sobota, 2 czerwca 2012

number fifty seven


Cały dzisiejszy poranek przesiedziałam w łazience nad tą cholerną muszlą, kiedy to się w końcu skończy ? Wiedziałam, że jak tylko stamtąd wyjdę to będę miała serie pytań od Harrego, no ale przecież do końca życia tam nie mogłam siedzieć. Otworzyłam niepewnie drzwi i tak jak myślałam, przede mną ukazała się sylwetka Lokersa z rękoma założonymi na piersi.
- Nie bij ? – popatrzyłam na niego niewinnie.
- Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, jednak ja dalej stałam jak ten kołek i tylko na nią patrzyłam. Po chwili jednak złapałam ją i ruszyliśmy do pokoju na górę. Będzie kazanie…
- Usiądź – powiedział.
- Proszę cię, przestań.
- Co ?
- Czuje się jakbym narozrabiała w szkole i była na dywaniku u dyrektora.
- No to może w końcu mi powiesz co się dzieje ?
- A co ma się dziać ?
- Bierzesz te syropy ?
- Jakie syropy ? – spytałam zdezorientowana.
- No te, co ci lekarz przepisał. Byłaś po nie w aptece, pamiętasz ?
- Ah te syrooopy … - walnęłam się w czoło. – Tak, biorę – uśmiechnęłam się.
- Sam ? – popatrzył na mnie podejrzliwie. – Proszę cię … nie oszukuj mnie.
To zdanie wypowiedział w taki sposób, że po prostu coś we mnie pękło. On ma w sobie jakiś dar, jakiś talent do kontrolowania mnie, którego nie mogę rozgryźć. Nie potrafie go dłużej okłamywać, prędzej czy później by się dowiedział.
- No więc … - zaczęłam niepewnie. – Nie biorę żadnych syropów.
- Wiedziałem – mruknął pod nosem. – Ale dlaczego ? Naprawde chcesz się tak męczyć ?
- Harry, ale ja nie jestem chora. Nic mi nie jest.
- Jak to nic ci nie jest ? – spytał wyraźnie zszokowany. – Udawałaś ?
- Nie, po prostu wydaje mi się, że ciąża to nie choroba – wzruszyłam ramionami.
- Że co to nie choroba ? – zdziwił się jeszcze bardziej niż wcześniej,  jednak ja nie odpowiedziałam, uznając to za pytanie retoryczne. – Jesteś w ciąży ?
- Nie, skąd ten pomysł ? – wejrzałam na niego jak na idiotę.
- Sam …
- Niespodziaaaanka – rozłożyłam ręce i głupio się wyszczerzyłam.
- Nie wierze – powiedział półgłosem, wstając z miejsca, po czym zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
- Harry … - szepnęłam.
- Zostaw mnie – odparł krótko i opuścił pomieszczenie w trybie natychmiastowym.
Siedziałam sama na jego łóżku jak jakaś wariatka wpatrując się w jeden punkt na ścianie i nie wiedziałam, co mam myśleć. Położyłam się na wznak i tym razem swoim spojrzeniem obdarowałam sufit. Nie wiem jak długo mi to zajęło, ale wiem, że jak wstałam to za oknem było już szaro. Spędziłam w pokoju Hazzy cały dzień, a on nadal nie wrócił.  Postanowiłam jednak zejść na dół, bo takie bezczynne siedzenie jest przecież bez sensu. Weszłam do kuchni, a tam zastałam jedynie Nialla.
- Sam ? – wejrzał na mnie zdziwiony.
- Z tego co wiem, to tak – odpowiedziałam głupio.
- Gdzie byłaś ?
- Na górze.
- Przez cały czas ?
- No tak.
- O cholera – mruknął pod nosem.
- Co ?
- Nie, nic, po prostu … - zaciął się. – Jest pewna sprawa.
- Jaka sprawa ?
- Musisz koniecznie iść w pewne miejsce – powiedział tajemniczo.
- W jakie miejsce ?
- Pewne …
- Niall – skarciłam go wzrokiem.
- Zawioze cię tam – rzucił szybko i wstał od stołu, przy którym konsumował żeberka i wyszedł z domu.
Poszłam w jego ślady. Zajęliśmy miejsca, a ja przyglądałam się Blondynowi jak odpala samochód.
- Uświniłeś całą kierownice sosem – zauważyłam, jak już jechaliśmy.
- To nie mój wóz – wzruszył ramionami.
- Dobra, nieważne. Powiesz mi w końcu dokąd mnie wieziesz i po co ?
- Niespodzianka – odparł zadowolony, że on w przeciwieństwie do mnie jest zaangażowany w całą tą sprawę.
Tak w zasadzie to domyślałam, się o co może chodzić. Znam Harrego nie od dziś i wiem, że często działa pod wpływem impulsu i potem próbując naprawić to, co schrzanił urządza jakieś przedstawienia, chcąc w ten sposób pokazać jak bardzo się mylił i że przeprasza. Bałam się tylko, co tym razem wymyślił.
- Jesteśmy – zakomunikował Farbowany, zatrzymując się przed parkiem.
Nic nie odpowiedziałam, tylko po prostu posłałam mu pytające spojrzenie.
- Co dalej ?
- Wysiądź i idź – odparł bezproblemowo.
- Niall do cholery, czy ty coś tam widzisz ? – spytałam lekko podirytowana. – Przecież jest zupełnie ciemno, park jest ogromny, gdzie ja mam niby iść ?
- Wysiądź i idź – powtórzył. – Masz telefon ?
- Mam.
- No więc nie ma problemu. Wynocha z auta – rozkazał.
Wywracając teatralnie oczami wykonała posłusznie polecenie Horana i popatrzyłam tylko jak z piskiem opon mnie tu zostawia. Stałam jak ten debil na środku chodnika i nie miałam pojęcia, gdzie mam iść. Dostrzegłam jednak w parku małe światełko, dlatego bez zastanowienia ruszyłam w tamtym kierunku. Idąc ścieżką zastanawiałam się na tym, co mnie tam czeka i czy aby na pewno, to dobre miejsce, a nie drugi koniec parku, ale ważniejsze w tym momencie było to, żebym nie wpakowała się w żadną dziure, bo było zupełnie ciemno, a ja szłam na czuja.
Gdy byłam coraz bliżej do moich uszu zaczęły dochodzić melodie znajomej piosenki. Będąc na miejscu dostrzegłem ścieżkę obsypaną była płatkami róż, która nie wiem dokąd prowadziła. To się postarał, nie ma co. Szłam tą ścieżką przez dobre 5 minut i gdy w końcu doszłam stanęłam pod jakimś czymś, co przypominało scenę. Wtedy melodia, którą usłyszałam wcześniej stała się wyraźniejsza, a ja mogłam już odgadnąć, co to było. Zaraz po tym usłyszałam znajomy głos, który zaczął śpiewać jedną z najpiękniejszych piosenek, jakie znam.

Na na na na na
Na na na na na

He takes your hand
I die a little
I watch your eyes
And I'm in little
Why can't you look at me like that…

When you walk by
I try to say it
But then I freeze
And never do it
My tongue gets tied

The words get trapped

I hear the beat of my heart getting louder
Whenever I'm near you

But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,

Oh how I wish that was me…

Dopiero wtedy wyszedł z ukrycia nie kto inny jak… Zayn. Zeskoczył z a’la sceny i powolnym krokiem ruszył w moim kierunku kontynuując śpiewanie.

He looks at you
The way that I would
Does all the things, I know that I could
If only time, could just turn back

Cause I got three little words
That I've always been dying to tell you

But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,
Oh how I wish that was me

With my hands on your waist
While we dance in the moonlight
I wish it was me
That you calling around
Cause you wanna say good night

Cause I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see

But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking,

Oh how I wish
Oh how I wish
Oh how I wish, that was me…

Stałam z nim oko w oko, a ja nie miałam pojęcia, co mam na to wszystko odpowiedzieć. Tekst do I WISH jest tak cudny, że nic tylko ryczeć, a on wykonał go w taki sposób, jakby płynął prosto z serca … no tak, w końcu tak było.
- Sam ... – odezwał się w końcu. – Wiem, że nigdy ci tego nie mówiłem … nawet wtedy jak byliśmy ze sobą, ale zrozum, że po prostu nie miałem odwagi. Potem, jak ze mną zerwałaś, czułem się rozdarty. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. W jednej chwili dwoje najważniejszych w moim życiu ludzi, zacząłem traktować jak największych wrogów. Uważałem, że Harry mi cię odebrał. Sam, przepraszam cię. Błagam cię, wybacz mi. To, co wcześniej zaśpiewałem opisywało dokładnie to, co czuję więc wydaje mi się, że wszystkie moje słowa będą zbęde. Wiem, że nie zostawisz Hazzy tylko dlatego, że mi nagle zachciało się szczerości, ale chciałbym tylko żebyś wiedziała, że … - zrobił pauzę.  – Że zawsze cię kochałem – dodał, a ja poczułam jakiś dziwny ucisk w brzuchu, którego nie jestem w stanie opisać. – Zawsze… i nie potrafię tego zmienić, choćbym nie wiem jak bardzo chciał – kontynuował, a ja patrzyłam w te jego czekoladowe oczy, które z chwili na chwile stawały się coraz bardziej szklane. – Tak cholernie cię kocham, że sobie z tym nie radzę – w tym momencie łza spłynęła mu po policzku, a mnie po prostu zamurowało. – Nie mogę na was patrzeć, nie mogę patrzeć na wasze szczęście, dlatego …  muszę wyjechać. Masz mnie pewnie dość i wcale ci się nie dziwię, Harry z resztą tak samo, dlatego obiecuję ci, że widzisz mnie po raz ostatni … Przepraszam – szepnął i odwrócił się ode mnie, po czym zniknął mi z pola widzenia, udając się w nieznanym mi kierunku.

*

- Sam ! – usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się o 180 stopni i dostrzegłam biegnącego w moim kierunku Harrego. Gdy był już wystarczająco blisko, po prostu rzucił się na mnie o mało, co nas nie przewracając.
- Co ci odbiło ? – spytałam odpychając go od siebie.
- Sam przepraszam za moje zachowanie, po prostu ta wiadomość mnie zabiła, nie wiedziałem, co mam myśleć, musiałem to wszystko przemyśleć.
- I co wymyśliłeś ? – popatrzyłam na niego niecierpliwie.
- Będziemy najszczęśliwszą rodziną na świecie – uśmiechnął się po czym podwijając mi bluzkę, pocałował mój brzuch.
- Harry – szepnęłam.
- Chodź – pociągnął mnie za rękę w stronę ławki, na której zaraz po tym usiedliśmy. – Który to miesiąc ? – przez cały czas się uśmiechał, nie chciałam mu zepsuć humoru mówiąc o Zaynie, dlatego próbowałam udawać, że to, co się wydarzyło w parku w ogóle nie miało miejsca.
- No pierwszy – odparłam.
- Jak my mogliśmy nie zauważyć, że jesteś w ciąży, przecież jesteś grubsza niż wcześniej – zaczął kiwać z niedowierzaniem głową.
- No dzięki – popatrzyłam na niego z miną, która wywołała u niego nagły napad śmiechu.
- Czyli urodzi się dokładnie za …
- 8 miesięcy ?
- Saam, mi chodzi o dokładną datę.
- Czy to takie ważne ?
- Przecież to najważniejsza data w życiu! To znaczy jedna z najważniejszych. Tak samo jak ta, kiedy Harry junior, albo Samantha juniorka powstała – zaczął komicznie poruszać brwiami.
- Ty na serio ?
- Tak – zaśmiał się i wyjął z kieszeni telefon, włączając kalendarz. – Równy  miesiąc temu?
- Tak dokładnie to 4 tygodnie i … 3 dni – dodałam, robiąc potrzebne obliczenia w głowie.
- 4 tygodni i 3 dni temu … - zaczął przewijać. – O to było pare dni przed sesją.
- Pamiętasz dokładną date wszystkich waszych sesji ? – zdziwiłam się.
- Mam je wszystkie zapisane w telefonie – uśmiechnął się.
- A no chyba, że tak – odwzajemniłam gest.
- No więc stało się to dokładnie … - zrobił pauzę wpatrując się w komórkę.
- Kiedy ?
- 28 kwietnia – powiedział cicho.
- Coś nie tak ? – spytałam zerkając niepewnie na jego wyrast twarzy, który nagle się zmienił.
- Sam …
- Harry o co chodzi ? – coraz bardziej się bałam. – Powiesz mi w końcu ? Harry ! – krzyknęłam, gdy ten przez dłuższy czas nie odpowiadał.
- Jesteśmy razem od 6 maja – odparł krótko, a ja poczułam, jakby nagle wszystko mi się zawaliło. Nagła fala ciepła w żołądku i świadomość, że już nigdy nie będzie jak dawniej…

________________________

*ba dum tss* takie coś. XDD
miało wyjść troche inaczej, ale wena, którą dostałam nagle mi zniknęła o,O

niedziela, 20 maja 2012

number fifty six

Oczami Sam:
Siedziałam na miejscu pasażera z rękoma założonymi na piersi, naburmuszona jak mała dziewczynka, a Harry tylko perfidnie śmiał się z mojego zachowania. Po 10 minutach drogi byliśmy na miejscu. Wysiadłam trzaskając głośno drzwiami i nie czekając na Lokatego, ruszyłam w kierunku szpitala. Usiadłam w poczekalni, a wzrok wbiłam w podłoge. Hazza dalej się nie odzywał, tylko śmiał się pod nosem, jakby miał z czego. Po 5 minutach czekania asystentka lekarza wezwała kolejnego pacjenta.
- Iść z tobą czy poradzisz sobie sama ? – uśmiechnął się sarkastycznie.
Olałam go wywracając oczami i weszłam do gabinetu lekarza. Usiadłam na krześle i troche się zmieszałam, gdy lekarz zapytał ‘co pani dolega ?’ bo tak właściwie to, co ja mu miałam powiedzieć ? Że za dużo wypiłam ? Styles tu powinien być za mnie i się tłumaczyć, bo zachowuje się jak moja matka, od razu panikuje.
Powiedziałam doktorkowi wszystko zgodnie z prawdą, a on zaraz po tym jak pomacał mnie po brzuchu, wysłał mnie na USG, aż żal kolesia, przecież mi nic nie jest, dlaczego nikt tego nie może zrozumieć ?
Po 30 minutach siedzenia w gabinecie i ględzenia lekarza w końcu wyszłam z jego gabinetu. To, co mi powiedział nie zdziwiło mnie praktycznie wcale, bo szczerze mówiąc spodziewałam się tego…
- I jak ? – usłyszałam Harrego, który natychmiast podniósł się z krzesła.
- A jak ci się wydaje ? – burknęłam i ruszyłam do samochodu.
- Oj no Sam, nie złość się, ja się po prostu martwię – powiedział podążając za mną.
- Niepotrzebnie.
- No dobra … a teraz jak się czujesz ?
- Świetnie.
- Długo masz zamiar się tak zachowywać ?
- Zachowuje się tak jak zawsze.
- No właśnie troche nie bardzo – podrapał się w tył głowy.
- Możemy już jechać ? – po raz pierwszy podczas naszej rozmowy na niego wejrzałam.
- Jasne – powiedział półgłosem i odpalając silnik, ruszył z powrotem w kierunku domu.
- Tylko zatrzymaj się jeszcze koło apteki, musze kupić jedną rzecz.
- Przepisał ci coś ? – spytał zerkając na mnie kątem oka.
- Emm .. tak, właśnie – uśmiechnęłam się sztucznie, włączając radio.
- Weeeeeee – jęknął chłopak.
- Co ?
- Nienawidze tej piosenki, możesz wyłączyć ?
- Pewnie – odparłam wzruszając ramionami po czym podgłosiłam jeszcze bardziej.
- Dlaczego mnie nienawidzisz ? – spytał przekrzykując muzyke, na co ja tylko się zaśmiałam.
Po niecałej godzinie znów byliśmy w domu. Ledwo co przekroczyliśmy próg, ujrzeliśmy walke o komputer pomiędzy Horanem, a Tomlisonem.
- Hej, hej, a co tu się wyprawia ? – do akcji wkroczył Daddy Direction.
- A no bo Niall mi nie każe wejść na komputer ! – krzyknął oburzony Lou, pokazując palcem wskazującym na Blondyna.
- Bo ty już byłeś, teraz moja kolej !
- Byłem wczoraj, a ty siedzisz od rana, to nie fair !
- Jezu przestańcie wrzeszczeć – odezwał się Styles zatykając uszy.
- A może byś pomógł rozstrzygnąć spór pomiędzy nimi ? – spytał Liam.
- Zabierz mi obu laptopa – rzucił bezproblemowo, wzruszając ramionami i udał się do pokoju.
- Genialne – Payne walnął się w czoło i ruszył po komputer. – Sprawa załatwiona.
- A właśnie wcale, że nie ! – ryknął Lou.
- Co znowu ?
- No bo Niall zabrał mi komórke – chłopak zrobił z ust podkuwkę.
- Niall ?
- Hm ? – mruknął odgryzając kawałek kiełbasy, którą przed momentem wyjął z kieszeni.
- Dlaczego zabrałeś mu komórke ?
- Bo mnie nie zawiózł do nando’s tak jak obiecał ! – krzyknął urażony.
- Ja cię miałem zawieść do nando’s ? Pierwsze słysze.
- Hej Niall – nagle z nikąd pojawił się Zayn. - Nie, żeby coś, ale to byłem ja – pomachał mu ręką tuż przed ryjem.
- Jesteście beznadziejni – skomentowałam i przestałam być biernym obserwatorem, ruszając do Harrego, jednak nawet z pokoju obok było słychać ich kłótnie i płacze.
- Oddaj mi ten cholerny telefon – usłyszałam stanowczy ton Louisa, co troche mnie zdziwiło, nie powiem, że nie.
- Chcesz zadzwonić ? Skorzystaj z domowego.
- Nie będę korzystał z domowego, bo tu takiego nie ma – odpowiedział z miną ‘are you fickin kidding me?’. – Poza tym musze wejść na twittera.
- Na twittera ? – Horan się zląkł. – Po co ? Twitter jest nudny ! Nie warto staaary, chodźmy lepiej na plac zabaw, przywieźli nową huśtawkę, jeee – zaczął go ciągnąć za rękę.
- Uspokój się – brunet szarpnął rękę i zmierzył Głodomorrę groźnym spojrzeniem.
- Okej, pa – rzucił szybko i wraz z telefonem uciekł z domu.


Przez resztę dni nic nie robiliśmy, tylko jak to mieliśmy w zwyczaju – wydurnialiśmy się non stopa. Lou z Niallem, który wrócił po 5 minutach, postanowili wieczorem wyjść do kina na komedie romantyczną co szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie ani troche o,O Tommo czuł się zaniedbany ze strony Hazzy, więc poszedł się pocieszyć do blondyna, a on darmowym żarciem nie pogardzi, więc się zgodził, bo to w końcu Boo Bear zaproponował, więc wypadałoby, żeby to on wszystko zafundował, zwłaszcza jedzenie. A telefonu nadal nie odzyskał, bo prawda była taka, że to Niall wymyślił ten wypad w zamian za komórkę, ale oficjalna wersja jest inna. Skomplikowane, ale idzie zrozumieć.
Liam z Danielle również wybyli, gdy tylko usłyszeli, że w domu nie będzie nikogo z wyjątkiem mnie i Harrego, bo każdy miał na wieczór jakieś plany z wyjątkiem nas. Tak w zasadzie to szło się domyślić, że chłopcy specjalnie wyszli, żebyśmy mieli chwile dla siebie, no ale nie do końca wyszło tak jak wszyscy myśleli. Było około 21, a do kuchni właśnie wszedł Zayn.
- Słyszałem, że masz zamiar gdzieś dziś wyjść – odezwał się Styles.
- Nie twój interes – odparł zlewająco, sięgając po piwo z lodówki po czym udał się w kierunku swojego tymczasowego pokoju.
- Specjalnie to zrobił – oburzył się Lokaty.
- No i co, niech sobie będzie – wzruszyłam ramionami. – Nie będzie nam chyba przeszkadzał, co ? – wejrzałam na niego kątem oka.
- No niby nie, ale wiesz … - spauzował stając naprzeciwko mnie. – Miałem nadzieję, że choć przez chwilę będziemy sam na sam – dodał przygryzając mi płatek ucha. – Chociaż, wiesz co ? – spytał retorycznie muskając delikatnie moje usta. – Masz rację – dodał. – On nam w niczym nie przeszkodzi – powiedział szybko i wręcz pociągnął mnie za rękę prowadząc na górę do swojego pokoju. Trzasnął drzwi i bez zastanowienia mnie do siebie przyciągnął, po czym zaczął składać na moich ustach brutalne pocałunki. Czując jak jego ręce błądzą pod moją koszulką, lekko się od niego odsunęłam przerywając całą tę akcję.
- Co się dzieje ? – zapytał zdezorientowany.
- Ja … yy … - zaczęłam się jąkać. – Harry ja nie mogę – wykrztusiłam.
- Ale dlaczego, coś się stało ?
- Noo … nie  - powiedziałam niepewnie.
- Więc o co chodzi ? – zauważył zdenerwowanie na mojej twarzy, więc podszedł bliżej, by mnie uspokoić. – Sam – szepnął. – Mnie możesz powiedzieć.
- Po prostu … - zacięłam się zerkając na jego wyczekującą mine. – Obiecałeś mi coś, pamiętasz ? – zapytałam o wiele bardziej pewnie.
- Niby co ?
- Że pogadasz z Zaynem.
- Saaaaaam, ty sobie chyba ze mnie żartujesz w tym momencie – rzucił zrezygnowany. – Więc o to chodzi ? Ty mówiłaś na serio ?
- Serio o czym ?
- O tym, że dopóki się z nim nie pogodzę …
- Tak – przerwałam mu. – Przecież wiesz, że to dla mnie ważne, nie chce żebyście się kłócili.
- Ale sama słyszałaś nasz dialog w kuchni, z nim się nie da normalnie gadać – odparł z pretensją.
- Więc coś wymyśl – wzruszyłam ramionami.
- Sam.
- Harry.
- Przestań – zaśmiał się lekko.
- To ty przestań.
- Dobra, pogadam z nim … ale jutro.
- ‘Jutro’ miało być kilka dni temu.
- Obiecuje.
- Wtedy też obiecywałeś.
- Samantho Jennifer Packet, czy ty mi nie ufasz ? – zapytał z grozą.
- Nie, nie ufam – odparłam z cwaniackim uśmieszkiem, po czym wyszłam z pokoju i potatajałam na dół, gdzie reszte wieczoru spędziłam przed telewizorem.

___________________________________

dupny jak nie wiem co, ale są dobre wieści, bo mam pomysł, na kolejny rozdział, nananana :D
zainspirowało mnie I WISH ♥

piątek, 11 maja 2012

number fifty five


Z obrzydzeniem przyglądaliśmy się całującej się parze, której najwidoczniej sprawiało to niesamowitą przyjemność i wczuli się w to tak bardzo jakby byli sam na sam i wokół nie było żadnych osób, patrzących na nich z minami nie do opisania. Nie mogłam znieść tego widoku, nie mogłam znieść tego, że dziewczyna, którą niezbyt trawię, całuje usta chłopaka, które kiedyś należały do mnie. Wejrzałam kątem oka na Harrego, którego wyrast twarzy praktycznie wcale nie różnił się od mojego, bo w końcu jego siostra właśnie wymieniała się śliną z kolesiem, który w pewnym sensie próbował go zabić. o,O
- Dobra, zadanie wykonane – przerwał im Lokaty, a gdy para się w końcu od siebie odessała, Zayn spojrzał na niego jednym ze swoich najgroźniejszych spojrzeń, które Hazza naturalnie zlał.
- To teraz ja kręcę – dziewczyna radośnie sięgnęła po butelke i zaczęła kręcić. Na kogo wypadło ? No debil zgadnie, że na Malika oczywiście.
- No proszę – wyszczerzyła się. – Co pan sobie życzy ?
- Zadanie proszę – uśmiechnął się uroczo.
- Zaraz będę rzygać tęczą – bąknął Styles, co nie uszło uwadze Gemmy, która skarciła go spojrzeniem.
- Dobra, w takim razie … - zamyśliła się. – Teraz to Ty pocałuj mnie – dodała z cwaniackim uśmieszkiem i już po chwili mieliśmy wszyscy powtórke z rozrywki. Wszystkim nam ręce opadły, ale nikt nie zamierzał tego w żaden sposób komentować.
- Czuję się odrzucony – mruknął zawiedziony Nialler, który najbardziej napalił się na te gre, a praktycznie nie brał w niej udziału.
- Długo to jeszcze potrwa ? - jęknął Lou, jednak odpowiedziała mu cisza. – Aha, okej w takim razie ja idę spać – dodał i wlazł do śpiwora, przykrywając się po uszy.
- No to ja też – wzruszyłam ramionami. – Chodź Harry – puknęłam go lekko w ramie.
- Nie mogę na to patrzeć – zrobił grymas.
- No to nie patrz – zaśmiałam się.
Nie wiem jak długo jeszcze się lizali, bo zasnęłam po 5 minutach, pozostali chyba też, bo było nadzwyczajnie cicho i spokojnie.

*

Oczami Nialla:
Siedziałem w kuchni obrażony na wszystkich i w samotności jadłem płatki. Dlaczego oni mnie tak bardzo nienawidzą ? Nie dość, że nie wylosowali mnie ani razu we wczorajszej grze, to jeszcze zjedli wszystkie naleśniki. Nie mam po co żyć. Moje rozmyślenia przerwał Zayn, który wparował do kuchni jakby przed kimś uciekał. Popatrzyłem na niego lekko zdziwionym wzrokiem, jednak nie odezwałem się ani słowem.
- Czeeeść stary – przeciągnął z głupawym uśmieszkiem i nalewając sobie soku, usiadł naprzeciwko.
Skarciłem go wzrokiem, po czym wbiłem go w talerz z mlekiem.
- Czemu ze mną nie gadasz ? – zapytał zdezorientowany. – Coś zrobiłem ?
- Nie – bąknąłem dla świętego spokoju.
- Chodzi o wczoraj – zgadł.
Pociągnąłem nosem na znak, że to prawda i udałem, że uroniłem łze.
- Słuchaj – zaczął. – Ja … ja nie wiedziałem.
- Jak mogłeś nie wiedzieć ? – spytałem z dziwną miną.
Przecież napalałem się na te gre jak mało kto, a on teraz myśli że powie, że nie wiedział i wszystko będzie okej, o nie nie.
- No, bo nic nie mówiłeś, zawsze musze się wszystkiego domyślać ?
- Jak to nie mówiłem !? – krzyknąłem.
- A mówiłeś ?
Znowu nie odpowiedziałem, tylko po prostu ponownie skarciłem go wzrokiem.
- A tak poza tym, to nie wiedziałem że startujesz do Gemmy – rzuciłem.
- Możesz ją sobie wziąć – wzruszył ramionami.
- Co ? – popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- To przecież o to chodzi, no nie ? To przez to się buczysz. Byłeś zazdrosny.
- Co ? – powtórzyłem.
- Nie wiedziałem, że ci się podoba.
- Co ?
- Gdybym wiedział, to bym tego nie robił, przecież jesteśmy kumplami.
- Co ?
- Chciałem po prostu wzbudzić zazdrość Sam, to wszystko.
- Co ?
Brunet wstał z miejsca, podszedł do mnie i z całej siły przywalił mi w moją delikatną, blond głowe.
- Auaaaa – zawyłem. – A to za co ?
- O, działasz – uśmiechnął się głupio, siadając z powrotem na krześle.
- Przecież ja nie startuje go Gem, co ty sobie znowu ubzdurałeś ?
- No to o co chodzi ?
- O gre – burknąłem.
- To wszystko ? – zdziwił się.
- Tak ? A to nie jest wystarczający powód ?
- Mhmm .. noo … - zaczął się drapać w tył głowy.
- A tak w ogóle to … czekaj, co !? – wstałem aż z miejsca.
- No nie Niall, znowuuu ? – jęknął.
- Jak to chciałeś wzbudzić zazdrość Sam – olałem jego głupią uwagę i postanowiłem być mądry.
- No po prostu – odparł.
- Nie odpuścisz ?
- Nie wiem – wzruszył ramionami. – Nie wiem, co mam robić.
- Posłuchaj Zayn … Dam ci teraz najcenniejszą radę życia, która jest moim mottem. To są słowa bardzo mądrej osoby i jest w niej sama prawda.
- To znaczy ?
- Jeżeli coś kochasz … - zacząłem. - To o to walczysz … - spauzowałem. – Nie ważne, czy to dziewczyna, czy kanapka z bekonem – dodałem, a Malik popatrzył na mnie komiczną miną.
- Kto tak powiedział ?
- Miś Yogi. Trochę inaczej, ale mniej więcej o to chodzi.
- Czerpiesz rady od Misia Yogiego ? – zadrwił.
- Tak, masz z tym jakiś problem ? – podszedłem go niego niczym dres i podparłem do ściany.
- Yo, Horan wyluzuj – podniósł ręce na znak pokoju.
- Żarcie albo wpierdol – popatrzyłem na niego najgroźniejszym wzrokiem, na jaki tylko było mnie stać.
- Zawioze cię do nando’s.
- Dobra – darowałem mu i opuściłem kuchnie trzaskając drzwiami, których nie było.
Poszedłem do salonu, gdzie zastałem Harrego, który jeszcze nie wstał, nadal leżał na podłodze owinięty w śpiwór.
- Gdzie Sam ? – spytałem siadając na kanapie.
- W łazience, za dużo wczoraj wypiła.
- A to podobno ja mam najsłabszy łeb – zaśmiałem się, widząc jak brunetka wraca.
- No bo masz – odparła wywracając oczami.
- Tyle, że ja nie randkowałem jeszcze z muszlą i póki co się na to nie zapowiada – powiedziałem poruszając brwiami. – Jak było ?
- Uroczo – burknęła siadając obok Hazzy, po czym znów wstała i z prędkością światła poleciała ponownie do toalety.
- Ona się nie nadaje do picia w najmniejszym stopniu – powiedziałem z wyższością.
- Słyszałam ! – ryknęła z drugiego końca domu.
- Miałaś słyszeć ! – odkrzyknąłem zadowolony. – Co oglądamy ?
- To co widzisz – odparł znudzony. – Hej Lou ! – wydarł się nagle na cały głos. – Mówią o tobie w telewizji ! Chodź szybo !
Boo Bear będący w pokoju obok zaczął wyścig z przeszkodami przeskakując przez wszystkie fotele, krzesła i stoły i niczym torpeda wparował do salonu.
- O mój Booooże, naprawdę ? – ryknął w locie. – Na jakim kanale ? – spytał zadyszany stojąc już przed telewizorem.
- Na Animal Planet – uśmiechnął się lokaty, po czym Tommo rzucił się na niego i w ten oto sposób po raz kolejny zaczęli się okładać.
Wzruszyłem ramionami i dołączyłem do nich, rzucając się na leżącego na Harrym Louisa. 
- Zróbcie mi miejsce zjeby – do pokoju wróciła przyszła abstynentka i legła się na kołdre.
- Wszystko okej ? – spytał Styles.
- Taa – jęknęła ledwo żyjąc.
- Ciesze się – odparł ruszając swoje cztery litery. – W takim razie wstawaj.
- Po cooo ?
- Jedziemy do szpitala.
- Co ?! – ryknęła. – Nic mi nie jest, widzisz ? – zaczęła odpieprzać jakieś głupie pozy.
- Sam, to zbyt długo trwa – powiedział poważnie. – Marsz do pokoju się ubrać i jedziemy – rozkazał.
- Dobrze tato – burknęła niezadowolona i ruszyła z pretensją na górę.
Hazza również zaczynał się powoli ogarniać, Louisa pochłonęło oglądanie Animal Planet, Zayn pewnie nadal siedzi w kuchni, a znając Liama i Danielle to urządzili sobie na górze dzikie gody, więc nie mam zamiaru tam wchodzić, pozdrowienia dla Sam, która właśnie tam przebywa. Wziąłem więc leżący na stole BB i wbiłem na twittera. Trends, który tam zobaczyłem – niezbyt mi się spodobał, dlatego wiedziałem jaką będę miał misje do końca dnia - sprawić aby Louis za wszelką cenę nie miał dostępu do neta.

_______________________________

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM.
wiem co obiecałam ale to nie moja wina , że nie miałam weny, nie chciałam dodać kiczu ale jak widać coś nie pykło =,=
sami zobaczcie ile tu jest już rozdziałów , pewnie większość z was by to już na moim miejscu zakończyła dawno temu , ale nie , ja ciągne to dalej na chama xd.  
50 notek były dodawane dzień po dniu i to był chyba błąd bo was za bardzo rozpuściłam , no ale .. xd
i nie wiem kiedy będzie next , jak coś wymyśle i napisze to od razu publikuje .xx
#muchlove

wtorek, 3 kwietnia 2012

number fifty four

 Kolejny ranek różnił się tym od wszystkich pozostałych, że nie zostałam obudzona przez przedzierające się do pokoju promienie słońca jak to zwykle bywało, tylko przez niewyżytego Hazze, który ledwo co wstał zaczął się do mnie przystawiać.
- Daj mi spać – jęknęłam.
- Dochodzi jedenasta, najwyższy czas żebyś się już obudziła – mruknął między pocałunkami, które od dobrych 10 minut składał na moim ciele w najróżniejszych miejscach.
- Dopiero jedenasta ? – zrobiłam grymas. – Jak ty możesz mieć taki tupet, by budzić mnie o samym świcie i jeszcze bezczelnie twierdzić, że powinnam się już obudzić ? – otworzyłam leniwie jedno oko i popatrzyłam na jego rozbawioną mine. – Czego się śmiejesz ? – wejrzałam na niego podejrzliwie.
- Uśmiecham się do ciebie kochanie – odpowiedział z bananem na twarzy.
- Nie wierze ci. Czego chcesz ?
- Niczego – wzruszył ramionami.
- Jeśli chodzi o to, co powiedziałam wczoraj to nie myśl sobie, że to odwołam.
- Ale …
- Czyli o to chodzi ? – zaśmiałam się. – Wiedziałam, ty nie potrafisz być miły bez powodu.
- Nie prawda ! – oburzył się. – Przecież ja cały czas jestem miły, a dla ciebie zwłaszcza – powiedział z udawaną rozpaczą. – Dlaczego mi nie wierzysz ? – ryknął i przygniótł mnie swoim ciałem pogrążając się w czarną rozpacz.
- Złaź ze mnie – próbowałam go z siebie zwalić jednak bez skutków.
- Nie ma mowy – odparł pewny siebie siadając na mnie okrakiem i zaczął się przyglądać z cwaniackim uśmieszkiem.
- Ubezwładniłeś mnie ! – krzyknęłam chcąc się uwolnić, jednak usłyszałam jedynie złowieszczy śmiech tego idioty.
- Skoro nadal podtrzymujesz to, co powiedziałaś wczoraj – zaczął. – I nie dasz mi się do końca trasy …
- To co ? – weszłam mu w zdanie.
- To trudno – wzruszył ramionami.
- Trudno ? – powtórzyłam zdziwiona.
- No trudno. W takim razie sam cię wezmę – odparł i zaczął mnie wręcz rozbierać wzrokiem.
- Jezus Maria, gwałciciel ! – zaczęłam się wiercić i drzeć ryjca, jednak Hazza mi go zamknął swoimi własnymi ustami.
Wsunął mi język do buzi i chcąc czy nie chcąc, poddałam się temu pocałunkowi.
Nadal nie mogłam się ruszać, bo chłopak na mnie siedział; włożył swoje dłonie pod kołdrę i zaczął nimi błądzić po moim ciele, doprowadzając mnie tym samym do dreszczy.
- Droga młodzieży, śniadanie podano – nagle do pokoju parowała Anne, która widząc naszą ciekawą pozycje o mało co nie eksplodowała.
Mimo to udawała, że wszystko ma pod kontrolą i widok, który zastała prawie wcale jej nie ruszył.
– Co tu się dzieje ? – spytała najspokojniej jak tylko potrafiła.
- Eeee … szukam pilota – rzucił lokaty schodząc ze mnie, po czym grzecznie położył się obok.
- Harry – kobieta skarciła go wzrokiem.
- Co mówiłaś ? Śniadanie ? Jej, umieram z głodu, chodźmy Sam –natychmiast wstał z łóżka i chcąc uniknąć spojrzenia matki oraz dalszej konwersacji, ciągnąc mnie za rękę wręcz wybiegliśmy z pomieszczenia.
Weszliśmy do pokoju, gdzie przy stole siedział pozostali członkowie zespołu oraz siostra Hazzy.
- Hej – rzuciliśmy zajmując wolne miejsca.
- Czeeeść – odpowiedzieli wszyscy z pełnymi gębami.
- Patrz, co ci zrobiłem – pisnął podniecony Louis podając Harremu naleśnika w kształcie jednorożca.
- O Boże Lou … - lokaty złapał się za serce. – Nie wiem, co powiedzieć.
- Nic nie mów, twoja dozgonna wdzięczność mi wystarczy – machnął ręką.
- W takim razie bierz go sobie – prychnął oddając mu go.
- Ranisz … - Boo Bear udał, że uronił łzę.- Hej Sam ! – krzyknął. – Patrz, co ci zrobiłem – dodał i podał mi tego samego jednorożowcego naleśnika.
- Jejku, Lou to słodkie – powiedziałam z uśmiechem.
- Zaraz wyrzygam tęczę – burknęła Gemma.
- Okej, jakie plany na dziś ? – odezwał się Liam, zmieniając temat.
- Może zrobimy sobie jakiś wieczór filmowy albo coś w tym stylu, co ? – rzucił Zayn.
- Na wieczór dom będzie wolny, to dobry pomysł – ponownie przemówiła Gemma zadowolona z planu Malika.
- Ja się zajme żarciem ! – ryknął Horan. – Bo wy nigdy nie kupicie wystarczająco dużo – dodał spoglądając groźnie na chłopców.
- Ja wypożycze jakieś filmy – wyrwała się dziewczyna.
- Ja będę czekał z niecierpliwością do wieczoru – powiedział zadowolony Harry. – Zacznę od zaraz – dodał i biorąc naleśnika w rękę, odszedł od stołu i potatajał na góre jak mniemam.
Reszte śniadania zjedliśmy bez niego i po jakiś 20 minutach postanowiliśmy, że powoli zaczniemy przygotowywać się do wieczoru. Pozmywałam naczynia i udałam się do swojego tymczasowego pokoju, by się przebrać, bo nadal paradowałam w mojej słodkiej piżamce.
Wchodząc do środka widok jaki zastałam praktycznie wcale mnie nie zdziwił. Harry rozwalony na łóżku bez koszulki, w samych bokserkach, w pozycji, której nie potrafie nawet opisać.
- Wiedziałem, że wrócisz – zaczął poruszać zabawnie brwiami, widząc mnie w wejściu. – Zawsze wracają – dodał robiąc flip hair’a.
- Przyszłam się tylko ubrać – powiedziałam patrząc na niego jak na debila i sięgnęłam do torby po swój dzisiejszy strój.
- Bierz go Sam, póki ma wzwód ! – krzyknął Lou mijając nasz pokój.
- A właśnie wcale, że go teraz jeszcze nie mam ! – odryknął oburzony Hazza.
- Konstrukcja zdania w wykonaniu Harrego Stylesa – odezwał się Liam również mijając nasz pokój, który był w takim miejscu, że akurat każdy miał go po drodze.
- Ty się lepiej naucz poprawnie pisać ! – wrzasnął broniąc się jak tylko może.
- Zaaaaaayn, idź Harremu zrobić loda – ponownie ryknął Boo Bear wparowując do naszego pokoju.
- Jakiego loda ? – oburzył się mulat patrząc na Louisa jak na idiote. – Nie jestem męską dziwką !
- Okej, okej masz – odparł podając mu funta i zaczął się głupio szczerzyć. – Czy może więcej bierzesz ?
- Idioto głupi ! – krzyknął rzucając się na niego i zaczął okładać go swoimi pięściami.
- Czas, czas ! – ryknął chłopak robiąc głębokie wdechy i wydechy. – Haroldzie ? Liczyłem na twoje wsparcie … - wejrzał na niego miną zbitego psa, podczas gdy ten patrzył na niego nożami. – Liaaaaam, Harry mnie zabija wzrokiem ! – wydarł się i rzucając się na ziemię zaczął walić pięściami w podłoge. – Nie weźmiecie mnie żywcem !
- Co się dzieje, co się dzieje, co się, co się, co się dzieje ? – zaczął beat-boxować Nialler, który nagle pojawił się w pokoju i zaczął odpierdalać cziken densa na łóżku.
- Boże, dom wariatów – wywróciłam oczami i zabierając swoje rzeczy weszłam do łazienki.
Tam się ubrałam, umyłam, uczesałam i zrobiłam wszystkie rzeczy, które robi się w łazience. Po 10 minutach byłam gotowa, włączyłam swój najszybszy bieg, w przeciwnym wypadku trwałoby to o wiele dłużej. Gdy wyszłam z łazienki w pokoju panował jeszcze większy chaos niż wcześniej. Chłopcy wygrażali sobie nawzajem, w sumie to nie mam pojęcia o co się tym razem kłócili, czy może wciąż chodzi o to co palnął Lou, ale w każdym razie podzielili się na drużyny i skakali sobie do gardeł. Wyglądało to komicznie. Zayn i Liam kontra Harry i Niall. Lou samotnie tworzył trzecią drużynę, bo nikt go u siebie nie chciał.
- Ruchasz Harrego wzrokiem, on jest mój, nie masz prawa ! – krzyczał Lou w kierunku Niallera.
- Zaraz ci wszystkie marchewki podpale !
- Nie zrobisz tego – powiedział z grozą patrząc na niego ze stuprocentową powagą, po czym obaj rzucili się w kierunku kuchni, co nie wyszło im zbyt dobrze, bo obaj wyjebali się na schodach, zaliczając przezajebistą glebę. Na końcu jeszcze zaryli o ścianę, tak że tynk odleciał i ogólnie lekko dom się zatrząsł, no ale mniejsza.
- Z tego domu pozostaną gruzy do końca naszego pobytu – stwierdził Hazza.
- Przewidziałeś to prawda ? – uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, ubezpieczyłem dom na 354 miliardów funtów.
- Mądrze – pokiwałam z uznaniem głową i ruszyliśmy wszyscy w kierunku salonu, który zaczęliśmy powoli ogarniać tj. rozkładać śpiwory na podłodze, znosić wszystkie poduszki i robić wszystko, żeby było nam miękko.
- Zagramy potem w butelke ? – spytał ucieszony Horan.
- Nigdy więcej nie zagram z wami z butelke – powiedział z obrazą lokaty.
- No tak, moje kochanie ma uraz po ostatnim razie – przytuliłam go do siebie jak małego chłopca i zaczęłam głaskać po główce, by ten odgonił od siebie te wszystkie negatywne wspomnienia. – No już, jestem przy tobie – dodałam, na co ten tylko się zaśmiał i odsuwając się kontynuował sprzątanie.  
- A gdzie zniknął Lou ? – spytałam.
- Pojechał po picie – odparł Liam.
- Mam nadzieje, że się domyśli, że kiedy mówimy o piciu mamy na myśli piwa, a nie żadne napoje – rzucił Nialler.
- I niech kupi te dobre, co jak się kupi 2 czteropaki to się dostaje maskote Rozumu – rozmarzył się Styles.
- Haroldzie, oby Bóg wysłuchał twojej prośby – pobłogosławił go Blondyn.
- Amen – kiwnął głową na znak pokoju.
10 minut później do mieszkania wparował Tomlinson biorąc naturalnie drzwi z kopa w wyniku czego wypadły one z futryny.
- Hej Lou ! – krzyknął Styles – Nie wiem czy zauważyłeś, ale mamy już klamkę – dodał ze sztucznym uśmiechem.
- Wybacz, patrz co mam ! – ryknął ucieszony, podlatując do niego, jednak jego wzrok zatrzymał się na dolnej części ciała chłopaka. – Zacne bokserki, Haroldzie – powiedział patrząc z uznaniem na jego różową bielizne z wizerunkiem kucyka My Little Pony.
- Nie widziałeś ich ?
- Byłem zbyt zauroczony twoimi jeszcze bardziej zacnymi lokami.
- Niech Pan Bóg odpuści ci grzechy.
- Bo jego miłosierdzie trwa na wieki, a teraz patrz ! – ryknął i wyciągnął przed siebie maskotke Rozumu.
- O matko jedyna, Lou wyjdź za mnie ! – wrzasnął ucieszony i zaczął molestować nową zabawke.
- Hej chłopcy dzięki za pomoc, poradze sobie – zaczęłam gadać sama do siebie jak mniemam niosąc piętnaście misek z żarciem.
Reszta przygotowań szła dobrze, praktycznie wszystko robiłam sama, Gemma wybyła na cały dzień, a miała iść tylko wypożyczyć filmy, Danielle mi pomagała, a chłopcy naturalnie urządzili sobie zbiorowy gwałt na stole w kuchni, co się powoli staje rutyną.
Około 20.00 siostra Hazzy w końcu raczyła przyjść i wkładając płytę do odtwarzacza, legliśmy się na podłodze, na której było nasze obecne miejsce do spania. Wokół pełno popcornu, chipsów, paluszków i mnóstwo puszek od pepsi, jak i od piwa, które już prawie wszystkie oporządziliśmy mimo że film się dopiero zaczął. Horan staje się pijany po paru łykach i to jest najlepsze, bo zawsze twierdzi, że ma najmocniejszy łeb. Niby to tylko piwka, ale jak się wypije taką ilość to się ma lekkie fajnawo, w związku z czym po jakiejś godzinie Gemma już zaczęła majaczyć. Ona ma jeszcze słabszy łeb od Farbowanego, w końcu nie ma go aż tak wyćwiczonego, gdyby z nami mieszkała, to co innego, no ale że napije się raz na ruski rok to ja się wcale nie dziwię.
- Ej ludzieee – jęknął Horan. – Gramy w tą butelke ?
- Nie ! – ryknął Styles. - W życiu, nigdy więcej, to był największy błąd mojego życia i nie dam się po raz kolejny wciągnąć w to bagno !
- Dobra, to ty nie graj – odparł bezproblemowo.
- Sam też nie gra – dodał.
- Serio ? – popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Serio – uśmiechnął się uroczo muskając moje usta.
- Dobra, nie gram – wzruszyłam ramionami.
- Ja nie mam ochoty latać nago po drodze, więc też spasuje – przemówił Payne.
- No weź Liam, będziesz mógł mieć skarpetki jak coś !
- O Niallerze, jakiś ty dobroduszny, niech Bóg ci to wynagrodzi.
- Czyli zagrasz ? – wyszczerzył się.
- Nie – odparł z bananem.
- Danielle ?
- Danielle śpi – powiedziałam.
- Jak może spać, przecież jest dopiero 22 !
- Widocznie film był tak nudny, że zasnęła – powiedziałam i poczułam karcące spojrzenie Gemmy, które naturalnie olałam.
- Dobra, nie chcecie grać to nie, zagram sam ze sobą – powiedział obrażony i zaczął kręcić butelką. Wypadło na fotel.
- Prawda czy wyzwanie ? – popatrzył na mebel. – Okej, rozumiem … - dodał po chwili. – Masz ciche dni …
- Ja mogę zagrać – wyrwał się Zayn patrząc na załamanego Blondyna.
- No to ja też – dodała siostra Hazzy.
Czarnowłosy kręcił butelką jako pierwszy. Było to oczywiście troche głupie, że tylko 3 osoby w to grają, a reszta im się przygląda, no ale dobra. Wypadło na brunetkę.
- Co bierzesz ?
- Wyzwanie.
- Świetnie – uśmiechnął się.
- Dasz coś łatwego ? – popatrzyła na niego miną a’la kota ze Shreka.
- Bardzo łatwego – odparł.
- Czyli ?
- Pocałuj mnie.

_________________________

no takie troche głupie zakończenie , no ale .. xd
rozdział rozmiarów XXXL ! macie bardzo długi i musi wam on wystarczyć na jakiś czas .. specjalnie taki napisałam , bo nowy pojawi się dopiero pod koniec miesiąca : < czemu ? chyba każdy wie o co chodzi . TESTY .
najwyższy czas się troche do nich przygotować , bo mam spore zaległości , bo zawsze miałam wyjebane na nauke xd przepraszam was bardzo , mam nadzieje że wytrzymacie : ) w ostatnim tygodniu kwietnia dodam numer 55 na stówe , obiecuje <3

środa, 28 marca 2012

number fifty three

- Peron 9 i ¾ ! – usłyszałam głośny wrzask Niallera, a zaraz po tym mega huk dobiegający z korytarza.
Zerwałam się z łóżka i poleciałam w tamtym kierunku, gdzie zobaczyłam leżącego na ziemi blondyna, który macał się po głowie.
- Co ty odwalasz ? – popatrzyłam na niego dziwnie.
- Harremu się udało – zrobił z ust podkuwke i zaczął rozpaczać nad swoim nowym guzem.
- Nie puściło cię jeszcze, co ? – zaśmiałam się.
- Ale że co ?
- Nic, patrz – kiwnęłam mu na rozwaloną ściane, z której odleciał aż tynk. – Twardy masz łeb – stwierdziłam. – Szkoda tylko, że dosłownie, he – zadrwiłam z niego, a ten tylko zmierzył mnie wzrokiem.
- Lou ! – wydarł się.
- Co ? – Boo Bear praktycznie od razu przyleciał.
- Patrz co zrobiłeś, prawie zburzyłeś dom, mogłem zginąć ! – krzyknął pokazując na ściane.
- Ale że co – Tommo popatrzył zdezorientowanym wzrokiem na mnie, podczas gdy ja tylko wywróciłam oczami.
- Posprzątaliście ? – spytałam rzucając im podejrzliwe spojrzenia.
- Oczywiście, że tak – wyprostowali się dumnie biorąc ręce za siebie.
Naturalnie nie wierzyłam im, dlatego postanowiłam sama to sprawdzić. Weszłam do salonu i o dziwo wszystko było na swoim miejscu. Aż dziwnie.
- Nie ufasz nam ? – oburzyli się.
- Nie – uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w strone kuchni, w której krzątał się Liam z resztami wczorajszego jedzenia.
Popatrzyłam z politowaniem na Nialla i Louisa, a ci tylko zrobili niewinne miny.
- On nam tylko troszeczke pomógł – powiedział farbowany.
- No ta, na pewno. Gdzie jest Harry ? – spytałam tatuśka.
- Tu jestem – usłyszałam seksowną chrypke i znajomy dotyk na swoich biodrach. – Tęskniłaś ? – wymruczał mi do ucha.
- Śmiesz wątpić ?
Lokaty lekko się zaśmiał i obrócił mnie przodem do siebie muskając tym samym moje usta.
- Nie przy ludziaaaach – oburzyli się wszyscy dookoła.
- Ej właśnie, my dzisiaj jedziemy do ciebie, no nie ? – wyszczerzyłam się do Styles’a.
- Eeee – przeciągnął drapiąc się po tyle głowy.
- Jakie eeee ? – popatrzeliśmy na niego zdezorientowani.
- No jedziemy – uśmiechnął się sztucznie.
- Pawasz entuzjazmem – rzuciłam sarkastycznie siadając na krzesełku.
- No żartuje przecież, tylko mam nadzieje, że nie zrobicie z mojego domu takiego burdelu jaki zrobiliście tutaj – popatrzył w tym momencie na Tomlinsona.
- Przecież to ty zawsze najbardziej bałaganisz ! – oburzył się.
- Ale za to wczoraj byłem grzeczny.
- Mhm, grzeczny byłeś, już ja wszystko słyszałem – Payne popatrzył tym swoim znaczącym spojrzeniem na lokersa, a ten tylko go szturchnął w ramie.
- Idę się spakować – rzuciłam udając się w kierunku wyjścia. – A wy ?
- Bitch please, my się nawet nie rozpakowaliśmy – chłopcy zaczęli się głupowato śmiać, a ja tylko wywróciłam oczami i potatajałam z powrotem na góre, gdzie zrobiłam porządek ze swoimi rzeczami.
Po niecałych dwóch godzinach, gdy wszyscy już wstali, zjedliśmy śniadanie i szykowaliśmy się do opuszczenia rodzinnego miasteczka Liama, po czym mieliśmy ruszyć do Holmes Chapel. Chłopak już się pożegnał ze swoją rodziną, jednak ruszyć nie mogliśmy, ponieważ Zayn przez cały czas siedział w łazience i się szykował w zasadzie nie wiem do czego.
- Malik bambusie ruszaj dupe, ile można stać przed lustrem ! – ryknął Boo Bear, po czym czarnowłosy szanownie opuścił pomieszczenie.
- Nie chce wyglądać tak jak Hazza – powiedział chłopak uśmiechając się wrednie.
- Ty lepiej popatrz na siebie, bo wyglądasz jak trzecia płeć – oburzył się Styles, po czym mulat już się na niego rzucił z pięściami, jednak Daddy Directon ich od siebie oddzielił.
- Jesteście beznadziejni – skomentował. – I obaj wyglądacie jak debile – dodał i wszyscy wreszcie wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do Tour Busa, między czasie chłopcy oczywiście musieli siebie nawzajem dogryzać, ale od paru dni jest to standard.
Po paru godzinach jazdy po raz kolejny zatrzymaliśmy się w ‘normalnym’ domu, jakim jest dom Harrego. Szczerze mówiąc troche się obawiałam spotkania z jego rodziną, bałam się tego jak mnie przyjmą jako jego dziewczyne, czy mnie polubią etc. No ale Kędzierzawy cały czas powtarzał, że wszystko będzie w porządku, bla bla bla i nawet jeśli będą do niego sapać, to on nic sobie z tego nie zrobi, bo to jego decyzja. Za bardzo mnie nie podbudował tym zdaniem, no ale mniejsza …
Ledwo przekroczyliśmy próg, na Hazze rzuciła się jakaś dziewczyna, w miare ładna brunetka, której na pierwszy rzut oka nie poznałam. Była to naturalnie jego siostra – Gemma – którą znałam, ale ostatni raz ją widziałam dawno dawno temu, obie byłyśmy wtedy jeszcze małe.
Zaraz po tym dołączyła ich mama i zaczęła Harrego wyściskiwać tak jakby wrócił z wojny. Zaraz po tym rzuciła się na pozostałych chłopców, ale oni byli już do tego przyzwyczajeni.
- Pamiętacie Sam ? – uśmiechnął się zadając to pytanie.
- Nie – rzuciła sucho Gemma.
- No więc … - zmieszał się lekko. – To jest Sam – powiedział wskazując na mnie, a ja machnęłam lekko stojącym naprzeciwko mnie kobietom i dopiero potem zdałam sobie sprawe z tego jakie to było głupie. – No i jest moją dziewczyną – dodał, co troche zdziwiło jego siostre, bo jej mina była nie za ciekawa.
- Miło mi – podałam rękę do jego matki, a do siostry tylko się lekko uśmiechnęłam.
- Przygotuje wam coś do jedzenia, na pewno jesteście zmęczeni podróżą – odparła Anne i ruszyła do kuchni.
Nie byliśmy zmęczeni, bo dopiero co odjechaliśmy od Liama, ale chłopcy żarciem nigdy nie pogardzą. Udaliśmy się wszyscy w kierunku pokoi, w których mieliśmy się zatrzymać na najbliższy tydzień. Tak, tydzień. Sama nie wiem czemu tak długo, ale jakoś przez ten czas nie mają nic szczególnego do roboty, ani koncertu, ani wywiadu, więc się będą byczyć.
- Fajny masz pokój – zaczęłam się śmiać widząc oblepione plakatami ściany.
- Sprawdź łóżko – zaczął poruszać zabawnie brwiami, na co ja tylko wywróciłam oczami. 
- Harry … co będzie z Zaynem ?
- Nie gadajmy o nim – poprosił i usiadł na tym jakże wygodnym łóżku biorąc mnie na kolana.
- Musimy. Kiedy się w końcu pogodzicie ?
- A musimy się w ogóle godzić ? – skrzywił sie.
- Głupio się pytasz, przecież jesteście w jednym zespole. No i jesteście też przyjaciółmi.
- Sam, jestem wykończony podróżą, dopiero co przyjechaliśmy – jęknął.
- Przespałeś całą podróż ! – szturchnęłam go w ramie. – Nie kłam.
- Dobra, jutro z nim pogadam – powiedział na odczepke jak sądze.
- Obiecujesz ?
- Taa …
- No okej ale pamiętaj, że jak tego nie zrobisz to …
- Nieeeeee – zaczął się drzeć. – Nie rób mi tego, błagam !
- Tak – uśmiechnęłam się zwycięsko. – Żadnego …
- Nie powiesz tego – wszedł mi w zdanie.
- Ale to naprawdę żadnego …
- Nie odważysz się …
- … seksu … przez …
- Dzień ? – spytał z nadzieją.
- Nie – wyszczerzyłam się. – Do końca trasy.
- Co !? – oburzył się. – Ale przecież trasa będzie trwała do … - zaczął liczyć na palcach. – Do … - potem robił jakieś obliczenia w powietrzu, ale za bardzo mu się to nie udało. – No długo, no !
Nic nie odpowiedziałam tylko zaśmiałam się pod nosem i opuściłam jego pokój ruszając na dół.

_________________________

zero weny , zero rozdziałów napisanych do przodu , zero pomysłów na kolejne numery , kompletne zero =,= i przepraszam za jakiekolwiek błędy ale nie sprawdzałam tego tylko po prostu na szybko napisałam , byle coś było ...
nie wiem kiedy uda mi się coś wymyślić , ale postaram się dodać NN jak najprędzej.