niedziela, 20 maja 2012

number fifty six

Oczami Sam:
Siedziałam na miejscu pasażera z rękoma założonymi na piersi, naburmuszona jak mała dziewczynka, a Harry tylko perfidnie śmiał się z mojego zachowania. Po 10 minutach drogi byliśmy na miejscu. Wysiadłam trzaskając głośno drzwiami i nie czekając na Lokatego, ruszyłam w kierunku szpitala. Usiadłam w poczekalni, a wzrok wbiłam w podłoge. Hazza dalej się nie odzywał, tylko śmiał się pod nosem, jakby miał z czego. Po 5 minutach czekania asystentka lekarza wezwała kolejnego pacjenta.
- Iść z tobą czy poradzisz sobie sama ? – uśmiechnął się sarkastycznie.
Olałam go wywracając oczami i weszłam do gabinetu lekarza. Usiadłam na krześle i troche się zmieszałam, gdy lekarz zapytał ‘co pani dolega ?’ bo tak właściwie to, co ja mu miałam powiedzieć ? Że za dużo wypiłam ? Styles tu powinien być za mnie i się tłumaczyć, bo zachowuje się jak moja matka, od razu panikuje.
Powiedziałam doktorkowi wszystko zgodnie z prawdą, a on zaraz po tym jak pomacał mnie po brzuchu, wysłał mnie na USG, aż żal kolesia, przecież mi nic nie jest, dlaczego nikt tego nie może zrozumieć ?
Po 30 minutach siedzenia w gabinecie i ględzenia lekarza w końcu wyszłam z jego gabinetu. To, co mi powiedział nie zdziwiło mnie praktycznie wcale, bo szczerze mówiąc spodziewałam się tego…
- I jak ? – usłyszałam Harrego, który natychmiast podniósł się z krzesła.
- A jak ci się wydaje ? – burknęłam i ruszyłam do samochodu.
- Oj no Sam, nie złość się, ja się po prostu martwię – powiedział podążając za mną.
- Niepotrzebnie.
- No dobra … a teraz jak się czujesz ?
- Świetnie.
- Długo masz zamiar się tak zachowywać ?
- Zachowuje się tak jak zawsze.
- No właśnie troche nie bardzo – podrapał się w tył głowy.
- Możemy już jechać ? – po raz pierwszy podczas naszej rozmowy na niego wejrzałam.
- Jasne – powiedział półgłosem i odpalając silnik, ruszył z powrotem w kierunku domu.
- Tylko zatrzymaj się jeszcze koło apteki, musze kupić jedną rzecz.
- Przepisał ci coś ? – spytał zerkając na mnie kątem oka.
- Emm .. tak, właśnie – uśmiechnęłam się sztucznie, włączając radio.
- Weeeeeee – jęknął chłopak.
- Co ?
- Nienawidze tej piosenki, możesz wyłączyć ?
- Pewnie – odparłam wzruszając ramionami po czym podgłosiłam jeszcze bardziej.
- Dlaczego mnie nienawidzisz ? – spytał przekrzykując muzyke, na co ja tylko się zaśmiałam.
Po niecałej godzinie znów byliśmy w domu. Ledwo co przekroczyliśmy próg, ujrzeliśmy walke o komputer pomiędzy Horanem, a Tomlisonem.
- Hej, hej, a co tu się wyprawia ? – do akcji wkroczył Daddy Direction.
- A no bo Niall mi nie każe wejść na komputer ! – krzyknął oburzony Lou, pokazując palcem wskazującym na Blondyna.
- Bo ty już byłeś, teraz moja kolej !
- Byłem wczoraj, a ty siedzisz od rana, to nie fair !
- Jezu przestańcie wrzeszczeć – odezwał się Styles zatykając uszy.
- A może byś pomógł rozstrzygnąć spór pomiędzy nimi ? – spytał Liam.
- Zabierz mi obu laptopa – rzucił bezproblemowo, wzruszając ramionami i udał się do pokoju.
- Genialne – Payne walnął się w czoło i ruszył po komputer. – Sprawa załatwiona.
- A właśnie wcale, że nie ! – ryknął Lou.
- Co znowu ?
- No bo Niall zabrał mi komórke – chłopak zrobił z ust podkuwkę.
- Niall ?
- Hm ? – mruknął odgryzając kawałek kiełbasy, którą przed momentem wyjął z kieszeni.
- Dlaczego zabrałeś mu komórke ?
- Bo mnie nie zawiózł do nando’s tak jak obiecał ! – krzyknął urażony.
- Ja cię miałem zawieść do nando’s ? Pierwsze słysze.
- Hej Niall – nagle z nikąd pojawił się Zayn. - Nie, żeby coś, ale to byłem ja – pomachał mu ręką tuż przed ryjem.
- Jesteście beznadziejni – skomentowałam i przestałam być biernym obserwatorem, ruszając do Harrego, jednak nawet z pokoju obok było słychać ich kłótnie i płacze.
- Oddaj mi ten cholerny telefon – usłyszałam stanowczy ton Louisa, co troche mnie zdziwiło, nie powiem, że nie.
- Chcesz zadzwonić ? Skorzystaj z domowego.
- Nie będę korzystał z domowego, bo tu takiego nie ma – odpowiedział z miną ‘are you fickin kidding me?’. – Poza tym musze wejść na twittera.
- Na twittera ? – Horan się zląkł. – Po co ? Twitter jest nudny ! Nie warto staaary, chodźmy lepiej na plac zabaw, przywieźli nową huśtawkę, jeee – zaczął go ciągnąć za rękę.
- Uspokój się – brunet szarpnął rękę i zmierzył Głodomorrę groźnym spojrzeniem.
- Okej, pa – rzucił szybko i wraz z telefonem uciekł z domu.


Przez resztę dni nic nie robiliśmy, tylko jak to mieliśmy w zwyczaju – wydurnialiśmy się non stopa. Lou z Niallem, który wrócił po 5 minutach, postanowili wieczorem wyjść do kina na komedie romantyczną co szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie ani troche o,O Tommo czuł się zaniedbany ze strony Hazzy, więc poszedł się pocieszyć do blondyna, a on darmowym żarciem nie pogardzi, więc się zgodził, bo to w końcu Boo Bear zaproponował, więc wypadałoby, żeby to on wszystko zafundował, zwłaszcza jedzenie. A telefonu nadal nie odzyskał, bo prawda była taka, że to Niall wymyślił ten wypad w zamian za komórkę, ale oficjalna wersja jest inna. Skomplikowane, ale idzie zrozumieć.
Liam z Danielle również wybyli, gdy tylko usłyszeli, że w domu nie będzie nikogo z wyjątkiem mnie i Harrego, bo każdy miał na wieczór jakieś plany z wyjątkiem nas. Tak w zasadzie to szło się domyślić, że chłopcy specjalnie wyszli, żebyśmy mieli chwile dla siebie, no ale nie do końca wyszło tak jak wszyscy myśleli. Było około 21, a do kuchni właśnie wszedł Zayn.
- Słyszałem, że masz zamiar gdzieś dziś wyjść – odezwał się Styles.
- Nie twój interes – odparł zlewająco, sięgając po piwo z lodówki po czym udał się w kierunku swojego tymczasowego pokoju.
- Specjalnie to zrobił – oburzył się Lokaty.
- No i co, niech sobie będzie – wzruszyłam ramionami. – Nie będzie nam chyba przeszkadzał, co ? – wejrzałam na niego kątem oka.
- No niby nie, ale wiesz … - spauzował stając naprzeciwko mnie. – Miałem nadzieję, że choć przez chwilę będziemy sam na sam – dodał przygryzając mi płatek ucha. – Chociaż, wiesz co ? – spytał retorycznie muskając delikatnie moje usta. – Masz rację – dodał. – On nam w niczym nie przeszkodzi – powiedział szybko i wręcz pociągnął mnie za rękę prowadząc na górę do swojego pokoju. Trzasnął drzwi i bez zastanowienia mnie do siebie przyciągnął, po czym zaczął składać na moich ustach brutalne pocałunki. Czując jak jego ręce błądzą pod moją koszulką, lekko się od niego odsunęłam przerywając całą tę akcję.
- Co się dzieje ? – zapytał zdezorientowany.
- Ja … yy … - zaczęłam się jąkać. – Harry ja nie mogę – wykrztusiłam.
- Ale dlaczego, coś się stało ?
- Noo … nie  - powiedziałam niepewnie.
- Więc o co chodzi ? – zauważył zdenerwowanie na mojej twarzy, więc podszedł bliżej, by mnie uspokoić. – Sam – szepnął. – Mnie możesz powiedzieć.
- Po prostu … - zacięłam się zerkając na jego wyczekującą mine. – Obiecałeś mi coś, pamiętasz ? – zapytałam o wiele bardziej pewnie.
- Niby co ?
- Że pogadasz z Zaynem.
- Saaaaaam, ty sobie chyba ze mnie żartujesz w tym momencie – rzucił zrezygnowany. – Więc o to chodzi ? Ty mówiłaś na serio ?
- Serio o czym ?
- O tym, że dopóki się z nim nie pogodzę …
- Tak – przerwałam mu. – Przecież wiesz, że to dla mnie ważne, nie chce żebyście się kłócili.
- Ale sama słyszałaś nasz dialog w kuchni, z nim się nie da normalnie gadać – odparł z pretensją.
- Więc coś wymyśl – wzruszyłam ramionami.
- Sam.
- Harry.
- Przestań – zaśmiał się lekko.
- To ty przestań.
- Dobra, pogadam z nim … ale jutro.
- ‘Jutro’ miało być kilka dni temu.
- Obiecuje.
- Wtedy też obiecywałeś.
- Samantho Jennifer Packet, czy ty mi nie ufasz ? – zapytał z grozą.
- Nie, nie ufam – odparłam z cwaniackim uśmieszkiem, po czym wyszłam z pokoju i potatajałam na dół, gdzie reszte wieczoru spędziłam przed telewizorem.

___________________________________

dupny jak nie wiem co, ale są dobre wieści, bo mam pomysł, na kolejny rozdział, nananana :D
zainspirowało mnie I WISH ♥

piątek, 11 maja 2012

number fifty five


Z obrzydzeniem przyglądaliśmy się całującej się parze, której najwidoczniej sprawiało to niesamowitą przyjemność i wczuli się w to tak bardzo jakby byli sam na sam i wokół nie było żadnych osób, patrzących na nich z minami nie do opisania. Nie mogłam znieść tego widoku, nie mogłam znieść tego, że dziewczyna, którą niezbyt trawię, całuje usta chłopaka, które kiedyś należały do mnie. Wejrzałam kątem oka na Harrego, którego wyrast twarzy praktycznie wcale nie różnił się od mojego, bo w końcu jego siostra właśnie wymieniała się śliną z kolesiem, który w pewnym sensie próbował go zabić. o,O
- Dobra, zadanie wykonane – przerwał im Lokaty, a gdy para się w końcu od siebie odessała, Zayn spojrzał na niego jednym ze swoich najgroźniejszych spojrzeń, które Hazza naturalnie zlał.
- To teraz ja kręcę – dziewczyna radośnie sięgnęła po butelke i zaczęła kręcić. Na kogo wypadło ? No debil zgadnie, że na Malika oczywiście.
- No proszę – wyszczerzyła się. – Co pan sobie życzy ?
- Zadanie proszę – uśmiechnął się uroczo.
- Zaraz będę rzygać tęczą – bąknął Styles, co nie uszło uwadze Gemmy, która skarciła go spojrzeniem.
- Dobra, w takim razie … - zamyśliła się. – Teraz to Ty pocałuj mnie – dodała z cwaniackim uśmieszkiem i już po chwili mieliśmy wszyscy powtórke z rozrywki. Wszystkim nam ręce opadły, ale nikt nie zamierzał tego w żaden sposób komentować.
- Czuję się odrzucony – mruknął zawiedziony Nialler, który najbardziej napalił się na te gre, a praktycznie nie brał w niej udziału.
- Długo to jeszcze potrwa ? - jęknął Lou, jednak odpowiedziała mu cisza. – Aha, okej w takim razie ja idę spać – dodał i wlazł do śpiwora, przykrywając się po uszy.
- No to ja też – wzruszyłam ramionami. – Chodź Harry – puknęłam go lekko w ramie.
- Nie mogę na to patrzeć – zrobił grymas.
- No to nie patrz – zaśmiałam się.
Nie wiem jak długo jeszcze się lizali, bo zasnęłam po 5 minutach, pozostali chyba też, bo było nadzwyczajnie cicho i spokojnie.

*

Oczami Nialla:
Siedziałem w kuchni obrażony na wszystkich i w samotności jadłem płatki. Dlaczego oni mnie tak bardzo nienawidzą ? Nie dość, że nie wylosowali mnie ani razu we wczorajszej grze, to jeszcze zjedli wszystkie naleśniki. Nie mam po co żyć. Moje rozmyślenia przerwał Zayn, który wparował do kuchni jakby przed kimś uciekał. Popatrzyłem na niego lekko zdziwionym wzrokiem, jednak nie odezwałem się ani słowem.
- Czeeeść stary – przeciągnął z głupawym uśmieszkiem i nalewając sobie soku, usiadł naprzeciwko.
Skarciłem go wzrokiem, po czym wbiłem go w talerz z mlekiem.
- Czemu ze mną nie gadasz ? – zapytał zdezorientowany. – Coś zrobiłem ?
- Nie – bąknąłem dla świętego spokoju.
- Chodzi o wczoraj – zgadł.
Pociągnąłem nosem na znak, że to prawda i udałem, że uroniłem łze.
- Słuchaj – zaczął. – Ja … ja nie wiedziałem.
- Jak mogłeś nie wiedzieć ? – spytałem z dziwną miną.
Przecież napalałem się na te gre jak mało kto, a on teraz myśli że powie, że nie wiedział i wszystko będzie okej, o nie nie.
- No, bo nic nie mówiłeś, zawsze musze się wszystkiego domyślać ?
- Jak to nie mówiłem !? – krzyknąłem.
- A mówiłeś ?
Znowu nie odpowiedziałem, tylko po prostu ponownie skarciłem go wzrokiem.
- A tak poza tym, to nie wiedziałem że startujesz do Gemmy – rzuciłem.
- Możesz ją sobie wziąć – wzruszył ramionami.
- Co ? – popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- To przecież o to chodzi, no nie ? To przez to się buczysz. Byłeś zazdrosny.
- Co ? – powtórzyłem.
- Nie wiedziałem, że ci się podoba.
- Co ?
- Gdybym wiedział, to bym tego nie robił, przecież jesteśmy kumplami.
- Co ?
- Chciałem po prostu wzbudzić zazdrość Sam, to wszystko.
- Co ?
Brunet wstał z miejsca, podszedł do mnie i z całej siły przywalił mi w moją delikatną, blond głowe.
- Auaaaa – zawyłem. – A to za co ?
- O, działasz – uśmiechnął się głupio, siadając z powrotem na krześle.
- Przecież ja nie startuje go Gem, co ty sobie znowu ubzdurałeś ?
- No to o co chodzi ?
- O gre – burknąłem.
- To wszystko ? – zdziwił się.
- Tak ? A to nie jest wystarczający powód ?
- Mhmm .. noo … - zaczął się drapać w tył głowy.
- A tak w ogóle to … czekaj, co !? – wstałem aż z miejsca.
- No nie Niall, znowuuu ? – jęknął.
- Jak to chciałeś wzbudzić zazdrość Sam – olałem jego głupią uwagę i postanowiłem być mądry.
- No po prostu – odparł.
- Nie odpuścisz ?
- Nie wiem – wzruszył ramionami. – Nie wiem, co mam robić.
- Posłuchaj Zayn … Dam ci teraz najcenniejszą radę życia, która jest moim mottem. To są słowa bardzo mądrej osoby i jest w niej sama prawda.
- To znaczy ?
- Jeżeli coś kochasz … - zacząłem. - To o to walczysz … - spauzowałem. – Nie ważne, czy to dziewczyna, czy kanapka z bekonem – dodałem, a Malik popatrzył na mnie komiczną miną.
- Kto tak powiedział ?
- Miś Yogi. Trochę inaczej, ale mniej więcej o to chodzi.
- Czerpiesz rady od Misia Yogiego ? – zadrwił.
- Tak, masz z tym jakiś problem ? – podszedłem go niego niczym dres i podparłem do ściany.
- Yo, Horan wyluzuj – podniósł ręce na znak pokoju.
- Żarcie albo wpierdol – popatrzyłem na niego najgroźniejszym wzrokiem, na jaki tylko było mnie stać.
- Zawioze cię do nando’s.
- Dobra – darowałem mu i opuściłem kuchnie trzaskając drzwiami, których nie było.
Poszedłem do salonu, gdzie zastałem Harrego, który jeszcze nie wstał, nadal leżał na podłodze owinięty w śpiwór.
- Gdzie Sam ? – spytałem siadając na kanapie.
- W łazience, za dużo wczoraj wypiła.
- A to podobno ja mam najsłabszy łeb – zaśmiałem się, widząc jak brunetka wraca.
- No bo masz – odparła wywracając oczami.
- Tyle, że ja nie randkowałem jeszcze z muszlą i póki co się na to nie zapowiada – powiedziałem poruszając brwiami. – Jak było ?
- Uroczo – burknęła siadając obok Hazzy, po czym znów wstała i z prędkością światła poleciała ponownie do toalety.
- Ona się nie nadaje do picia w najmniejszym stopniu – powiedziałem z wyższością.
- Słyszałam ! – ryknęła z drugiego końca domu.
- Miałaś słyszeć ! – odkrzyknąłem zadowolony. – Co oglądamy ?
- To co widzisz – odparł znudzony. – Hej Lou ! – wydarł się nagle na cały głos. – Mówią o tobie w telewizji ! Chodź szybo !
Boo Bear będący w pokoju obok zaczął wyścig z przeszkodami przeskakując przez wszystkie fotele, krzesła i stoły i niczym torpeda wparował do salonu.
- O mój Booooże, naprawdę ? – ryknął w locie. – Na jakim kanale ? – spytał zadyszany stojąc już przed telewizorem.
- Na Animal Planet – uśmiechnął się lokaty, po czym Tommo rzucił się na niego i w ten oto sposób po raz kolejny zaczęli się okładać.
Wzruszyłem ramionami i dołączyłem do nich, rzucając się na leżącego na Harrym Louisa. 
- Zróbcie mi miejsce zjeby – do pokoju wróciła przyszła abstynentka i legła się na kołdre.
- Wszystko okej ? – spytał Styles.
- Taa – jęknęła ledwo żyjąc.
- Ciesze się – odparł ruszając swoje cztery litery. – W takim razie wstawaj.
- Po cooo ?
- Jedziemy do szpitala.
- Co ?! – ryknęła. – Nic mi nie jest, widzisz ? – zaczęła odpieprzać jakieś głupie pozy.
- Sam, to zbyt długo trwa – powiedział poważnie. – Marsz do pokoju się ubrać i jedziemy – rozkazał.
- Dobrze tato – burknęła niezadowolona i ruszyła z pretensją na górę.
Hazza również zaczynał się powoli ogarniać, Louisa pochłonęło oglądanie Animal Planet, Zayn pewnie nadal siedzi w kuchni, a znając Liama i Danielle to urządzili sobie na górze dzikie gody, więc nie mam zamiaru tam wchodzić, pozdrowienia dla Sam, która właśnie tam przebywa. Wziąłem więc leżący na stole BB i wbiłem na twittera. Trends, który tam zobaczyłem – niezbyt mi się spodobał, dlatego wiedziałem jaką będę miał misje do końca dnia - sprawić aby Louis za wszelką cenę nie miał dostępu do neta.

_______________________________

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM.
wiem co obiecałam ale to nie moja wina , że nie miałam weny, nie chciałam dodać kiczu ale jak widać coś nie pykło =,=
sami zobaczcie ile tu jest już rozdziałów , pewnie większość z was by to już na moim miejscu zakończyła dawno temu , ale nie , ja ciągne to dalej na chama xd.  
50 notek były dodawane dzień po dniu i to był chyba błąd bo was za bardzo rozpuściłam , no ale .. xd
i nie wiem kiedy będzie next , jak coś wymyśle i napisze to od razu publikuje .xx
#muchlove