środa, 29 lutego 2012

number thirty one

Późnym popołudniem chłopcy wrócili z sesji zadowoleni jak nigdy. Jak widać zdjęcia się udały. Siedziałam w pokoju Zayna i czekałam tam na niego od dobrych dwóch godzin. Ten gdy tylko mnie zobaczył zamknął za sobą drzwi, po czym dopadliśmy do siebie nawzajem jakbyśmy się nie widzieli od lat. Zaczęliśmy się namiętnie całować i widać było, że Malik ma ochote na coś więcej jednak nie byłam w stanie. Odkleiłam się od niego nie mogąc przestać myśleć o tej jednej jedynej rzeczy, która cały czas była w mojej głowie.
- Coś się stało ? – popatrzył na mnie nieco zdziwionym wzrokiem.
- Nie mogę … Zayn … - popatrzyłam na jego zdezorientowany wyrast twarzy. – Zrobisz coś dla mnie ?
- Wszystko – odparł bez namysłu.
- Kup mi test ciążowy – palnęłam, a temu mało co paczałki z orbit nie wyskoczyły.
- Jak to test ciążowy ? – powtórzył z niedowierzeniem. – Sam, to niemożliwe, przecież cały czas się zabezpieczamy – zaczął panikować. – Boże, co teraz będzie ? Przecież ty masz dopiero 17 lat, ja 19, to za wcześnie, na dodatek zespół, nie, nie, nie, to nie może być prawdą – chodził po pokoju zdenerwowany jak nigdy, zaczął się cały trząść, zauważyłam nawet że zaczyna mieć coraz bardziej szklane oczy.
Cholera … źle sformułowałam pytanie.
- Zayn – stanęłam naprzeciwko chłopaka. – Uspokój się.
- Jak mam się uspokoić ? Czy ty wiesz co teraz będzie ? – patrzył na mnie z takim strachem w oczach, jakiego jeszcze nigdy wcześniej u niego nie zaobserwowałam. – Ale … Nie – dodał.
- Co nie ?
- Nie usuniesz tego dziecka – powiedział stanowczo. – Nie możesz, nie pozwole ci na to. Damy rade, nie martw się, wszystko będzie dobrze, zaopiekuje się wami – przytulił mnie mocno do siebie, a ja stałam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Zayn – zaśmiałam się odsuwając się od niego.
- To nie jest śmieszne.
- Jest – odpowiedziałam nadal się śmiejąc.
- Bo ?
- To nie chodzi o mnie, głuptasie. Nie jestem w żadnej ciąży – odparłam, a temu widocznie kamień spadł z serca, bo widać było że poczuł wyraźną ulge.
- To po co ci te testy ?
- To dla Megan.
- Megan jest w ciąży ? – zapytał zdziwiony.
- Nie wiem … wydaje mi się, że tak ale ona nie chce dopuścić do siebie tej myśli.
- Nie wiedziałem, że ma chłopaka.
- No bo nie ma – zrobiłam poker fejsa.
- No to z kim miałaby być w tej ciąży ?
- Pojęcia nie mam – wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Nieźle … - skomentował.
- To jak ? Kupisz mi je ?
- Mowy nie ma – uśmiechnął się wrednie.
- Co !? Ale przecież powiedziałeś, że …
- Bo wtedy jeszcze nie wiedziałem o co chodzi – wszedł mi w zdanie.
- No prooosze – zrobiłam maślane oczka. – Nie oprzesz się tym błękitkom – zaczęłam mrugać jakby mi coś do oka wpadło, a ten tylko się zaśmiał.
- Nie mogę, zrozum. Co ludzie pomyślą jak zobaczą Zayna Malika z testami ciążowymi ?
- No na pewno nie pomyślą, że jesteś w ciąży o,O
- Nie, ale pomyślą że moja dziewczyna jest.
- Przecież nikt nie wie, że ją masz.
- Sam – powiedział najspokojniej jak tylko potrafił. – Tabloidy będą dociekać, no bo niby po co mi te testy ? Wszyscy się dowiedzą, chłopcy się dowiedzą, a co najgorsze, Harry się dowie. Musimy być ostrożni.
- Założysz okulary i kaptur i nikt cię nie pozna – odparłam ze słitaśnym uśmieszkiem.
- Idź sama.
- Zwariowałeś ?
- Dlaczego ?
- Nie mogę ! Przecież … eee … - zaczęłam się jąkać. – No po prostu nie mogę i już.
- Wstydzisz się ? – zaśmiał się słodko.
- Nie o to chodzi.
- No to o co ?
- Malik … - powiedziałam z grozą.
- Dasz rade – odparł z uśmiechem i musnął delikatnie moje usta.
- Swoją drogą … dziękuję.
- Za co ?
- Za to, że gdybym to ja była na miejscu Meg, to byś nas nie zostawił.
- Nie mógłbym – odpowiedział i ponownie posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.

__________________________

*ba dum tss* 31 XD . zostawcie ślad ;)

wtorek, 28 lutego 2012

number thirty

Następnego dnia spałabym do wieczora, gdyby nie fakt, że zostałam brutalnie obudzona przez natarczywy dzwonek. Ktoś się nachalnie dobijał do drzwi, a ja zdałam  sobie sprawe z tego, że chłopcy pojechali dzisiaj na sesje i jestem jedyną osobą w domu, dlatego czy chce czy nie chce – będę zmuszona otworzyć. Oczywiście, że nie chciałam, bo nie chciało mi się w ogóle otwierać oczu, a co dopiero wstać, zejść na dół etc … to zbyt męczące. W końcu jednak – gdy owa osoba nie odpuszczała  - postanowiłam się podnieść i z pretensją zeszłam na dół.  Gdy byłam już na miejscu i ślamazarnym krokiem dążyłam do drzwi, dojrzałam również kierującego się w te strone Louisa.
- Louis ? – popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Wstałaś ? – zdziwił się.
- Myślałam, że jestem sama. Czemu nie pojechałeś z chłopcami ?
- Kiepsko się czuje – odparł robiąc usta w podkuwke.
- No to idź się połóż, ja otworze – powiedziałam i doszłam do drzwi otwierając je.
- Cześć ! – usłyszałam entuzjastyczny głos po drugiej stronie. – Eee … Sam ?
- To radosne powitanie miało być skierowane do kogoś innego jak mniemam ? – wejrzałam na dziewczyne.
- Myślałam, że pojechałaś z chłopcami.
- W takim razie po co tu przyszłaś skoro myślałaś, że mnie nie ma ? – zmierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem.
- Eee … bo kwiatki – odparła zmieszana.
- No, no … - wywróciłam oczami. - Właź – zaprosiłam przyjaciółke do środka i ruszyłyśmy w strone pokoju wypoczynkowego. – Lou ! – wydarłam ryjca na cały dom. – Megan przyszła ! Idź do niego, ja się ogarne i zaraz do was dołącze.
- Okej.
Poszłam do łazienki i obmyłam twarz zimną wodą. Przeczesałam włosy pare razy palcami po czym stwierdziłam, że wyglądam znośnie z tego względu gdyż iż ponieważ dzisiaj cały dzień miałam siedzieć w domu, więc co mi zależy. Założyłam swoje ulubione rurki, ciemny t-shirt, na to pierwszą lepszą bluzę i poczłapałam do przyjaciół. Zdaje się, że przeszkodziłam im w rozmowie, bo jak tylko weszłam – umilkli.
- Ja mogę iść … - powiedziałam.
- Przestań – odezwała się Meg i poklepała miejsce obok siebie. – Obejrzymy coś?
- Wypożyczyłem niedawno fajny film – odparł Boo Bear i ruszył w kierunku DVD wkładając do niego płyte.
Zaraz po tym położył się z powrotem na łóżku i zaczęliśmy się wszyscy wpatrywać w ekran.
Szczerze powiedziawszy spodziewałam się czegoś bardziej dennego, zważając na to, że to LOUIS wypożyczył ten film, ale ku mojemu zdziwieniu nie był on wcale taki zły. Gdy minęło jakieś pół godziny, Meg zaczęła się dziwnie zachowywać.
- Wszystko dobrze ? – spojrzałam na nią.
- Tak … - odparła niepewnie. – Nie – poprawiła się po chwili i z dłonią na ustach wybiegła z pokoju.
Natychmiast ruszyłam za nią.
Zamknęła się w łazience i miała zawzięte spotkanie z tygrysem. Po kilku minutach wyszła.
- Meg … ? – posłałam jej pytające spojrzenie.
- Śląska – odparła.
- Co ?
- Kiełbasa. To tylko zatrucie …
- Jadłaś kiełbase śląską ? – zapytałam zdziwiona. ( dop. aut.: nie wiem jakie są kiełbasy w Anglii, więc niech już będzie ta śląska xd )
- Od Nialla.
- Nialler dał ci swoją kiełbase ? – zapytałam jeszcze bardziej zdziwiona. – Niemożliwe.
- A jednak – uśmiechnęła się sztucznie i ruszyła w kierunku kuchni.
- Chcesz herbaty ? – spytałam.
- Moge chcieć – odparła i zaczęła przygotowywać sobie coś do jedzenia.
- Co ty robisz ?
- Zgłodniałam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – stwierdziłam. – Skoro się zatrułaś to może lepiej nic nie jedz dopóki ci nie przejdzie ?
- Nic mi nie jest – zapewniła i zaczęła smarować sobie chleb nutellą, po czym dodała na niego plasterki ogórka kiszonego, a na koniec wypsikała kanapke ketchupem, musztardą i chrzanem o,O
- Eee … będziesz to jadła ?
Ta tylko pokiwała twierdząco głową i zaczęła konsumować chleb, podczas gdy ja patrzyłam na nią z obrzydzeniem.
- Megan … - zaczęłam. – Czy … no wiesz … - zaczęłam się jąkać.
- Co ?
- Wiesz o co mi chodzi.
- Nie wiem.
- No bo ten twój apetyt … - powiedziałam niepewnie. – I wymioty …
- Już wiem – przerwała mi. – I nawet nie waż się tego kończyć.
- Ale czy to jest w ogóle możliwe ?
- Nie.
- Na pewno ? Pomyśl dokładnie, czy nie było takiego razu kiedy …
- Sam – ponownie mi weszła w zdanie. – Powiedziałam … nawet tego nie kończ.
- Może na wszelki wypadek zrób testy ?
- Nie ! – krzyknęła. Zdziwił mnie jej ton. – To tylko zatrucie – dodała już nieco spokojniej.
- Ale wiesz, że w razie czego to …
- Wiem – nienawidze kiedy mi przerywa. – Mogę na ciebie liczyć – dodała za mnie. – Pójdę już, pozdrów chłopców, pa – zrobiła ostatni kęs kanapki i ruszyła w strone wyjścia, zostawiając mnie samą z setkami pytań i chaosem w głowie.

____________________________

NO I NR 30 JUŻ XDD SZYBKO IDZIE :D

poniedziałek, 27 lutego 2012

number twenty nine

- Eleanor – powiedział najcichszym tonem na jaki tylko było go stać.
A H A .
- Moge już iść ? – popatrzyłam na Liama, a ten uśmiechnął się i kiwnął mi na drzwi.
Jaki on dobroduszny …
Podniosłam swój zad z podłogi i ruszyłam w kierunku łazienki. Zamknęłam się w środku lecz po chwili usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi i popatrzyłam na stojącego przede mną Zayna z głupawym uśmieszkiem.
- Serio ? – popatrzyłam na niego z dezaprobatą. – Eleanor ?!
- No co ty – zaśmiał się i wszedł do środka. – Powiedziałem tak dla zmyły.
- Ta … – burknęłam. - Miałeś odpowiedzieć szczerze.
- Przecież to tylko gra, sami tak mówili.
- No niby tak, ale …
- Nie ma żadnego ale – przerwał mi. – Jakbym wybrał ciebie wszyscy zaczęliby coś podejrzewać. A Hazza to już zupełnie. On nie może się dowiedzieć, przecież wiesz.
- Wiem.
- No właśnie – uśmiechnął się uroczo i musnął moje usta. – Chodź, wracajmy – złapał mnie za ręke i ruszyliśmy z powrotem do chłopców.
Dla niepoznaki najpierw weszłam ja, a po jakiejś minucie Zayn. Po tym co zastaliśmy, domyśliliśmy się gra już się skończyła. Harry z Louisem robili zawody kto zje najwięcej marchewek w przeciągu minuty, a Nialler im sędziował. Liam natomiast siedział z Danielle gdzieś w kącie i się miziali. Eleanor oglądała znudzona SpongeBoba i zerkała kątem oka na wydurniających się jełopów.
- Co jest ? – usiadłam obok niej.
- Nic – wzruszyła ramionami.
- Coś nie tak z Lou ?
- Nie, wszystko w porządku – wysiliła się na uśmiech.
- Eleanor … - zmierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem, a ta tylko wywróciła oczami.
Wzięłam ją za ręke i poszłyśmy do pokoju obok. Zamknęłam za nami drzwi i popatrzyłam podejrzliwie na siedzącą naprzeciwko mnie dziewczyne.
- Gadaj mi tu wszystko, ale to już – zarządziłam, zakładając ręce na pierś.
- Nie mogę …
- Bo ?
- Bo mnie weźmiesz za kompletną idiotkę !
- No cóż – uśmiechnęłam się głupio, a ta posłała mi mordercze spojrzenie. – Nie masz takiej potrzeby … żeby się wygadać ? – popatrzyłam na nią. – Od razu będzie ci lżej, jak podzielisz się z kimś swoją że tak powiem tajemnicą.
- Skąd to wiesz ?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Tak myśle.
- Ukrywasz coś ? – popatrzyła na mnie podejrzliwie.
- Ja ? – zaśmiałam się sztucznie. – No gdzie …
- Sam.
- Nie – odpowiedziałam stanowczo. – A teraz mów co cię gryzie – dodałam i usiadłam naprzeciwko niej zakładając noge na noge i zrobiłam mine psycholoszki. – Chodzi o Louisa, prawda ?
- Tak, chodzi o Louisa – burknęła niezadowolona, że to wszystko aż tak widać.
- A dokładniej ?
- Ostatnio między nami się nie układa … - zaczęła. – Boje się, że niedługo … no wiesz.
- Macie kryzys, to normalne w każdym związku – odparłam bezproblemowo. – Niedługo to minie i wszystko wróci do normy, zobaczysz – uśmiechnęłam się do niej.
- Sam, ty nic nie rozumiesz …
- No to mi wyjaśnij.
- Wydaje mi się, że Lou … - zacięła się. – Wydaje mi się, że on mnie zdradza – dodała, a ja w tym momencie zakrztusiłam się własną śliną.
- Widze światło w tunelu – wydukałam nie mogąc złapać tchu.
Dziewczyna podleciała do mnie i zaczęła mnie klepać po plecach, dzięki czemu po paru minutach kasłania, wszystko było już dobrze.
- Chciałaś mnie zabić – jęknęłam obrażona. – Jak mogłaś ?
- Sam, ja mówie poważnie – powiedziała stanowczo.
- Dobra, skąd te podejrzenia ?
- Intuicja – odparła, a ja w odpowiedzi tylko prychnęłam.
- Nie zdawaj się nigdy na intuicje. A poza tym … emmm … troche głupio mi o tym mówić, ale …
- No co ?
- Podoba ci się może Zayn ? – zrobiłam głupią mine.
Głupia mina do głupiego pytania pasuje wręcz idealnie.
- Sam, czy ty słyszałaś co ja do ciebie przed chwilą powiedziałam ? To Lou zdradza mnie, a nie ja jego.
- Nikt tu nikogo nie zdradza, przestań – burknęłam wywracając oczami. – Ale odpowiedz.
- Hmmm … cóż …
Zastanawia się ? ONA SIĘ ZASTANAWIA.
- Nie potrafie oceniać chłopaków będąc w związku.
- Mhm takie kity to wciskaj babci.
- Nie, naprawdę. Jedynym chłopakiem, który mi się podoba jest Louie.
- Świetnie, więc niech tak zostanie – powiedziałam z uśmiechem.
  
*

Byłam w pokoju Harolda i zbierałam wszystkie swoje rzeczy, pakując je do torby.
- Co ty wyrabiasz ? – ujrzałam w wejściu zdziwionego Kędzierzawego, który zdaje się obserwował mnie od jakiegoś czasu.
- Pakuje się nie widać ? – nie przerwałam nawet czynności, dalej oporządzałam jego ‘apartament’ z moich klamotów.
- Wybierasz się gdzieś ?
- Wyprowadzam się.
- Dokąd ? – spytał ponownie ze zdziwioną miną.
- Do pokoju gościnnego – uśmiechnęłam się, a ten najwyraźniej poczuł ulge.
- Nie możesz zostać tutaj ?
- Nie chce – wzruszyłam ramionami i biorąc torbe ruszyłam w kierunku wyjścia, gdy ten złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Po co ty to robisz ? – spytał. – Przecież słyszałaś co Zayn powiedział. On woli Eleanor – posłał mi wredny uśmieszek.
- Eleanor jest z Lou debilu – syknęłam i wyrwałam się z jego uścisku.
- Ale gdyby nie to, wolałby być z nią niż z tobą.
- Mhm – mruknęłam dla świętego spokoju i wyszłam z jego pokoju.
On jest głupszy niż myślałam. Ale tym lepiej dla nas.
Ruszyłam do swojego nowego pokoju i zahaczyłam po drodze o pokój Malika.
- Kędzierzawy się w życiu nie zorientuje – powiedziałam uradowana.
- Skąd ta pewność ?
- On niczego nie podejrzewa – odparłam. – Znaczy nie ma pojęcia, że to coś więcej niż tylko sex. Jeśli nadal będziemy tak dobrymi aktorami, nie kapnie się dopóki sami mu o tym nie powiemy.
- Świetnie – rzucił z uśmiechem po czym przyssał się do moich ust.
________________________________

ostatnio zapomniałam podziękować za ponad 10k wyświetleń , bo na szybko dodawałam rozdział , więc teraz to robie . DZIĘKUJE ZA PONAD 10K WYŚWIETLEŃ XD ♥

sobota, 25 lutego 2012

number twenty eight

Siedziałam z Zaynem zamknięta w jego pokoju, jednak to co się działo na dole słyszeliśmy bardzo dokładnie. Panował tam istny chaos jednak nie było to niczym nowym. Dzikie wrzaski, piski, huki … pewnie znowu kłócą się o pilota, albo ostatniego naleśnika – pomyślałam. Postanowiliśmy, że zejdziemy do nich żeby uspokoić ich dałny, jednak na cud nie liczyliśmy. Zdawaliśmy sobie sprawe z tego, że przy nich będziemy musieli zachowywać się tak jak dawniej, dlatego żeby zaspokoić swoje wzajemne chcice, postawiliśmy na szybki numerek. Po 10 minutach zeszliśmy do tej bandy przygłupów. Widok jaki zastaliśmy w ogóle nas nie zdziwił. Louis biegał po pokoju z majtkami na głowie wydzierając ryj, że jest super-bohaterem, Harry z Liamem bili się jak baby wydając przy tym nieokiełznane dźwięki, a Nialler robił za tło i śpiewał opery o,O .
- Haaaaaaaaaaarry – wrzeszczał Lou i wskoczył na niego przygniatając go tym samym, że biedak nie mógł oddychać.
- O hej – uśmiechnął się do nas Liam gdy nas zobaczył, udając że jako jedyny jest normalny.
Chłopcy momentalnie przestali wykonywać wcześniejsze czynności i popatrzyli na naszego poker fejsa i zaczęli się głupio tłumaczyć.
- Może dla odmiany zrobilibyście coś normalnego ? – spytałam na co cała piątka wybuchła głośnym śmiechem. – OK. …  - odpowiedziałam sama sobie.
- Zagramy w coś ? – spytał podekscytowany Nialler.
- Taaaaaak, zagraaajmy – ryknęli wszyscy na raz i usiedli w kółku na podłodze.
- Ale w co ?
- W scrabble ! – pisnął Lou.
- Jeeee – ucieszył się Liam, podobnie z resztą jak reszta chłopców.
- Nie, nie, nie – przerwał im Harold. – Prawda czy wyzwanie – popatrzył na mnie.
- Czemu mówiąc to wejrzałeś na mnie ? – spytałam zdezorientowana.
- Zagrasz ?
- Nie.
- Musisz.
- Bo ?
- Obiecałaś. (dop. aut. rozdział 17)
- Kiedy ? – zdziwiłam się.
- Taaak, obiecywałaś, pamiętam – odezwał się Liam i poklepał miejsce obok siebie.
Wywróciłam oczami i usiadłam z pretensją na podłodze.
- Gdzie są dziewczyny ? – zapytał po chwili Tomlinson.
- Jakie dziewczyny ? – spytaliśmy równo z Zaynem.
- Danielle i Eleanor tu są – odparł.
- Od kiedy ?
- Od jakiejś godziny – wzruszył ramionami. – Zeszły na chwile na dół, nie wiem po co.
- Może po to, żeby odpocząć przez chwile od tych ciągłych wrzasków ? – spytałam głupio, a ci się oburzyli.
Zaraz po tym Lou wstał z miejsca i stanął na schodach.
- Elea, kotku, gdzie jesteś ? – powiedział przesłodkim głosem na co wszyscy się zaczęliśmy z niego napierdalać; ten jak zwykle szczelił focha, ale po minucie już ze wszystkimi normalnie gadał. Po jakiejś chwili do pokoju wróciły dziewczyny.
- Hej – przywitałam się, na co odpowiedziały tym samym i zajęły miejsce na podłodze.
- To jak, gramy ? – zapytał podekscytowany.
- Pewnie – uradowała się Danielle. – Uwielbiam grać w butelke.
- Widzisz Sam ? – popatrzył na mnie lokaty. – Niechaj entuzjazm tej oto niewiasty, udzieli się także tobie – powiedział dając mi błogosławieństwo.
- Niedoczekanie - burknęłam.
- Nialler ! – ryknął Zayn. – Butelka.
Blondyn podniósł swój zacny zad i otworzył barek gdzie było pełno pustych od alkoholu butelek. Boże, z kim ja mieszkam … położył ją na środku i zajął miejsce w okręgu.
- Skoro jesteśmy wszyscy, to może zadzwonie też po Megan, co ?  - rzuciłam. – Chętnie przyjdzie.
- Eeee … - przeciągnął niepewnie Lou, na co posłałam mu pytające spojrzenie. – To … ymm … - zaczął się jąkać.
- Co ?
- To za długo potrwa – powiedział w końcu. – Zacznijmy już – zarządził i jako pierwszy zaczął kręcić butelką.
- Heeeeeej, a dlaczemu ty kręcisz jako pierwszy ? – oburzył się Horan.
- Bo jestem najstarszy – odpowiedział z satysfakcją, że chyba pierwszy raz w życiu przydał mu się ten fakt i uśmiechnął się podekscytowany do Harrego, na którego wypadło.
- Nieeeeee – jęknął Loczek.
- Pytanie czy wyzwanie ? – poruszył zabawnie brwiami i posłał mu wyczekujące spojrzenie.
- Wyzwanie – odparł na co wszyscy zaczęli wydawać dziwne odgłosy.
- Bardzo mnie to cieszy, z tego względu gdyż iż ponieważ mam dla ciebie przezajebiste zadanie – powiedział z bananem na ryjcu.
- Jakie ? – spytał niepewnie.
- Idź mi po marchewki.
- Banaalne zadanie ! – krzyknął uradowany i wstał z miejsca i w podskokach niczym Czerwony Kapturek udał się do kuchni. Zaraz po tym zadowolony wrócił i podał mu 9 marchewek zajmując swoje miejsce.
Louis posłał mu dziwne spojrzenie.
- Coś nie tak ?
- Ja jeszcze nie dokończyłem – powiedział i zrobił fejspalma, na co Hazza ponownie zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki. – Idź mi po marchewki do warzywniaka, na dodatek żeby było ci tak fajnie jak ci zawsze jest, gdy to robisz – idź nago – dodał z podłym uśmieszkiem na twarzy.
- W życiu, chce pytanie ! – ryknął, gdy chłopcy się na niego rzucili, zdzierając z niego ciuchy.
- Emmm … dziewczęta ? – zwrócił sie do nas Liam, przerywając gwałcenie Harolda. – Odwróćcie się lepiej, ponieważ po tym co zaraz zobaczycie, możecie mieć uraz do końca życia i pewne problemy z normalnym funkcjonowaniem.
Popatrzyłyśmy na siebie nawzajem i z trudem powstrzymując śmiech, zakryłyśmy sobie oczy rękoma. Gdy Harry opuścił pokój, Horan ruszył za nim z kamerą, by go uwiecznić, dzięki czemu będziemy mieć dowód, że na pewno wywiązał się ze swojego zadania.
Po niecałych dziesięciu minutach wrócił blondyn i ubrany już Styles z kilogramem marchewek i pięcioma paczkami chipsów.
- Co to ? – spytała Danielle wskazując na Lays’y. – Tak bardzo spodobało ci się paradowanie bez ubrań po mieście, że wstąpiłeś też do spożywczaka ? – zaśmiała się, na co wszyscy z wyjątkiem Harolda zareagowali tak samo.
- Nie, to ja – odezwał się Niall. – Za bardzo lubie kasierke w spożywczym, żeby zmuszać ją do oglądania … tego – dodał wskazując na krocze Loczka, na co dostał od niego szczała w łeb.
- Gramy dalej – zarządził Kędzierzawy i zaczął kręcić butelką.
Wypadło na Malika.
- Uuuu – uśmiechnął się wrednie. – Wyzwanie ? – popatrzył na niego zachęcająco.
- Prawda.
- Nie ! – krzyknął. – Weź wyzwanie !
- A może ja nie chce ?
- Dobra – burknął obrażony i zaczął gadać coś na ucho do Tomlinsona, na co ten przytaknął głową.
- Musicie się naradzać ? – zadrwił brunet.
- Tak – odpowiedział i zaczął zacierać ręce. – Ale szczerze.
- No …
- Która z tych oto obecnych w tym zacnym gronie dziewcząt, podoba ci się najbardziej ?
Malik posłał mu tępe spojrzenie.
- Spoko stary, nie mamy nic przeciwko – odezwał się Lou. – No nie, Liam ?
- Yhym – przytaknął.
- Dziwne pytanie.
- To tylko gra – zaśmiali się. – No wal.
Brunet zmierzył lokowatego mściwym wzrokiem i zaczął po kolei patrzeć to na mnie, to na Eleanor, to na Danielle. Serce to mi waliło jak głupie.
- Musze do wc – odparłam i chciałam wstać z miejsca, jednak Liam mnie pociągnął z powrotem na podłoge.
- Pójdziesz za minute.
- Nie, musze teraz.
- Sam, to tylko chwila … no dalej Malik – popatrzył na niego wyczekująco.
- Ale żeby potem nie było – zaczął.
- No która ? – niecierpliwili się chłopcy.
Sama byłam ciekawa.
- Eleanor – powiedział najcichszym tonem na jaki tylko było go stać.
________________________

informować kogoś ? pisać . ; )
twitter : @ZarrysLover

piątek, 24 lutego 2012

number twenty seven

Stałam pod łazienką do której przed chwilą wszedł Malik i czekałam aż w końcu łaskawie ją opuści. Po dobrych 15 minutach drzwi się otworzyły, a z wewnątrz wyszedł chłopak w samych bokserkach, na dodatek był cały mokry, bo pewnie brał prysznic. Patrzyłam na niego jak Horan na żarcie i mało co nie zaczęłam się ślinić. Jezus Maria takich ludzi powinno się trzymać zamkniętych, przecież to jest sam sex, nic tylko ruchać *_* . po paru minutach gapienia się na niego opamiętałam się i zaczęłam swoje wielkie przemówienie.
- Hej – mruknęłam. Dobry początek – pomyślałam. – Wszystko okej ?
- Pewnie – wzruszył obojętnie ramionami i udał się w kierunku swojego pokoju.
Stałam jak wryta i po chwili ruszyłam za nim.
- Na pewno ? – popatrzyłam na niego podejrzliwym wzrokiem.
- A czemu nie ?
- No wiesz …
- Chodzi o ciebie i Harrego ? – spytał. – Sam, ja ci coś mówiłem.
- Ale co ?
- Przestań się oszukiwać, przecież ciągnie cię do niego jak mnicha do nieba, cygana do skrzypiec, głodnego do chleba, jak pijaka do szklanki, do miodu niedźwiedzia, na oślep, na pallicho, ciągnie cię do niego jak wędrowca do drogi, karciarza do kart, na złe i na dobre, na Bóg wie jak, jak wszyscy diabli i wszyscy anieli, co się w twoich oczach tak na mnie zawzięli …
Stałam jak wryta i bez słowa patrzyłam na niego z miną WTF.
- Co ty pierdolisz ? – wydukałam w końcu.
- To był cytat.
- Kto normalny używa cytatów w zwykłej rozmowie ? – posłałam mu dziwne spojrzenie.
- Nieważne, chodzi o to że wszyscy widzą te chemie między wami, tylko ty cały czas zaprzeczasz i mówisz że tak nie jest.
- No bo tak nie jest.
- Widzisz ? – zaśmiał się. – Po co ty to robisz ?
- Zayn posłuchaj mnie – stanęłam naprzeciwko niego. – Powtarzam ci to po raz setny. Między nami nic nie ma.
- Między wami jest coś i to bardzo dużo, tylko nie chcesz się do tego przyznać.
- Co ty sugerujesz ?
- Że go kochasz ? – popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, a ja się zakrztusiłam własną śliną.
Zaczął mnie klepać po plecach i pytać czy wszystko w porządku.
- Nie, nie jest w porządku – powiedziałam. – Harry to tylko i wyłącznie kumpel, zrozum, że … - zacięłam się. – Nic do niego nie czuje – dodałam cichszym tonem.
- Nic ?
- Zupełnie nic – odparłam. – Czuje coś, ale do kogoś innego – popatrzyłam mu głęboko w oczy. – I nie udawaj, że nie wiesz, że chodzi o ciebie.
Ten nic nie odpowiedział, tylko patrzył się na mnie przez jakiś czas bez słowa. Krępująca cisza. Chwała mu za to, że po kilku minutach ją przerwał. Znaczy nie dosłownie. Przybliżył swoją twarz do mojej i już po chwili zaczęliśmy się całować. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i zaczęłam bawić się jego gumką od bokserek, gdy ktoś wparował do pokoju.
- O mój Boże ! – usłyszeliśmy przeraźliwy pisk, na co natychmiast się od siebie odkleiliśmy. – Co wy …
- Ciiii – przerwałam mu i zamknęłam za nim drzwi, wciągając go za szmaty do pokoju. – Słuchaj Lou, masz siedzieć cicho i nikomu ani słowa, jasne ?
Ten patrzył na nas wystraszonym wzrokiem i nie wiedział co powiedzieć.
- Looouuuis – zaczęłam mu machać rękoma nad ryjem. – Będziesz siedział cicho ?
- Czemu chcecie się ukrywać ? – spytał po chwili zawiechy.
- Dla dobra Harrego – odpowiedział Zayn.
- Mam go okłamywać ? – jęknął.
- Nie okłamywać, tylko nie mówić całej prawdy – odparłam.
- Weeeeee – zaczął ryczeć.
- Tomlinson ! – krzyknęłam. – Ogarnij się.
- Jak długo ? – spytał zawiedziony.
- Dopóki …
- Niedługo sami mu to powiemy – przerwał mi mulat. – Ale do tej pory …
- Ta, wiem, mam siedzieć cicho – bąknął.
- Grzeczny chłopiec – uśmiechnęłam się do niego. – W zamian kupie ci kilogram marchewek – dodałam, a temu humor znacznie się polepszył i wyszedł na pół zadowolony, na pół załamany z pokoju. 

______________

Z TYMI KOMENTARZAMI TO WY PRZECHODZICIE SAMYCH SIEBIE , NAWET NIE WIECIE JAKA JEST MOJA REAKCJA JAK JA WIDZE TAKĄ DUŻĄ DLA MNIE LICZBE O,O DZIĘKUJE DZIĘKUJE DZIĘKUJE ♥
A JUTRO DAM DŁUŻSZY ROZDZIAŁ W RAMACH REKOMPENSATY : )

czwartek, 23 lutego 2012

number twenty six

Zaczęłam się z nim namiętnie całować, był to jeden z najdzikszych pocałunków w moim życiu, ale ten przerwał go po chwili i pokręcił przecząco głową.
- Nie chcesz tego, Sam – powiedział.
- Chce tylko i wyłącznie tego – poprawiłam go.
- Jesteś kompletnie zalana, będziesz tego żałować.
- Ale czego będę żałować ? – spytałam. – Że się przespałam z facetem, na którego od dawna lece ?
- Hazza jest tym na którego lecisz, nie ja.
- Wiem lepiej – odparłam i ponownie się do niego przykleiłam jednak ten nie dawał za wygraną.
- On jest moim przyjacielem, zrozum.
- Moim też. I ma on również dziewczyne … znaczy … babcie o.O – poprawiłam się. – No w każdym razie między nami nic nie ma – powiedziałam i popatrzyłam na niego rozbierającym wzrokiem. – Zayn do jasnej cholery, pragnę cię jak nigdy wcześniej, nie opieraj się – prawie mu to wykrzyczałam; wtedy uległ.
Zaczęliśmy się nawzajem obmacywać, całować, potem rozbierać i takie tam. Malik to prawdziwy bad boy, sex z nim to nie lada wyzwanie. Było to najdziksze, najnamiętniejsze i najbardziej podniecające 15 minut w moim życiu i moge śmiało powiedzieć, że zdecydowanie najlepsze.

*

Rano obudziłam się przykryta kołdrą, która nie wiem skąd się wzięła. Mniejsza z tym, owinęłam się nią i ruszyłam w kierunku kuchni, by spożyć aspiryne, bo kaca miałam niemiłosiernego. Przy stole zastałam opychającego się płatkami Harrego.
- Hej – rzuciłam.
- Cześć – odparł i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. – Gdzie wczoraj byłaś?
- Nigdzie – wrzuciłam tabletke do szklanki z wodą i przyglądałam się jak się rozpuszcza.
- Mhm, nigdzie – powtórzył podejrzliwie.
Nic nie odpowiadając przyłożyłam szkło do ust i jednym duszkiem pochłonęłam całą zawartość.
Zaraz po tym do kuchni zawitał również Niall, którego słychać było już jak tylko się obudził, bo zaczął drzeć ryjca, że jest głodny.
- Co mi zrobiłaś ? – popatrzył na mnie wyczekująco blondyn.
- A może dla odmiany zrobił byś sobie coś sam ?
- Nie lubię zmian – skwasił się. – Proooooszę, zrób mi naleśnikiiiii – przeciągnął i zrobił maślane oczka.
- Dobra – wywróciłam oczami i wzięłam się do roboty. Postanowiłam, że zrobie więcej, żeby wszyscy się najedli, a nie tylko Głodomorra, czyli oszacowałam, że 34 jajka, które są w lodówce z całą pewnością nie starczą, no ale cóż.
Akurat gdy skończyłam, doszli również pozostali chłopcy, czyt. Liam i Louis. Usiedli zadowoleni do stołu i zaczęli pałaszować dany im pokarm.
- A gdzie Zayn ? – spytałam zdezorientowana.
- A nie ma go ?
- No nie.
- Pewnie gdzieś wyszedł.
- Pewnie tak - mruknęłam pod nosem. – Pójdę się ubrać – odparłam i ruszyłam w kierunku pokoju Styles’a, gdzie miałam swoje rzeczy. Odwinęłam się kołdrą, zrzucając ją na podłoge i zaczęłam poszukiwania jakiejś bielizny. Pech chciał, że w tym samym momencie, ktoś zawitał do pokoju …
- Uuu – usłyszałam za sobą głos.
- Tylko się nie podnieć – prychnęłam i złapałam pospiesznie szlafrok, zakładając go w biegu. – Nie nauczyli cię pukać ?
- Nie – odpowiedział zadowolony i wszedł do środka. – Możemy pogadać ?
- Pogadać możemy, pytanie : o czym ?
- O nas – odparł krótko.
- O nas ? – zaśmiałam się. – Jakich nas ?
- Słuchaj Sam … jeśli cię to zadowoli … a zadowoli na pewno – popatrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem. – To … - zaciął się. – Wygrałaś.
Popatrzyłam na niego triumfalnym spojrzeniem i zaczęłam tańczyć ekscytujący taniec.
- Nie rób tego w szlafroku, bo moja hazzaconda …
- Nie kończ – przerwałam mu i przestałam wykonywać jakiekolwiek ruchy.
- Mam dosyć tych gier, rozumiesz ? – powiedział już całkiem poważnie przybliżając się do mnie.
- Nie wiem do czego zmierzasz.
- Wiesz i to bardzo dobrze – był coraz bliżej mnie, a ja z każdym jego krokiem w przód, robiłam krok w tył. W końcu skończył się pokój. Oparłam się o ściane i nie byłam w stanie wykonać kolejnego ruchu, bo stał zbyt blisko mnie. Patrzył mi głęboko w oczy, a jego przyspieszony oddech czułam na swojej twarzy. Chciałam się jakoś z tego wywinąć, ale nie mogłam; nie miałam jak. Jego ręka powędrowała na moje ramie, które zaczął powoli odkrywać. Był tak cholernie delikatny, normalnie jak nie on. Musnął je swoimi rozgrzanymi wargami, a potem coraz bardziej zaczął się przybliżać do mojej twarzy.
- Hej Sam, kupiłem ci … - usłyszeliśmy za sobą głos Zayna, który zaciął się widząc nasz widok. Stał jak wryty i nie wiedział co powiedzieć. W trybie natychmiastowym opuścił pokój i ruszył na dół.
- Zayn, czekaj ! – krzyknęłam i ruszyłam za nim, jednak Hazza mnie zatrzymał.
- Co robisz ? – pociągnął mnie za rękę w swoim kierunku. – Przecież to tylko Zayn.
Popatrzyłam na niego tępym wzrokiem i wyrwałam swój nadgarstek z jego uścisku.
- Harry, w co ty grasz ?
- W nic – wzruszył ramionami.
- Świetnie, w takim razie wypierdalaj do tej swojej Caroline i nie rujnuj mi życia – warknęłam ostro i opuściłam jego pokój trzaskając głośno drzwiami.
____________________________

ASDFGHJKLK DOBILIŚCIE DO 20 Z KOMENTARZAMI *________* W SUMIE BYŁO 21 , ALE NIE WSZYSTKIE SIE DODAŁY NIE WIEM CZEMU , ALE TO CO , DZIĘKUJE WAM BARDZO ♥♥♥

środa, 22 lutego 2012

number twenty five

10 minut później do salonu ponownie zawitał Styles ze swoją nową wybranką.  A w zasadzie starą. I to baaardzo starą. Posłaliśmy jej wszyscy tępe spojrzenia, a ta tylko wietrzyła zęby jakby na coś liczyła.
- No więc … ? - zaczął Louis.
- No więc – przemówił Hazza. – Znów jesteśmy razem – oznajmił.
Chyba nie musze mówić jaka była reakcja ? Zayn zakrztusił się własną śliną, Niall wypluł na niego frytki, które obecnie przeżuwał, a pozostali otworzyli gęby ze zdziwienia i patrzyli na tą blond suke jak na kompletną kretynke. No w sumie to chyba nią była. A w zasadzie nie chyba, tylko na pewno.
- Gratuluje – syknęłam i omijając ich stojących w wejściu ruszyłam do swojego pokoju. Trzasnęłam za sobą drzwi, jednak po jakiejś chwili ktoś ponownie je otworzył. To był Zayn.
- Co jest ? – spytał.
- Nic – burknęłam.
- Przecież widze.
- Po prostu się o niego martwie. Ta suka Caroline go wykorzystuje, a on tego nie widzi. Jest na każde jej zawołanie. Niech ona się lepiej zajmie niańczeniem swoich wnuków, które już dawno powinna mieć, a nie wyrywaniem 18-latków.
- Myślisz, że jest aż taki głupi ?
- A nie ? – popatrzyłam na niego zdziwiona. – Przecież z nią jest, no nie ? To chyba o czymś świadczy.
- A co z tobą ?
- A co ma być ?
- Przecież powiedział, że cię kocha.
- Wiedziałeś ?
- Teraz już tak – uśmiechnął się zwycięsko.
- Wiesz co ? Nie chce mi się siedzieć pod jednym dachem kurwą, zrywam się – powiedziałam krótko i opuściłam pokój Harrego.
- Czekaj – złapał mnie za rękę. – Dokąd idziesz ?
Ja tylko wzruszyłam ramionami i nic nie odpowiadając opuściłam budynek. Miałam taką wielką ochotę się nakurwić, dlatego w tym celu udałam się do pobliskiego clubu. Zasiadłam przy barze i zamówiłam sobie flaszeczkę, którą obaliłam z nowo poznanym menelem. Było miło. Posiedziałabym jeszcze dłużej gdyby nie fakt, że już świtało i tak jakby troche chciało mi się kimać. Lekko, a w zasadzie bardzo chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku domu. Jak sobie pomyślałam, że ta stara ropucha nadal tam jest, to miewałam odruchy wymiotne. Mimo to miałam maleńką nadzieję, że może akurat postanowiła na noc wrócić do domu. Oddałabym za to wszystko.
Z trudnem wczłapałam się na schody i weszłam do środka. Na dzień dobry zaliczyłam przezajebistą glebę, w związku z czym pobudziłam chyba wszystkich. Jak się potem okazało obudziłam tylko jedną osobę. Naturalnie był nią Malik. Czujny jak zawsze.
- Matko boska, gdzieś ty była ?
- Też się ciesze, że cię widze – bąknęłam i zaczęłam zbierać resztki swojej godności z podłogi. Ten natychmiast do mnie podleciał i mi pomógł dojść na kanape.
- Jutro wracam do domu – oznajmiłam.
- Dlaczego ? – spytał zdziwiony.
- Bo jak sobie pomyśle, że mam tego flaka widywać tu co dzień, to mi się zwracają makiełki z Wigilii.
- Wiesz, że to jest też nasz dom ?
- A co to ma do rzeczy ?
- To że my też mamy coś do gadania, jeśli chodzi o ludzi, którzy przebywają w tym zacnym miejscu.
- Myślisz, że to coś da jak powiecie, żeby jej tu nie przyprowadzał ? – prychnęłam. – Jebnie focha, przeprowadzi się do niej i tyle go będzie widziano.
- Tu nie chodzi o niego, Sam – powiedział.
- Nie obchodzi mnie to, mam go dość, mówi jedno, robi drugie i weź tu takiego zrozum.
- Prześpij się, wytrzeźwiej, jutro pogadamy – powiedział i wstał z miejsca.
- Okej – bąknęłam i położyłam głowe o oparcie. – Zayn ? Jesteś tu jeszcze ? – spytałam po chwili.
- Jestem – zaśmiał się.
- Chodź no – wyciągnęłam rękę w jego kierunku chcąc go złapać, ale zważając na fakt, że miałam zamknięte oczy i on stał pare metrów za mną było to trudne do wykonania.
Po raz kolejny się zaśmiał i usiadł obok mnie z pytającą miną.
- Pamiętasz jak się tu przeprowadziłam ? – zapytałam, otwierając jedno oko.
- To nie było tak dawno.
- No wiem, a pamiętasz impreze ?
- Mhm – mruknął.
- Każdy szczegół ?
- Nie każdy, ale mniej więcej wiem co się działo.
- Aha – odpowiedziałam.
- Do czego zmierzasz ? – zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem.
Nie odpowiedziałam nic, tylko łapiąc go za koszulke, pociągnęłam w swoim kierunku i przyssałam się do jego pełnych ust. W tym momencie nie pragnęłam niczego więcej.

_________________________

tak sobie pisze , bo pisze , dodaje , bo dodaje no ale dobra o,O
baaardzo proszę o komentarze , chciałabym wiedzieć ile osób mniej więcej jest na bieżąco , dla was to tylko minutka , dla mnie zaciesz na cały dzień xd .

wtorek, 21 lutego 2012

number twenty four

- Jak ci idzie twoja zemsta ? – rzucił na przywitanie Zayn, gdy weszłam do kuchni.
- Świetnie – odparłam.
- Długo to jeszcze potrwa?
- Szczerze mówiąc to już mi się znudziło – skwasiłam się, na co brunet zaczął się śmiać. – Co ? – popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem.
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz.
- Dla twojej wiadomości jestem w stanie wytrzymać jeszcze przez długi, długi czas, ale po prostu nie chce zamęczać Kędzierzawego, rozumiesz ?
- Tłumacz się, tłumacz – odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem popijając mleko.
Zaraz po tym do kuchni dotarła pozostała część One Direction.
- Jak się spało na kanapie ? – uśmiechnęłam się wrednie do Harrego, a ten tylko posłał mi wrogie spojrzenie, na co zaśmiałam się zwycięsko i opuściłam pomieszczenie, udając się do pokoju wypoczynkowego w celu spędzenia tam całego dnia. Co jakiś czas dochodzili po kolei chłopcy i w ten oto sposób spędziliśmy dzień jak co dzień przed telewizorem, pałaszując puste kalorie. Gdy minęło już kilka godzin usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Albo i nie. Wszyscy nadal wlepiali się w ekran telewizora i nikt nawet nie miał łaski ruszyć swojego leniwego zada, żeby otworzyć owemu gościowi.
- Bez jaj – odezwałam się.
- Co ? – spytali zdezorientowani.
- Otworzycie ?
- Ale co ?
Zrobiłam wewnętrznego fejspalma i udałam się na dół. Otworzyłam drzwi i mało co nie zwróciłam dzisiejszego śniadania. Popatrzyłam tępo na osobę stojącą naprzeciwko mnie i bez zastanowienia z powrotem zamknęłam drzwi, zatrzaskując je tuż przed nosem ‘gościa’. Wróciłam na góre i nadal będąc w szoku usiadłam ponownie na kanapie.
- Kto to był ? – dopytywali się chłopcy jednak ja nie byłam w stanie nawet odpowiedzieć.
- Sam ! – ryknął mi do ucha Niall, opluwając mnie tym samym swoją śliną.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami i udałam, że nic się nie stało.
W tej samej chwili Harry dostał od kogoś SMSa i mało co nie wybuchnął.
- Naprawde nie wiesz ? – popatrzył na mnie z grozą. Wstał na równe nogi i wyglądał jakby miał zaraz wyjść z siebie i stanąć obok.
- Uspokój się – odezwał się Liam.
Zaraz po tym usłyszeliśmy ponowne pukanie do drzwi. Posłałam Styles’owi pytające spojrzenie.
- Pójdziesz otworzyć ? – spytał z ironią.
- Nie – prychnęłam.
- Bo ?
- Jak mniemam to twój gość, sam idź otwórz.
- No prosze, jednak wiedziałaś kto to był.
- Chyba każdy zna ten krzywy ryj, nie mów że cię to dziwi.
- Uważaj na słowa – powiedział poważnym tonem.
- Bo co mi zrobisz ? – zaśmiałam się głupio, a ten mnie olał i udał się na dół do swojego gościa.
- Kto to był ? – dopytywali się wszyscy, gdy Hazza już wyszedł.
- Nie chcecie wiedzieć.
- I tak wiemy – powiedział Zayn. – To ona ? – zapytał, a mówiąc ‘ona’ wszyscy wiedzieli o kogo chodzi. – Wróciła ?
- Na to wygląda …

____________________

MÓJ TWITTER : @ZarrysLover

poniedziałek, 20 lutego 2012

number twenty three

Siedziałam znudzona w ostatniej ławce na angielskim języku i odliczałam do dzwonka. Z nudów wyjęłam komórke z kieszeni i zaczęłam grać sobie w Ice Towera.
- No dalej chujku, skacz, wiem, że potrafisz – powtarzałam po cichu do ludzika.
Nim się zorientowałam nade mną stanęła nauczycielka, a ja wejrzałam na nią jak gdyby nigdy nic i kontynuowałam gre.
- Daj ten telefon – powiedziała ostro. Prychnęłam.
- Jeżeli pani sobie też chce pograć, to mogę pani wysłać, a nie od razu telefon zabierać – powiedziałam. Klasa w brecht. Babka spaliła buraka.
- Jak się nazywasz ? – zapytała.
- A wie pani co to ochrona danych osobowych ? – zapytałam śmiejąc się. Babka spojrzała w listę i zapytała:
- Packet ?
- Panna Packet – poprawiłam ją.
- Nie dyskutuj ! – zaczęła drzeć jape. – Liczę na to, że wyniesiesz coś z lekcji – powiedziała już nieco spokojniej.
- Jak pani skończy liczyć to niech pani da znać – powiedziałam. – A tak na marginesie to nikt z tej lekcji nic nie wyniesie.
- Skoro jesteś taka rozgadana to zapraszam do odpowiedzi – powiedziała.
- Zaproszenie odrzucone.
- Chodź, bo dostaniesz dwie jedynki ! – krzyknęła. Dobra pójde, chociaż jedna będzie.
- Co to jest rewolucja przemysłowa ? – zapytała, gdy byłam już przy tablicy.
- Rewolucja przemysłowa była rewolucją, bo przemysł był ważny bo rewolucyjny – klasa zaczęła się śmiać, a ja oczywiście dostałam sześć ! Hahaha, dobra żartowałam, pała.
Zadowolona jak nigdy, że dostałam jakiś stopnień poszłam z Megan do galerii. Po lekcjach naturalnie. Musze mieć przecież wzorową frekwencje. Przez pół dnia szlajałyśmy się po sklepach, bo chciała ona kupić sobie jakiś ciuch na coś tam, jakaś imprezka jej się szykuje, nie wiem, nie wnikam. Mimo, że straciłyśmy kilka cennych godzin naszego życia, ona nic nie kupiła, bo nic jej nie pasowało. To za obcisłe, to za świecące, w tym wyglądam grubo i tak dalej.
Wieczorem postanowiłyśmy zrezygnować. Ja ruszyłam w kierunku domu chłopców, w którym obecnie mieszkałam, a ona poszła do siebie. Stanęłam przed drzwiami i pociągnęłam za klamke. WTF ? Zamknięte ? Przecież oni nigdy drzwi na klucz nie zamykają, co jest ? Domyśliłam się, że Styles zrobił to specjalnie. Wejrzałam na zegarek. Było po 21. Naturalnie nikogo nie ma w domu, bo każdy ma jakieś zajęcie, a ta oferma siedzi i knuje niecne plany przeciwko mnie.
Zaczęłam walić pięściami w drzwi.
- Czego ? – usłyszałam zadowolony głos Harolda. Śmiał się idiota.
- Otwieraj te jebnięte drzwi, bo jak ku … - zaczęłam, ale mi przerwał.
- To co ?
- Jak otworzysz to się dowiesz.
- No dobra, dobra – zaczął. – Albo wiesz co ? – zapytał. – Nie !
- Harrusiu, kochaniutki ty mój – zaczęłam mówić przesłodzonym głosem. – Chujeczku ty, otworzysz mi drzwiczki ?
- Nie ? – odparł z kpiną.
- Tak kurwa ! – zaczęłam się drzeć i ponownie walić pięściami w drzwi, a ludzie przechodzący chodnikiem gapili się na mnie, jakbym od czubów uciekła.
- Nie otworze ci – powiedział śmiejąc się. – No chyba, że … ładnie poprosisz.
- Proszę – odpowiedziałam cicho.
- Nie słyszałem.
- Proszę no ! – krzyknęłam.
- Dobra, nieładnie poprosiłaś, więc za kare … - zaciął się. – Przez tydzień pierzesz mi ubrania – dodał z satysfakcją.
- Ty się chyba z osłem na mózgi pozamieniałeś – prychnęłam.
- Miłej nocy na wycieraczce – powiedział słodko z zaciszem na ryju, jak mniemam.
- Dobra, no, ale otwieraj wreszcie !
Ten zaśmiał się po raz setny już chyba i przekluczył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Stanął na środku przejścia z bananem na ryjcu. Popatrzyłam na niego jak na idiote i popchnęłam gdzieś na bok, udając się do swojego pokoju.
- Ubrania są w łazience ! – krzyknął za mna.
- Ty chyba kpisz – powiedziałam śmiejąc się, że mi uwierzył i zamknęłam się w pokoju, który z nim dzieliłam. Na klucz oczywiście. Zadowolona jak nigdy odrobiłam wieczorną toalete i poszłam spać, a ten przygłup niech sobie radzi.
_____________________

krótki , wiem i wgl taki jakiś nijaki , ale niedługo zacznie sie dziać , obiecuje ;d