niedziela, 15 stycznia 2012

number one

Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem. Zważając na to, że miałam mało czasu, musiałam się pospieszyć, na to, żeby podzielić się z chłopakami moją jakże radosną nowiną. Tak, mogłabym im to powiedzieć na następnej przerwie, ale nie mogłam tyle czekać. Pierwszą osoba, jaka rzuciła mi się w oczy na dolnym korytarzy był jakiś kot z pierwszej klasy.
- Ej Ty! - krzyknęłam do niego. - Gdzie są przygłupy z 1D ?
- Na 3 piętrze - odparł i udał sie w kierunku wc.
Kierując się po schodach, pobiegłam na 3 piętro gdzie zobaczyłam chłopaków, podpisujących autografy.
- Przestańcie gwiazdorzyć - popatrzyłam na nich dziwnym wzrokiem i wyciągnęłam Harrego za szmaty na pobocze. - Słuchaj,  jest sprawa.
- Jaka?
- Wiesz o tym, że Niall ma za tydzień urodziny, nie? - popatrzyłam na niego, a on spuścił wzrok na podłoge i po chwili wahania odparł bez przekonania, że pamięta o tym od zawsze. - Wstyd - skwitowałam.
- Facebook powiadamia o urodzinach dzień przed, a nie tydzień - zauważył oburzony.
- Zayn! - krzyknęłam, a ten odwrócił się i z bananem na twarzy do nas podszedł. - Wiesz co jest za tydzień?
- Jasne, że wiem - odpowiedział takim tonem, jakby to było głupie, że zadałam mu pytanie, na które odpowiedź jest tak oczywista.
- Chociaż jeden... – powiedziałam podnosząc ręce do góry, dziękując za to Bogu.
- Za tydzień otwierają monopolowy za rogiem! - krzyknął uradowany.
- Co Ty! - Harry zrobił wielkie oczy i w ten oto sposób obaj zaczęli skakać i cieszyć się jak pojebani.
Zrobiłam facepalma i udałam się w kierunku Louisa. Może chociaż on będzie troche bardziej normalny. Chociaż... W sumie to nie miałam ochoty tego nawet sprawdzać.
- Lecimy do Stanów - oznajmiłam krótko i udałam się w kierunku klasy, w której teraz miałam mieć lekcje.
- Co? - zapytał oszołomiony i podbiegł do mnie, stając na przeciwko. - Jakich Stanów?
- Zjednoczonych, a znasz jakieś inne? - popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Stany generalne, stany afektywne, stany emocjonalne, stany skupienia... - zaczął mi wymieniać na palcach.
- Chcesz lecieć do stanów skupienia?
- W sumie to nigdy tam nie byłem.
- Ta, ja też nie, wiesz czemu? Bo nie ma czegoś takiego jak stany skupienia.
- A stały, ciecz i gazy to co? - zapytał z mądralowatą miną.
- Ja mówie o kraju, pacanie - wywróciłam oczami i popchnęłam go, bo stał mi na drodze.
- To gdzie my w końcu jedziemy? - zapytał osupiały, stojąc na środku korytarza.
- Ja nie mam zamiaru nigdzie jechać, bo niczym, nawet rowerem nie przejedziemy Oceanu Atlantyckiego.
- To o czym Ty przez cały czas do mnie mówisz? - zapytał, jakby już totalnie nie wiedział, o co mi chodzi.
- Słuchaj Louis... - powiedziałam, łapiąc go za ramiona i spojrzałam na jego zagubioną twarz. - Ja, Ty, Harry, Zayn, Liam i Niall, za 6 dni, samolot, Unites Stanes of America. Kumasz?
- Unites Stanes of America? Chcesz jechać do Ameryki? - zapytał jakby w końcu załapał.
- Geniusz! - krzyknęłam uradowana.
- A gdzie dokładnie?
- Od początku naszej rozmowy mówię Ci tylko i wyłącznie o Stanach.
- Ta, ale nie rozumiem sensu jechania do miejsca, którego nie ma.
- O czym Ty mówisz?
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że nie ma takiego kraju jak Stany Skupienia - powiedział z dziwną miną. - Widzisz? Sama siebie nie rozumiesz, mała - poklepał mnie po głowie i udał się w kierunku chłopaków.
Nigdy nie będę w stanie zrozumieć ich głupoty. Nigdy.
Postanowiłam, że wszystko na spokojnie im wyjaśnie po lekcjach u nich w domu, to był jednak zły pomysł, żeby powiedzieć im z samego rana, bo o godzinie 8 ich mózgi nie pracują jeszcze zbyt dobrze…

*

Zaraz po szkole udałam się w kierunku ich wspólnego domu, który mają niedaleko mojego własnego. Jest mi oczywiście na rękę, że mieszkają tak blisko mnie, w każdej chwili mogę wbijać do ich wypasionej chaty.
Drzwi wejściowe były zamknięte, jednak mimo to weszłam do środka, bo nie zamknęli się od środka. Bez zastanowienia udałam się na górę, bo przeważnie tam spędzają wolny czas – przed telewizorem, zapychając się pustymi kaloriami na śniadanie, obiad i kolację.
- Siema – rzuciłam i rozejrzałam się po pokoju. Dostrzegłam Nialla, a to oznacza, że nie będę mogła z nimi pogadać. Nie w jego towarzystwie.
- Heeej – odparli chórem, pałaszując chipsy.
Usiadłam na kanapie i położyłam głowę na pół przytomnym Liamie, który sprawiał wrażenie jakby się czegoś naćpał.
- Hej Niall, chipsy się kończą, skoczysz kupić? – spytałam i rzuciłam w jego kierunku monetę.
- Nie kupie chipsów za 5 centów, ale… Pewnie – rzucił obojętnie wzruszając ramionami i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Mamy jeszcze 10 paczek w szafce – odezwał się Zayn.
- Jakbym tego nie wiedziała – prychnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. – Chodzi o to, że nie możemy o tym gadać przy nim.
- Ale o czym? – zapytał zdezorientowany Louis.
- Kto jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć o co mi chodzi.
- Nie możesz mówić jaśniej? – odezwał się Styles.
- Następny… - wywróciłam oczami. - Mówiłam wam w szkole matoły, tak to jest jak mnie nie słuchacie z uwagą.
- Wspominałaś coś o monopolowym – ponownie przemówił Harry.
- O serio? Ja wspominałam? – popatrzyłam na niego z dziwną miną i wstałam z kanapy, stawając na stole. – Więc jeszcze raz… - zaczęłam swoje przemówienie. – Ogłaszam wam drodzy przyjaciele, że równo za 6 dni, wylatujemy do USA. Mówiąc USA, mam na myśli Stany Zjednoczone – popatrzyłam na Louisa. – Wieczorem mamy samolot, także w sobote będziemy na miejscu.
- Po co chcesz tam jechać? – zapytali.
- W sobote wieczorem jest koncert Biebera, po koncercie ma spotkanie z fanami i takie tam, a że Niall jest Belieberem, to wiecie… Pomyślałam, że to świetny prezent na jego urodziny.
Oni popatrzyli na mnie i z uznaniem pokiwali głowami.
- Świetny plan – zaczęli mnie chwalić.
- Mamy też możliwość pogadania z nim tak… Normalnie. Gadałam z jego menagerem i jak się dowiedział, że One Direction chcą być na jego koncercie to wiecie…
- Może Niall będzie One Less Lonely Girl ? – rzucił Harry, poruszając zabawnie brwiami.
- Raczej boy – poprawił go Liam.
- Nie ma takiej piosenki jak One Less Lonely Boy – wybronił się Loczek.
- A może wystąpiłby razem z nim na scenie? – rzucił Zayn, a my popatrzeliśmy na niego i przez chwilę nic nie mówiliśmy.
Po chwili wszyscy zaczęli klaskać i takie tam. Pomysł Zayna okazał się przebić mój.
- No to postanowione, w piątek wylatujemy.
W tym momencie do pokoju wszedł Horan z całym kartonem chipsów.
- Kupiłem jeszcze 4 paczki popcornu i kilo kiełbasy, bo akurat przechodziłem koło mięsnego.
- Świetnie, słuchaj Niall, mamy dla Ciebie super wiadomość! – krzyknął Louis, na co wszyscy popatrzeliśmy na niego takim wzrokiem, że chłopak stracił ochotę na mówienie czegokolwiek. Miał siedzieć cicho. To znaczy miał nie mówić o koncercie.
- Za tydzień lecimy za ocean – uratowałam go.
- Po co?
- Obejrzeć statuę wolności – wymyśliłam na poczekaniu i udałam się w kierunku wyjścia. – Jutro jest impreza u Megan, pamiętacie? – odwróciłam się i wejrzałam na ich zdziwione miny. – Tak myślałam… Bądźcie o 20 – dodałam i opuściłam ich pokój, a następnie dom i wkładając słuchawki do uszu, udałam się w stronę mojej posiadłości.
_______________________________________________________

omnomnomnomm , oto 1 rozdział . XDDD
PS. Wiem , że oni startowali do x factora oddzielnie .

7 komentarzy:

  1. Fajnie się zaczęło <333 Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział *___* Achh, Niall jemu to tylko jedzenie w głowie xD
    @Natalia_x333

    OdpowiedzUsuń
  2. Już kocham tego bloga *,* Co chwilę wybuchałam śmiechem.. A poza tym świetny prezent szykują dla Nialla. Oryginalnie *,* Czekam na kolejny rozdział. Już się nie mogę doczekać <3 [help-me-see]

    OdpowiedzUsuń
  3. hahah, nie wiem czemu, ale 'kilo kiełbasy' najbardziej mnie rozśmieszyło XD no a oczywiście prezent dla Nialla, to naprawdę fajny pomysł ;D czekam na więcej ;)
    @Kramel97

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeah, kocham to ♥ Urodziny Żarłoczka i jego Belieberstwo, i like it ;]

    @MargaaStyles

    OdpowiedzUsuń
  5. Hah kiełbasa :D xd super blog

    OdpowiedzUsuń
  6. mi się tam podobało to o stanach :D ale rozdział zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń