niedziela, 8 grudnia 2013

number sixty three



Wstałam z łóżka skacowana, jak nigdy. To był jednak zły pomysł, żeby mieszać to wszystko razem, ale jak to się robi to się w końcu niewiele myśli. Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą bluze i zeszłam na dół nadsłuchując rodziców. Było cicho, może są w pracy? Może wyjechali? Na zawsze? Oby, proszę.
Skierowałam się do kuchni, a to co zastałam niezbyt mnie ucieszyło. Przy stole siedziała mama, na wprost niej tata i debatowali o czymś bardzo dokładnie, a zaraz obok nich siedział… Horan? Pałaszował płatki z bananem na ryjcu i nawet nie zauważył mojej obecności. Ja pierdole.
- O jesteś – na twarzy ojca pojawił się ten chamski uśmieszek, który chyba po nim odziedziczyłam. – Widze impreza się udała – kiwnął na puste butelki po alkoholu, które chyba mama zniosła z mojego pokoju i przyniosła tutaj.
Olałam jego komentarz i ruszyłam w kierunku blatu, by nalać sobie do szklanki wody. Wrzuciłam pospiesznie aspiryne i nie czekając aż się rozpuści, pochłonęłam wszystko.
- Kac morderca nie ma serca? – zaśmiał się bez humoru, co ponownie olałam.
- Możesz nam coś wytłumaczyć? – tym razem odezwała się mama. – Dlaczego Niall spał przywiązany do kaloryfera z wiaderkiem na głowie? – zapytała, zanim zdążyłam odpowiedzieć na to pierwsze pytanie.
Popatrzyłam na twarz Blondyna, który siedział beztrosko z głową w misce i jak zwykle nie przejmował się kompletnie niczym. Stałam tam tak i słuchałam kazania rodziców, które jednym uchem wpuściłam, drugim wypuściłam. Poważnie, gadali mi przez dobre 15 minut, a ja nie mam pojęcia co, nawet nie wiedziałam, że tak można. Słyszałam tylko coś o jakimś szlabanie, bo podkreślili to dość dobitnie, ale nic poza tym. Gdy spoglądając na nich dostrzegłam, że skończyli ten monolog, kiwnęłam Horanowi, żeby wstał i poszedł za mną i wróciliśmy wspólnie do pokoju.
- Ej Sam, mam do ciebie prośbe – odezwał się Farbowany, siadając na moim łóżku.
- Dopiero, co jadłeś!
- Nie, nie to.
- Nie zawioze cię do żadnego marketu, ani baru, bo jak widzisz nie mam za bardzo jak – machnęłam mu nogą w gipsie.
- Ej właśnie, kiedy ci to zdejmują?
- Nie wiem, za pare dni, a co?
- No bo ta prośba… słuchaj, jade za pare dni do Irlandii, do rodziców, no nie i tak jakby moja mama twierdzi, że to już najwyższy czas na wesele i potem dzieci no i…
- Co – przerwałam mu, dostając jakiegoś histerycznego napadu śmiechu. – Masz 19 lat i jesteś… Niallem – zaczęłam się krztusić nie mogąc wytrzymać, jednak momentalnie spoważniałam, gdy dotarło do mnie to, co chce mi przekazać. – NIE BĘDĘ TWOJĄ MASZYNĄ DO RODZENIA DZIECI – powiedziałam stanowczo.
- Ale…
- Do końca cię pojebało Horan? Chcesz mi zniszczyć rok życia? Ja musze imprezować, pić alkohol i uprawiać seks z kim chce i kiedy chce, mam 18 lat, ogarnij się – trzepnęłam go w łeb, na co ten głośno zawył z bólu.
- Nie tooo – zaczął się masować po obolałym miejscu. – Chce tylko, żebyś pojechała ze mną i poudawała moją dziewczyne – dodał robiąc podkuwkę z ust.
- Co?
- No.
- Serio?... Co jest z twoją matką nie tak?
- Przekonasz się jak ją poznasz – wzruszył ramionami. – To jak?
- Myślisz, że uda mi się wymknąć z domu na kilka dni bez zauważenia rodziców?
- Przecież oni nawet się nie zorientują i tak cię nie kochają – odparł bezproblemowo.
- Za dużo czasu spędzasz z Haroldem – trzepnęłam go w głowę. – Sory Nialler, nie da rady ale jak chcesz to mogę ci kogoś skołować.
- Byle była dobra.
- Kto jak kto, ale ty nie powinieneś na żadną narzekać – mruknęłam.
- Dobra, ja zwijam, adijos muczacza – rzucił i opuścił mój pokój, a zaraz po tym dom.
- Sam? – nagle przede mną pojawiła się mama. – Ubieraj się, zaraz wyjeżdżamy.
- Gdzie? – popatrzyłam na nią zdezorientowana.
- Do lekarza.
- Po co?
- Zdjąć gips.
- Dzisiaj? Mieli mi go zdjąć dopiero w sobote – zrobiłam dziwną minę, a moja mama popatrzyła na mnie, jak na wariatke.
- Dzisiaj jest sobota.
Co? Sobota? Dzisiaj? Wtf?
- Dobra – rzuciłam pospiesznie i zaczęłam się ogarniać. Po kilku, może kilkunastu minutach byłam już gotowa. Zeszłam ostrożnie ze schodów kulejąc jak zwykle i zakomunikowałam mamie, że możemy już jechać. Droga nam się udała, bo nie było jakichś strasznych korków, za to kolejka u lekarza była przeogromna. Dawno w ogóle mnie tutaj nie było. W sensie u lekarza. Mało choruje, jak już to od razu trafiam do szpitala, nie bawie się w takie głupie wizyty kontrolne. Od razu mi się przypomniała moja wyimaginowana akcja z ciążą i z tym, jak Hazza praktycznie siłą zaciągnął mnie do ginekologa… ta, to były czasy.
- Następny! – usłyszeliśmy zza drzwi do gabinetu. Nareszcie. Ile można czekać?
- Iść z tobą? – mama wejrzała na mnie z troską.
O tak, teraz to się przejmuje, dlaczego nie patrzyła na mnie takim wzrokiem rano, jak mi dawała szlaban?
- Poradze sobie – mruknęłam i weszłam do gabinetu, zamykając za sobą drzwi. – Dzień dobry – rzuciłam na przywitanie i usiadłam na tym takim łóżku.
- Dzień dobry, jak noga?
- Sztywna.
- Boli?
- Nie.
- No to co, zdejmujemy?
- Taaak – zawyłam z entuzjazmem w głosie.
Cieszyłam się na samą wieść o zdjęciu gipsu, ale jak już zaczął to robić to stwierdziłam, że nie był on wcale taki zły, przyzwyczaiłabym się do chodzenia o kulach, serio. Zgrywałam jednak dzielną dziewczynkę, której nic nie boli i z mocno zaciśniętymi zębami czekałam do końca tego całego zabiegu.

- Co dziś robicie? – spytałam mamy, gdy byłyśmy już w samochodzie i wracałyśmy do domu.
- Idziemy na imieniny do cioci Stacy – oznajmiła skręcając gdzieś, gdzie na pewno nie znajdowała się nasza ulica.
- Gdzie ty jedziesz?
- Do marketu, musimy zrobić zakupy.
- Aha – mruknęłam, jednak po chwili dotarło do mnie to, co przed chwilą powiedziała. Idą na imieniny? Czyli, że co? Chata wolna? O Boże, jednak Jezus mnie kocha. – Moment, czyli że wychodzicie wieczorem?
- Wychodzi-my – zaakcentowała ostatnią sylabę, patrząc na mnie znacząco. Nie wiedziałam o co jej chodzi. – Idziesz z nami – no, teraz wiem o co jej chodzi. I myliłam się myśląc, że Jezus mnie kocha. Nienawidzi mnie.
- Po cooo? – zawyłam zrezygnowana.
- Bo to twoja rodzina.
- No i? Tam będą sami starzy ludzie, zanudze się na śmierć.
- Nie będzie tam nikogo starego, będzie wujostwo w naszym wieku.
- No przecież mówie – mruknęłam.
- Poza tym będą twoje kuzynki, będziesz miała swoje towarzystwo.
- Mamo… - wejrzałam na nią żenującym wzrokiem. – One mają po 12 lat.
- No i? Też kiedyś tyle miałaś.
- Właśnie. Kiedyś i miałam. Teraz już nie. Proszę cię… nie, nawet BŁAGAM. Nie każ mi tam iść. Mogę złożyć cioci życzenia telefonicznie, poza tym ta noga… - wskazałam na nią. – Lekarz nie kazał mi chodzić zbyt wiele.
- Tam będziesz tylko siedziała.
- Mhm, wierzysz w to? Będą te małe rozwrzeszczane bachory, które na pewno nie dadzą mi posiedzieć w spokoju nawet minuty.
- Wyrażaj się.
- No ale przyznaj, że tak będzie! Dajcie mi odpocząć w domu, stęskniłam się ze kanapą w salonie… - zrobiłam smutną minkę patrząc na nią oczami szczeniaczka, na co tylko ciężko westchnęła.
- Jak uda ci się przekonać ojca to w porządku… będziesz mogła zostać.
- Yay – ucieszyłam się, klaszcząc w ręce jak mała dziewczynka.
- Zaczekaj tutaj, ja zrobie szybko zakupy i zaraz wracam. Chcesz coś na wieczór? – zapytała, wychodząc z auta. Mmm, czyli że już założyła, że zostanę w domu, ekstra.
- Może jakieś chipsy i napoje.
- Ile napoi?
- Nie wiem, kilka.
- Po co ci tyle? To tylko jeden wieczór – popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Dużo pije – uśmiechnęłam się sztucznie. – Poza tym zostanie na kiedyś, po co chodzić po 10 razy do marketów.
Ta nic nie odpowiedziała, tylko pokręciła głową i ruszyła w kierunku budynku. Wyjęłam pospiesznie telefon i zaznaczając jako odbiorców większość kontaktów z mojej listy wystukałam na ekranie: Dziś wieczór. Impreza u mnie. Zabierz alko i znajomych. Co mi tam.

_______________

łe łe łe, nudny wiem, ale coś nie miałam pomysłu. sorx

6 komentarzy:

  1. Masz 19 lat i jesteś… Niallem .Najlepszy argument świata. ha ha ha .Co ty gadasz jest świetny !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, nie mogłam z Nialla "Przecież oni nawet się nie zorientują i tak cię nie kochają" XD
    Dobry jest rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha Super czekam na nn Przecież jesteś..... Niallem xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesuu . *-*
    Jak Ja ten Blog Koocham . !
    Czekam Na NEXT . !
    Jak Coś To Powiadom Mnie Na TT o Nowym Rozdziale .. ; )) xx
    @Niebieeskookaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć i czołem. Po raz chyba trzeci czytam Twoje opowiadanie, i po raz trzeci obserwuje, jak zmieniłaś styl pisania. Początek nie był zły, po prostu wszystko było bardzo krótko opisane, bez zbędnych udziwnień, opisów. Stopniowo zaczęłaś urozmaicać tekst, i w końcu całością, wyszło Ci to na serio nieźle. Podobały mi się u ciebie dialogi, to jak fajnie przedstawiłaś szczególnie Louisa, i on chyba wyszedł Ci najlepiej. Brakowało mi trochę reakcji fanek na to wszystko, jednak głównie opowiadanie na prawdę miło się czyta, jest wciągające i śmieszne. Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ! Nominowałam cię do Libsten Awards :D więcej informacji znajdziesz na : http://life-is-no-only-the-pain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń