić się z chłopakami moją jakże radosną nowiną. Tak, mogłabym im to powiedzieć na następnej przerwie, ale nie mogłam tyle czekać. Pierwszą osoba, jaka rzuciła mi się w oczy na dolnym korytarzy był jakiś kot z pierwszej klasy.
- Ej Ty! - krzyknęłam do niego. - Gdzie są przygłupy z 1D ?
- Na 3 piętrze - odparł i udał sie w kierunku wc.
Kierując się po schodach, pobiegłam na 3 piętro gdzie zobaczyłam chłopaków, podpisujących autografy.
- Przestańcie gwiazdorzyć - popatrzyłam na nich dziwnym wzrokiem i wyciągnęłam Harrego za szmaty na pobocze. - Słuchaj,  jest sprawa.
- Jaka?
- Wiesz o tym, że Niall ma za tydzień urodziny, nie? - popatrzyłam na niego, a on spuścił wzrok na podłoge i po chwili wahania odparł bez przekonania, że pamięta o tym od zawsze. - Wstyd - skwitowałam.
- Facebook powiadamia o urodzinach dzień przed, a nie tydzień - zauważył oburzony.
- Zayn! - krzyknęłam, a ten odwrócił się i z bananem na twarzy do nas podszedł. - Wiesz co jest za tydzień?
- Jasne, że wiem - odpowiedział takim tonem, jakby to było głupie, że zadałam mu pytanie, na które odpowiedź jest tak oczywista.
- Chociaż jeden... – powiedziałam podnosząc ręce do góry, dziękując za to Bogu.
- Za tydzień otwierają monopolowy za rogiem! - krzyknął uradowany.
- Co Ty! - Harry zrobił wielkie oczy i w ten oto sposób obaj zaczęli skakać i cieszyć się jak pojebani.
Zrobiłam facepalma i udałam się w kierunku Louisa. Może chociaż on będzie troche bardziej normalny. Chociaż... W sumie to nie miałam ochoty tego nawet sprawdzać.
- Lecimy do Stanów - oznajmiłam krótko i udałam się w kierunku klasy, w której teraz miałam mieć lekcje.
- Co? - zapytał oszołomiony i podbiegł do mnie, stając na przeciwko. - Jakich Stanów?
- Zjednoczonych, a znasz jakieś inne? - popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Stany generalne, stany afektywne, stany emocjonalne, stany skupienia... - zaczął mi wymieniać na palcach.
- Chcesz lecieć do stanów skupienia?
- W sumie to nigdy tam nie byłem.
- Ta, ja też nie, wiesz czemu? Bo nie ma czegoś takiego jak stany skupienia.
- A stały, ciecz i gazy to co? - zapytał z mądralowatą miną.
- Ja mówie o kraju, pacanie - wywróciłam oczami i popchnęłam go, bo stał mi na drodze.
- To gdzie my w końcu jedziemy? - zapytał osupiały, stojąc na środku korytarza.
- Ja nie mam zamiaru nigdzie jechać, bo niczym, nawet rowerem nie przejedziemy Oceanu Atlantyckiego.
- To o czym Ty przez cały czas do mnie mówisz? - zapytał, jakby już totalnie nie wiedział, o co mi chodzi.
- Słuchaj Louis... - powiedziałam, łapiąc go za ramiona i spojrzałam na jego zagubioną twarz. - Ja, Ty, Harry, Zayn, Liam i Niall, za 6 dni, samolot, Unites Stanes of America. Kumasz?
- Unites Stanes of America? Chcesz jechać do Ameryki? - zapytał jakby w końcu załapał.
- Geniusz! - krzyknęłam uradowana.
- A gdzie dokładnie?
- Od początku naszej rozmowy mówię Ci tylko i wyłącznie o Stanach.
- Ta, ale nie rozumiem sensu jechania do miejsca, którego nie ma.
- O czym Ty mówisz?
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że nie ma takiego kraju jak Stany Skupienia - powiedział z dziwną miną. - Widzisz? Sama siebie nie rozumiesz, mała - poklepał mnie po głowie i udał się w kierunku chłopaków.
Nigdy nie będę w stanie zrozumieć ich głupoty. Nigdy.
Postanowiłam, że wszystko na spokojnie im wyjaśnie po lekcjach u nich w domu, to był jednak zły pomysł, żeby powiedzieć im z samego rana, bo o godzinie 8 ich mózgi nie pracują jeszcze zbyt dobrze…

*

Zaraz po szkole udałam się w kierunku ich wspólnego domu, który mają niedaleko mojego własnego. Jest mi oczywiście na rękę, że mieszkają tak blisko mnie, w każdej chwili mogę wbijać do ich wypasionej chaty.
Drzwi wejściowe były zamknięte, jednak mimo to weszłam do środka, bo nie zamknęli się od środka. Bez zastanowienia udałam się na górę, bo przeważnie tam spędzają wolny czas – przed telewizorem, zapychając się pustymi kaloriami na śniadanie, obiad i kolację.
- Siema – rzuciłam i rozejrzałam się po pokoju. Dostrzegłam Nialla, a to oznacza, że nie będę mogła z nimi pogadać. Nie w jego towarzystwie.
- Heeej – odparli chórem, pałaszując chipsy.
Usiadłam na kanapie i położyłam głowę na pół przytomnym Liamie, który sprawiał wrażenie jakby się czegoś naćpał.
- Hej Niall, chipsy się kończą, skoczysz kupić? – spytałam i rzuciłam w jego kierunku monetę.
- Nie kupie chipsów za 5 centów, ale… Pewnie – rzucił obojętnie wzruszając ramionami i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Mamy jeszcze 10 paczek w szafce – odezwał się Zayn.
- Jakbym tego nie wiedziała – prychnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. – Chodzi o to, że nie możemy o tym gadać przy nim.
- Ale o czym? – zapytał zdezorientowany Louis.
- Kto jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć o co mi chodzi.
- Nie możesz mówić jaśniej? – odezwał się Styles.
- Następny… - wywróciłam oczami. - Mówiłam wam w szkole matoły, tak to jest jak mnie nie słuchacie z uwagą.
- Wspominałaś coś o monopolowym – ponownie przemówił Harry.
- O serio? Ja wspominałam? – popatrzyłam na niego z dziwną miną i wstałam z kanapy, stawając na stole. – Więc jeszcze raz… - zaczęłam swoje przemówienie. – Ogłaszam wam drodzy przyjaciele, że równo za 6 dni, wylatujemy do USA. Mówiąc USA, mam na myśli Stany Zjednoczone – popatrzyłam na Louisa. – Wieczorem mamy samolot, także w sobote będziemy na miejscu.
- Po co chcesz tam jechać? – zapytali.
- W sobote wieczorem jest koncert Biebera, po koncercie ma spotkanie z fanami i takie tam, a że Niall jest Belieberem, to wiecie… Pomyślałam, że to świetny prezent na jego urodziny.
Oni popatrzyli na mnie i z uznaniem pokiwali głowami.
- Świetny plan – zaczęli mnie chwalić.
- Mamy też możliwość pogadania z nim tak… Normalnie. Gadałam z jego menagerem i jak się dowiedział, że One Direction chcą być na jego koncercie to wiecie…
- Może Niall będzie One Less Lonely Girl ? – rzucił Harry, poruszając zabawnie brwiami.
- Raczej boy – poprawił go Liam.
- Nie ma takiej piosenki jak One Less Lonely Boy – wybronił się Loczek.
- A może wystąpiłby razem z nim na scenie? – rzucił Zayn, a my popatrzeliśmy na niego i przez chwilę nic nie mówiliśmy.
Po chwili wszyscy zaczęli klaskać i takie tam. Pomysł Zayna okazał się przebić mój.
- No to postanowione, w piątek wylatujemy.
W tym momencie do pokoju wszedł Horan z całym kartonem chipsów.
- Kupiłem jeszcze 4 paczki popcornu i kilo kiełbasy, bo akurat przechodziłem koło mięsnego.
- Świetnie, słuchaj Niall, mamy dla Ciebie super wiadomość! – krzyknął Louis, na co wszyscy popatrzeliśmy na niego takim wzrokiem, że chłopak stracił ochotę na mówienie czegokolwiek. Miał siedzieć cicho. To znaczy miał nie mówić o koncercie.
- Za tydzień lecimy za ocean – uratowałam go.
- Po co?
- Obejrzeć statuę wolności – wymyśliłam na poczekaniu i udałam się w kierunku wyjścia. – Jutro jest impreza u Megan, pamiętacie? – odwróciłam się i wejrzałam na ich zdziwione miny. – Tak myślałam… Bądźcie o 20 – dodałam i opuściłam ich pokój, a następnie dom i wkładając słuchawki do uszu, udałam się w stronę mojej posiadłości.
_______________________________________________________

omnomnomnomm , oto 1 rozdział . XDDD
PS. Wiem , że oni startowali do x factora oddzielnie .