wtorek, 5 listopada 2013

number sixty


Zeszłam z trudem po schodach i pokuśtykałam do kuchni, biorąc do ręki wiadomość, która leżała na stole. Jesteśmy w delegacji, wrócimy jutro. Jedzenie masz w lodówce, odpoczywaj i nigdzie nie wychodź. Kochamy Cię. Śmieszne. Zgniotłam kartkę i niczym piłką do kosza, wrzuciłam ją w kąt pomieszczenia. Ruszyłam do lodówki, sięgając z niej jogurt pitny i praktycznie jednym duszkiem pochłonęłam całą jego zawartość. Dużo myślałam w nocy. Nad tym, co mi powiedzieli rodzice, nad tym o czym rozmawiałam z chłopcami. O tym wszystkim, co działo się w tamtym świecie. Mimo problemów było fajnie. Bardzo fajnie. Cholera, miałam tam naprawdę dobre życie i nie zapowiada się, żeby tutaj było podobnie. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do Harrego.
- Sam? – usłyszałam jego głos po może 2, 3 sygnałach.
- Chyba – mruknęłam. – Możesz przyjechać?
- Do ciebie?
- Mhm.
- Teraz?
- Tak, teraz.
- Stało się coś? – wyczułam niepokój w jego głosie.
- Przyjedziesz? – ponowiłam pytanie z lekką irytacją.
- Uhm, tak, pewnie, za 10 minut jestem – odparł rozłączając się, a ja rzuciłam telefon na mebel, udając się do swojego pokoju. Odpykałam poranną toaletę, ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania i z powrotem zeszłam na dół. Po krótkim czasie usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, na którego dźwięk od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Otworzyłam je i ujrzałam niepewną głowę Harrego, wyglądającą zza muru.
- Nikogo nie ma, nie musisz się tak skradać – zaśmiałam się, na co chłopak wszedł z ulgą do środka.
- Co się wczoraj stało? – zapytał, człapiąc po schodach do mojego pokoju.
- Nic takiego – wzruszyłam ramionami. – Poza tym, że rodzice uważają, że to wy jesteście wszystkiemu winni i zabronili mi się z wami spotykać.
- Co? – Hazza zaczął się głupio śmiać. – Żartujesz, tak?
Moja mina jednak nie wskazywała na to, bym żartowała, więc chłopak momentalnie spoważniał.
- Ej no, moment. Jak to nasza wina? Przecież to nie my kierowaliśmy tym samochodem, który na ciebie wjechał, ani nie my zmuszaliśmy cię do picia alkoholu – zaczął się bronić, na co posłałam mu dziwne spojrzenie, wracając myślami do dnia, kiedy po raz pierwszy napiłam się wódki.

- No weź, Sam! Nie bądź cykorem! – wydzierał się Styles. – To tylko jeden głupi kieliszek!
- Powiedziałaś, że jak my wypijemy, to ty też – oburzył się Niall.
- Żartowałam – odparłam szybko i wstając z podłogi zaczęłam uciekać z domu Malika, na co chłopaki ruszyli od razu za mną w pogoń. Czując lecącego prosto na mnie Louisa, zaczęłam się powoli godzić z faktem, że nici z mojej ucieczki… Przygwoździł mnie całym sobą do podłogi i odwrócił twarzą do siebie.
- Mam ją, szybko! – ryknął, na co pozostali natychmiast do nas podlecieli.
- Trzymaj jej głowę – nakazał Hazza, przykładając mi gwint butelki do ust. Zaczęłam się wiercić i kręcić i w ogóle wszystko, jednak bez skutków. Przechylił flaszkę do góry, a już po chwili poczułam gorzki smak w ustach. Zaczęłam się kwasić i krztusić, jednak chcąc, czy nie, musiałam połknąć to ohydztwo.
- Zwycięstwo! – ryknął Horan.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, bo tak strasznie mnie paliło, jedyne, co robiłam to gestykulowałam w dziwny sposób, chcąc im dać do zrozumienia, żeby dali mi coś do picia.
- A, a, a – wyciągnął przede mną rękę Lou. – Pierwszy bez popity – dodał z głupawym uśmieszkiem, na co ja tylko wywróciłam oczami i zaczęłam brać głębokie wdechy i wydechy.
- O mój Boże, Sam, ty zioniesz ogniem – zląkł się Nialler.
- O mój Boże, Niall, jesteś idiotą – przedrzeźniłam go, ledwo mówiąc.
- Jestem z ciebie dumny, Sam – uśmiechnął się z uznaniem Liam.
- Wszyscy jesteśmy – poprawił go Zayn.
- Nigdy więcej – powiedziałam stanowczo.

Następnego dnia:
- HAZZA, WÓDKA SIĘ SKOŃCZYŁA! – ryknęłam na cały dom.
- Co mówiłaś? – w drzwiach zjawił się Lokaty z dwoma flaszkami w dłoniach, na co moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
- Kocham cię – szepnęłam, wyciągając rękę po jedną z butelek.
- Często to słyszę – zarzucił nonszalancko włosami.

- Oj no weź! – krzyknął wiedząc o czym myślę. – Mieliśmy wtedy po 13 lat!
- Już wtedy byłeś zakochany w sobie – pokręciłam z niedowierzeniem głową.
- Ale przyznaj, to były dobre czasy.
- Ta, zwłaszcza wtedy, gdy nas przyłapali…

- Harry, zbliża się północ, rodzice mnie zabiją, że jeszcze nie wróciłam – powiedziałam ze strachem w głosie, zerkając na zegarek.
- Gdyby ci kupili komórkę, nie byłoby żadnego problemu – odparł polewając. – Pij, nie pierdol.
- Nie powinnam, chyba już jestem pijana…
- Nie jesteś pijana, skoro trzeźwo myślisz – zaśmiał się. – Dopijemy to do końca i idziemy spać.
- Odprowadzasz mnie do domu – powiedziałam, przykładając kieliszek do ust i pochłonęłam całą jego zawartość. – Zostało jeszcze na 2 kolejki – zauważyłam.
- Chyba na 20 – poprawił mnie, wyciągając spod łóżka kolejne pół litra i zaczął głupkowato poruszać brwiami.
- Skąd to masz? – zdziwiłam się, jednak skłamałabym mówiąc, że nie ucieszył mnie ten widok.
- Zajumałem starszym z barku.
- Pójdziemy do piekła – pokręciłam głową, wpatrując się w przeźroczyste cudo. – Słyszałeś to? – zlękłam się spoglądając z przerażeniem na Lokersa.
- Co?
- Ktoś pukał?
- Co? Nie, wydawało ci się – uspokoił mnie, nalewając napoju do literatki, jednak przerwał słysząc podejrzany hałas na dole. – Ktoś puka – powiedział do mnie z przerażeniem w oczach.
- NO CO TY.

- Już wtedy byłaś ironiczna – zaśmiał się. – Każde twoje zdanie przesiąkało sarkazmem.
- Cicho, co było dalej? – pochłonęło mnie wspominanie dawnych czasów. Zdawało się, jakby to wszystko było wczoraj. Nie do wiary, że minęło już tyle lat. Kiedy? – Zszedłeś na dół?
- Ta, chyba się sturlałem – prychnął. – Magiczny napój zaczął działać.
- A, tak – zaczęłam się śmiać. – Byłeś nawalony jak szkop.
- Wypiłem więcej od ciebie! Wtedy byłaś taka święta i picie wódki było dla ciebie czymś strasznym. Teraz mogłabyś ją pić dosłownie do wszystkiego.
- Rodzice mają rację, że mnie zmieniliście – palnęłam, zastanawiając się nad tym, co powiedział. – Zawsze chcieli, żebym była jedną z tych porządnych dziewczyn z dobrymi ocenami i świetlaną przyszłością – prychnęłam. – Zawiodłam ich…
Harry przyglądał mi się uważnie, a zerkając na niego zauważyłam nutkę niepokoju.
- Żałujesz? – zapytał niepewnie. Nie był do końca przekonany, czy chce znać odpowiedź, jednak mimo to zapytał. – Żałujesz, że się poznaliśmy? Żałujesz, że się zaprzyjaźniliśmy? Żałujesz tych wszystkich chwil, które razem spędziliśmy?
Patrzyłam w jego wystraszone oczy i sama nie wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co chce mu przekazać.
- Gdyby nie wy, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej – zaśmiałam się bez humoru.
- Ta… pewnie wciąż byłabyś dziewicą – dodał, na co dostał szczała poduszką, którą zgarnęłam z łóżka.
- Nie – odparłam po chwili.
- Nie byłabyś? – zdziwił się.
- Nie, nie to. Nie żałuję – uśmiechnęłam się lekko. – Jak mogę żałować, że poznałam pięciu oszołomów, dzięki którym każdego dnia działo się coś, co sprawiło, że nawet chodzenie do szkoły było fajne – zaśmiałam się.
- Zaliczyliśmy sporo przypałów.
- Ta, ciekawe przez kogo? – zapytałam retorycznie.
- Nie musisz brać winy na siebie – odparł poważnie, kładąc rękę na moim ramieniu, na co tylko wywróciłam oczami.
- Wtedy z tym przyłapaniem to była twoja wina – zauważyłam.
- Co? – zaczął się histerycznie śmiać.
- Co co? – nie wiedziałam o co mu chodzi.
- To była twoja pierwsza najebka, masz prawo jej nie pamiętać.
- Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru! – oburzyłam się.
- O czyżby? – podniósł do góry jedną brew, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę tak było.

- Idź sprawdzić co to – wypchnęłam go z pokoju.
- Cooo? – natychmiast zawrócił, chowając się za ścianą. – Dlaczego ja?
- Bo to twój dom!
- Co z tego? Jestem za młody, żeby umierać, idź ty – wypchnął mnie, na co pospiesznie mu się wyrwałam i pobiegłam na łóżko, wywalając się po drodze.
- Ktoś tu za dużo wypił – zaczął się głupkowato śmiać.
- Jezu Harry, zachowujesz się jak dwunastolatek, a masz skończoną trzynastkę – wywróciłam oczami. Widać obraziło go to, bo od razu ruszył odważnie w kierunku drzwi.
- Zapytaj „kto tam?” ! – krzyknęłam za nim.
- Zamknij się! – odkrzyknął, na co tylko się zaśmiałam. Po chwili usłyszałam huk. Wyleciałam z pokoju i stanęłam w wejściu, zakrywając usta dłonią.
- Żyjesz? – nie mogłam opanować śmiechu, patrząc na Hazzę, leżącego na podłodze.
- Kim jesteś? – popatrzył na mnie mrużąc oczy. – Dlaczego się świecisz? Masz aureolę? Jesteś Jezusem? Jesteś trzema Jezusami? Co to za ludzie?
- Nie jest dobrze – mruknęłam, schodząc powoli ze schodów, by nie skończyć tak, jak on. – Wstawaj – podałam mu rękę i pomogłam mu zebrać jego resztkę godności z podłogi. – A teraz idź otwórz drzwi – popchnęłam go.
Stałam za ścianą i uważnie przyglądałam się Lokatemu, jak zmierza ku drzwiom, zza których pukanie coraz bardziej się nasilało.
- Kto tam? – zapytał. Grzeczny chłopiec.
- To ja, Harry! Otwórz! – usłyszeliśmy znajomy głos, na co oboje odetchnęliśmy z ulgą. Otworzył drzwi, a do środka weszła Anne. – Rany Boskie, co tak długo? Ile można stać pod drzwiami? – zapytała kręcąc z niedowierzeniem głową.
- Nie słyszeliśmy pukania – powiedział cicho Styles, nie chcąc za bardzo chuchać w kierunku kobiety.
- Słyszałam huk, co się stało?
- Eeee… - zaczął się drapać w tył głowy. – Fotel się przewrócił – skłamał.
- Sam? – dopiero teraz mnie zauważyła. – Jeszcze tu jesteś? Nie powinnaś być już w domu? Twoi rodzice wiedzą, że wciąż tu jesteś? Rozmawiałaś z nimi? – zadawała strasznie dużo pytań, a do mnie naprawdę niewiele docierało, biorąc pod uwagę mój stan.
- Emm.. tak – odpowiedziałam, sama nie wiem na które pytanie. Nieważne. – Powinnam już iść – dodałam bardzo powoli, nie chcąc przekręcić ani jednego słowa.
- Dobrze się czujesz? – podeszła do mnie, macając moją twarz.
Pokiwałam głową, wstrzymując powietrze. Nie wiem, co sobie myślałam, może że wydychając powietrze z nosa też poczuje alkohol? Czy to w ogóle możliwe?
- Odprowadzę ją – wyrwał się Hazza.
- Co? Nie ma mowy, nigdzie was samych nie puszczę o tej godzinie – odparła stanowczo. – Idź po swoje rzeczy, odwiozę cię – dodała, zwracając się do mnie.
Wejrzałam na Hazze i kiwnęłam mu, by poszedł ze mną. Pobiegliśmy pospiesznie do góry, standardowo potykając się na ostatnim stopniu. Potknęłam się ja, za mną był Harry, potknął się i on, logiczne, co nie?
- Auaaa – zawyłam.
- Auaa ja też – jęknął chłopak.
- Co się stało? – usłyszeliśmy głos z dołu.
- Nic! – krzyknęliśmy chórem i szybko weszliśmy do pokoju.
- Kieliszki! – wskazałam na leżące na biurku szkło. – Butelki!
Zaczęliśmy w ekspresowym tempie chować wszystko, co wskazywało na to, że piliśmy, jednak że a) byliśmy pijani, nie ma co ukrywać, no i b) spieszyliśmy się, w wyniku czego kieliszek, który jedno z nas wzięło (chyba wiadomo kto) upadł z ‘gracją’ na podłogę, rozbijając się na maleńkie kawałeczki.
- O kurwa – mruknął Hazza.
- O Boże, powiedziałeś brzydkie słowo – zakryłam sobie dłonią usta.
- Zbieraj to, szybko – nakazał klękając na dywanie i zaczął wybierać szkło, jednak nie mieliśmy na to zbyt dużo czasu.
- Co to było? – usłyszeliśmy za sobą i gdy tylko się odwróciliśmy ujrzeliśmy panią Styles z otwartymi ustami i szeroko rozszerzonymi oczami. – Co?... Co tu się dzieje? – była w szoku, no tak, pewnie nie spodziewała się, że jej 13-letni syn pije alkohol we własnym pokoju. – Co tu tak śmierdzi? – weszła głębiej do pokoju, zauważając butelki po wódce. Wejrzała na wystraszonego Harrego, który patrzył wszędzie tylko nie na nią. – Masz porządne kłopoty, chłopcze – powiedziała stanowczo, zakładając ręce na piersi. – Dzwonie do ojca – dodała, wychodząc z pokoju.

- Mówiłam, że to była twoja wina.
- Upuściłem ten kieliszek przez ciebie, okej?
- JASNE.
- Nieważne… wiesz, co się działo potem?
- Twoja mama zawiozła mnie do domu, a ty wsiadłeś nie do tego auta? – zaśmiałam się na samo wspomnienie.
- One były identyczne – oburzył się. – Każdy by się pomylił.
- Każdy z takim mózgiem jak twój.
- Wiesz co, nie zmieniłaś się aż tak bardzo – odparł. – Wciąż jesteś dla mnie wredna, wciąż ironizujesz na każdym kroku… i wciąż rozbierasz mnie wzrokiem, gdy tylko na mnie wejrzysz – dodał, poruszając brwiami, na co ja dostałam jakiegoś napadu śmiechu.
- Weź się Harry pierdolnij w ten pusty łeb, ty nienormalny chyba jesteś – szturchnęłam go w ramie.
- Za każdym razem jak pijemy kończymy razem w łóżku, nie zauważyłaś? – zaczął się śmiać.
- Nie, nie kłam. Wtedy nie skończyliśmy – dodałam, śmiejąc się pod nosem.
- Ale ty chciałaś – wciąż się śmiał. – Rany, już jako 13-latka byłaś napalona, co z tobą? – popatrzył na mnie kręcąc głową. – Ah tak, sory… to przeze mnie i ten mój urok – znowu zarzucił w ten swój sposób włosami, myśląc, że to atrakcyjne.
- Nie dodawaj sobie, Styles – wywróciłam teatralnie oczami. – I co ty gadasz, że wtedy chciałam?
- Nie pamiętasz, jak się do mnie przystawiałaś w samochodzie?
- Przyśniło ci się coś chyba – prychnęłam. – Za dużo procentów, jak na twoją słabą główkę i miałeś omamy – zaśmiałam się. – Z resztą wciąż masz. Wypijesz 2 piwa i już widzisz jednorożce.
- Jechaliśmy vanem taty, siedzieliśmy na samym tyle, radio było włączone i dzięki Bogu mama nic nie słyszała – zaczął mi tłumaczyć, coś czego w rzeczywistości W OGÓLE NIE BYŁO. Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru, jestem pewna. Prawie pewna.

- Ale będziesz miał dym w domu, jak twój ojciec wróci – powiedziałam bawiąc się swoim zamkiem od kurtki.
- Tobie też szumi w uszach? – zignorował moje słowa i popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Nie? – zdziwiłam się. – Przecież nie słuchaliśmy muzyki.
- Ale mi dziwnie, wszędzie widze światła – zaczął się rozglądać po samochodzie, w którym było CIEMNO. – I dlaczego masz dwie głowy? – zaczął mnie macać po twarzy.
- Nie wiem, taka się urodziłam – wzruszyłam ramionami, zabierając jego dłonie z mojej twarzy i przeniosłam je na swoje kolana. – Ale fajnie było, nie? – zaczęłam się śmiać, sama nie wiem z czego.
- No, o, słuchaj – uciszył wszystko dookoła, nie wiem w ogóle po co ale okej. – Ta piosenka – dodał. – Ona jest super.
- Ty jesteś bardziej super – zagruchałam. – Mam na ciebie ochotę, Harry.

- Okej, w tej chwili przestań mówić – powiedziałam stanowczo. – Niczego takiego nie mówiłam!
- Owszem, mówiłaś. Od zawsze na mnie leciałaś – zaczął poruszać brwiami w ten swój głupi sposób.
- Myślałam, że twój debilizm mnie już niczym nie zdziwi – powiedziałam pod nosem, wstając z miejsca. – Chcesz coś do picia?
- Wódke – odparł bez namysłu, na co ja podniosłam brwi i obdarzyłam go żenującym spojrzeniem.
- Skończysz pod mostem – mruknęłam, kręcąc z niedowierzeniem głową i ruszyłam w kierunku drzwi, by zejść na dół i coś przynieść.
- Pomóc ci? – ocknął się, wstając z podłogi, na której przez ostatni czas siedzieliśmy i podszedł do mnie.
- W czym?
- Po co masz się męczyć z tymi kulami po schodach, mogę coś przynieść, przecież wiem, co gdzie trzymacie.
- Nie poznaje cię – wejrzałam na niego dziwnym spojrzeniem. – To na pewno ty? Harry? Harry Styles? – zaczęłam go macać po twarzy. – Ktoś ci coś zrobił przez ten czas, co byłam w szpitalu?
- Tak, nawróciłem się, zacząłem chodzić do kościoła co tydzień i odmawiać litanie każdego dnia - odparł sarkastycznie.
- I po co ta ironia, Styles?
- O której twoi rodzice wracają? – zmienił nagle temat.
- Nie wracają – wzruszyłam ramionami.
- Jak to? – zdziwił się. – Wciąż cię nie kochają? – dodał z nutką rozbawienia w głosie.
- Tak dokładnie.
- Czyli nie muszę się obawiać, że mogą wparować do domu w każdej chwili i mnie stąd wyrzucić za to, że spędzam z tobą czas i przeciągam cię na ciemną stronę mocy?
- Pewności nie mam, ale szanse są małe.
- Świetnie – klasnął w dłonie. – Ide coś ogarnąć, a ty może weź jakąś poduszke, czy coś rozłóż, bo mam chyba odcisk na tyłku od siedzenia na tej twardej podłodze – zaczął się macać po pośladkach i z kwaśną miną opuścił mój pokój.
Cały Styles. Nic się nie zmienił.

___________________

okej, czy wy to widzicie? to jest chyba najdłuższy rozdział w historii tego bloga *le bije sobie brawo*  
byłabym serio wdzięczna, jakbyście zostawili po sobie ślad pod postacią jakiegokolwiek, serio, jakiegokolwiek komentarza :) z góry dziena, do kolejnegooo, ale nie przyzwyczajajcie sie do tak długich ;d

8 komentarzy:

  1. Wiesz...podoba mi się...fajny pomysł z tymi wspomnieniami
    przyjemnie się czytało
    czekam na next :)
    @BackForBlue

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste i nic tutaj nie trzeba dodawać. *-* Czekam na kolejny. Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. !zajebisty rozdział!
    jestem ogromną fanką Twojego poczucia humoru , oby więcej takich wspomnień z życia Sam :)
    jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział był genialny tak samo zresztą jak cały blog. Jest to jedno z najdłuższych opowiadań jakie czytałam. Po prostu czytając tego bloga śmiałam się tak, że prawie spadłam z krzesła :) Genialny!!! Czekam na next i zapraszam do mn : http://life-is-no-only-the-pain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam czytać tegoż bloga dzisiaj po 14 i kończę go przed 20 i się dziwię jak mogłaś bloga zawiesić na ponad rok xDD? kobieto a wtedy gdy to się okazało snem to myślałam że jebne ^.^ hahah : 33. A teraz do rzeczy no po prostu MEGA! TO JEST CUDOWNE ZAJEBISTE BOSSKIE I JESZCZE NIEWIEM JAKIE I NIE WYOBRAŻAM SOBIE ŻE KOLEJNY RAZ PRZESTANIESZ PISAĆ! MASZ DOPRWADZIĆ TEGO BLOGA DO KOŃCA! OCZYWIŚCIE ŻYCZĘ CI MULTUM WENY! I MAM NADZIEJĘ E WYRAZZIŁAM SIĘ JASNO ;** W innym wypadku dostanę załąmki wpadnę w depresję i wyladuję w szpitalu psychiatrycznym dla największych zjebców.
    Hahaha : >>
    Pozdrawiam xXx.
    Nieważne kto ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny blog *-* zapraszam do mnie i mojej bff xD crazystories-about-1d-and-lbg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. http://www.gazetawroclawska.pl/plebiscyt/karta/555,one-direction,20673,id,t,kid.html
    Hej dziewczyny głosujemy na One Direction
    Z jednego konta można oddać 5 głosów na każdego
    Więc co dziennie oddajemy :
    - 5 głosów za 1D
    - 5 głosów przeciw One Ok Rock
    Jeśli się uda to przyjadą do Wrocławia w 2015!!!!!!!!!!
    Więc GŁOSUJEMY!!! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń