niedziela, 17 listopada 2013

number sixty one


Przeglądałam sobie tablicę facebooka na swoim iPhone, gdy obczajanie czyjegoś zdjęcia przerwał mi ryk Harrego.
- Meloooooooooo! – wparował do mojego pokoju z kilkoma butelkami alkoholu.
- Nie ma mowy – powiedziałam stanowczo, wstając z miejsca. – W tej chwili idź to odnieś na swoje miejsce.
- Ale przecież pozwoliłaś – powiedział z miną zbitego psa.
- Pozwoliłam ci wziąć jedną butelkę, nie… - zaczęłam liczyć wszystkie, które trzymał. – Osiem – dodałam z politowaniem.
- Ale tutaj nie ma niczego porządnego, same jakieś tanie jabole – prychnął, na co skarciłam go wzrokiem.
- I tak tego wszystkiego nie wypijesz.
- Sam może nie, ale z tobą wszystko jest możliwe – uśmiechnął się uroczo, mrugając jakby coś mu wpadło do oka.
- Nie.
- Pff – prychnął głośno, opluwając się przy tym. – Cienias.
- Nie żaden ‘cienias’ Styles, uważaj na słowa – powiedziałam groźnie podchodząc do niego, na co ten podniósł pytająco brwi do góry.
- Podejmujesz wyzwanie?
- Nie będę się z tobą bawić w żadne głupie zakłady, to dziecinada – wywróciłam oczami, na co ten ponownie zrobił tą swoją pytającą minę, która mówiła coś w stylu ‘o, czyżby?...’ – Nie patrz tak – szturchnęłam go w ramie, na co ten tylko się zaśmiał.
- Nie no lajt, rozumiem, że przez tą całą śpiączkę wyszłaś z wprawy i już mi pewnie nie będziesz mogła dotrzymać towarzystwa w równym, uczciwym piciu przez dłuuugi, długi czas, dopóki nie dojdziesz do siebie… spoko, rozumiem. Jak chcesz to możesz pić co 3 kolejki. Albo nie… może lepiej co 6, żebyś się nie skończyła zbyt szybko, bo…
- Dobra, Styles zamknij się – warknęłam, wchodząc mu w zdanie. – Wcale nie wyszłam z wprawy i jestem pewna, że z naszej dwójki to TY jako pierwszy zaliczysz zgona.
- Taka pewna jesteś? – zadrwił, czym jeszcze bardziej mnie zirytował.
W odpowiedzi wyrwałam mu jedną z butelek, które wciąż trzymał i szybkim ruchem odkręciłam ją, przykładając gwint do ust. Widać zdziwiłam tym Lokersa, bo przybrał naprawdę komiczną minę. Nie chcąc być gorszym, odstawił pozostałe butelki na podłogę, zostawiając w ręce jedną z nich i poszedł z moje ślady.


*


- Idź do niego - bąknęłam ledwo stojąc na nogach.
- Przecież on jest tam – pokazał palcem na siedzącego na stole Tomlinsona.
- To jest Lou, głupku – szturchnęłam go, śmiejąc się.
- To gdzie jest Horan? – zapytał głupio, rozglądając się po pokoju.
- No chyba wciąż na dole – wzruszyłam ramionami.
- Idź ty.
- Nie, ty – popchnęłam go w kierunku wyjścia, w wyniku czego potknął się o leżącego na podłodze Malika i się wywalił. – Boże, cioto – mruknęłam kręcąc głową i podeszłam do leżących alkusów i pomogłam im wstać. – Zayn jak chcesz się położyć to możesz iść do sypialni moich rodziców, tam będzie ci wygodniej.
- Nie będę spać – jęknął. – Mamy bibkeeeee – ryknął wyginając się pod rytm piosenki, która aktualnie leciała.
- Musiałeś sporo wypić, skoro tańczysz – zaśmiałam się.
- Nie, nie, nie. Nie dziś, Sam. Dziś się nie skończę. Dziś piję z umiarem – wydukał machając rękoma jakby to miało mu pomóc brzmieć wiarygodnie.
- Jesteś najbardziej nawalony ze wszystkich – zauważyłam, nabijając się z niego. – Idź spać.
- Okej, ale z tobą – zaczął głupkowato poruszać brwiami. – Ej, właśnie, chodź – złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć.
- Co? Gdzie? – zapytałam zdezorientowana.
- Sypialnia rodziców mówiłaś?
- Co? Co ty pieprzysz, Malik? – nie wiedziałam o co mu chodzi i zanim się obejrzałam byliśmy już zamknięci w pokoju obok. – Jeśli chodzi ci o jakiś szybki numerek to nie, dzięki – powiedziałam zanim zdążył się odezwać.
- Co, hahaha, nie no dobra, nie chcesz to nie, ale nie o to chodzi.
- Gorzej z tobą – znowu zaczęłam się śmiać.
- Patrz, co mam – wyciągnął ze swojej kieszeni malutką torebkę z jakimś proszkiem w środku. Tzn. nie ‘jakimś’.
- Cooooo – zawyłam, wpatrując się w zawartość jak zakochana. – Skąd to masz?
- Chcesz?
- Pytanie! – krzyknęłam uradowana i usiadłam wygodnie na łóżku. – Dawaj – pogoniłam go. – Czemu w ogóle zrobiłeś z tego taką tajemnice?
- Bo mam tego mało – zaczął się śmiać. – Poza tym chłopaki mają już dość.
- Paliliście wcześniej? Beze mnie?! – oburzyłam się.
- Nie? Paliliśmy wcześniej bez ciebie i Harrego – zaczął się głupio śmiać.
- Frajer – mruknęłam. – Hazza się obrazi, jak się dowie.
- To się zamknie razem z Niallerem i zrobią sobie pocieszające gej party, czy coś – odparł bezproblemowo.
- Właśnie, Horan jest załamany, nie śmiej się z niego.
- Przez ciebie.
- Przez Harrego! To on wymyślił tą całą domówke, mieliśmy się tylko troche napić, ja nie planowałam niczego większego.
- Nieważne, teraz macie na sumieniu zrozpaczonego Horana, który jest obrażony na cały świat za to, że został zaproszony jako ostatni.
- Gdyby nie siedział tak długo w Nandos to by został zaproszony jako pierwszy.
- Nie byłby.
- No wiem – zaśmiałam się pod nosem biorąc bucha od Zayna, który już wszystko przygotował.
- Ej w ogóle to – zaczął się krztusić zaciągając się za mocno. – Powiedz… może – kasłał co 2 słowo, to był naprawdę komiczny widok. – Troche dokładniej, ekhm…
- Już? – popatrzyłam na niego z rozbrajającą miną.
- Jakbyś mi pomogła – pokazał kciukiem na swoje plecy. – To by było lepiej – ostatni raz zakasłał, przyjmując wyprostowana pozę. – Dobra, odzyskałem oddech.
- Gratki. Co mam powiedzieć dokładniej?
- No to, co się tam działo – zapukał w moje czoło, na co od razu odepchnęłam jego rękę.
- Nie.
- Czemu? Chce wiedzieć, co robiłem w tym twoim świecie. Czy byłem piękny?
- Ta, idealny jak zawsze – mruknęłam sarkastycznie.
- A moje włosy?
- Byłeś tam łysy.
- Cooooooo? – zawył zszokowany. – O mój Boże, jaaak?!  Dlaczego nic z tym nie zrobiłaś? Dlaczego nie kupiłaś mi odżywki na porost włosów, albo jakieś peruki, która wyglądałaby równie dobrze, co to?! – wskazał w tym momencie na swoją grzywkę. – Jak mogłaś mi to zrobić, nie spodziewałbym się tego po tobie – oburzył się. – Po Niallu tak, po Lou też, Harry pewnie sam by mnie ogolił, nawet po Liamie, ale po Tobie?! Zawiodłaś mnie – pokiwał głową patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. – Nie jesteś godna tego palić – wyrwał mi z ręki lufkę i sam się nią zajął. – Niewiarygodne… - mruczał pod nosem.
Patrzyłam na niego z jeszcze bardziej rozbrajającą miną niż miałam kiedykolwiek, poważnie. Czy ten facet ma jakieś większe zmartwienia oprócz swoich włosów?
- Nie no żartowałam przecież – powiedziałam po chwili patrząc na jego twarz, która wyglądała jakby zaraz miałby się rozpłakać. Położyłam mu rękę na ramieniu, a ten podniósł głowę patrząc na mnie oczami pełnymi nadziei.
- Naprawdę?
- Naprawdę – odparłam z uśmiechem. – Byłeś tam rudy – dodałam, na co ten wydał z siebie większy pisk, niż ten Horana, kiedy zobaczy jakieś żarcie w promocji.
- Ktoś potrzebuje pomocy?! – do pokoju nagle wparował Tomlinson. – Supermaaaaaan!  - ryknął rzucając się na łóżko, na którym siedzieliśmy.
- Nieeeeee – zawyłam. – Tylko nie ty, wyyyyjdź – próbowałam go zwalić z łóżka, jednak było to ciężkie do wykonania biorąc pod uwage fakt, że przygwoździł biednego, zrozpaczonego Malika całym swoim ciałem.
- Nie dam ci go zgwałcić! – krzyknął oplatając go rękoma i nogami. – Nie w tym życiu, tutaj to my o sobie decydujemy, nie ty! Tam pewnie mogłaś wykorzystać nas wszystkich, pewnie robiliśmy, co chciałaś, o mój Boże, na pewno byłem twoim sługą, przyznaj się! – krzyknął zszokowany. – Jak mogłaś?! Robiłem ci śniadania, chodziłem po piwo i oddawałem wszystkie marchewki DORBOWOLNIE?! – zakrył sobie usta ręką. Zayn, czy ty to słyszysz? – wstał z niego, klepiąc go po twarzy, która była cała mokra od łez.
- A ze mnie zrobiła łysego rudzielca – załkał.
- Jak mogłaś – popatrzył na mnie groźnym wzrokiem.
- Co robicieeeeeee? – w pokoju z nikąd pojawił się Hazza. – Skończyły się jabole, a ja wciąż jestem trzeźwy – powiedział smutno chcąc usiąść na krześle, jednak nie trafił w nie i wylądował prosto na podłodze. – Auaaa moja kość ogonowa – zaczął się masować po swoim tyle. – Dlaczego tu nie ma nic miękkiego?
- Harry słyszałeś o tym? Byliśmy jej niewolnikami! – krzyknął Tommo, wskazując na mnie palcem. – A co zrobiłaś Hazzie? Pewnie wyprostowałaś mu loczki!
- O MÓJ BOŻE, CO?! – ten natychmiast podniósł się z podłogi. – Tykałaś moje włosy?! – ryknął zszokowany. – Ty potworze…
- Co – mruknęłam, nie mogąc powstrzymać śmiechu, jednak starałam się być poważna. Ich głupota mnie przeraża. – Nie wyprostowałam ci twoich kręconych loczków, nie martw się – dodałam, na co ten wyraźnie odetchnął z ulgą. – Dodałam troche tynku do twoich dołeczków w policzkach i już nie wyglądałeś tak uroczo, gdy się uśmiechałeś.
- Ty jesteś psychiczna! – ryknął Tommo. – Harry! – wejrzał na niego przerażony. – Pozbyła się twoich dołeczków, dlaczego jej nie zabijesz?!
- Cóż… powiedziała, że jestem uroczy – zrobił flipa, puszczając do mnie oczko.
- Fuj, nieprawda – posłałam mu dziwne spojrzenie.
- I tak jesteś psychiczna – mruknął Louis.
- Dobra, uspokójcie się. Chcecie wiedzieć, jak to było? Mogę wam opowiedzieć wszystko, co tam się działo – ich małe móżdżki na coś się jednak przydały, bowiem podsunęli mi niezły pomysł.
- Nie wiem, czy jestem na to gotów – powiedział cicho Zayn, który swoją drogą jeszcze nie doszedł do siebie po tej strasznej dla niego wiadomości.
- Która godzina? – zapytał Harry. – Okej – dodał, zanim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć. - Niech ktoś skoczy do sklepu po coś do picia, tak na sucho nie będę niczego słuchać.
- Liam niech idzie – odezwałam się.
- O tak, pewnie, tutaj też chcesz o wszystkim decydować i nami kierować? – oburzyli się wszyscy dookoła. – Nie ma tak, Sam. Skończyło się. Wróciłaś do rzeczywistości – dodał Lou.
- To kto? – spytał Hazza.
- Może Liam? – wejrzał na niego Tomlinson.
- Świetny pomysł – klasnął w ręce na co ja tylko posłałam im spojrzenie typu are you fuckin’ kidding me.
Nie mam pojęcia dlaczego im się wydaje, że w tym „drugim świecie” to wszystko wyglądało tak, jakbym ja tam była jakąś królową czy czymś w tym rodzaju, albo jakbym mogła kontrolować każdy ich ruch i myśl. Może dlatego, że Louis jest Louisem, Harry jest Harrym, a Zayn Zaynem? Tak, to może być powód.
- Liaaaaaam! – ryknął Styles, na co tamten prawie od razu się zjawił w pomieszczeniu. – Skoczysz do sklepu po jakieś piwo, dwa, ewentualnie osiem zgrzewek? – zagruchał Lokaty.
- Wy już nie powinniście pić – odparł, patrząc jak Lou leży na Zaynie, a Harry stoi na środku pokoju kiwając się na prawo i lewo.
- Ale Liam… - zaczął spokojnie Hazza. Podszedł do niego i położył rękę na jego ramieniu. – Nikt cię o to nie pytał – dodał, na co tamten przewrócił tylko oczami i opuścił pokój. – Good boy!
- Ide stąd – powiedziałam, wstając z łóżka.
- Co? Gdzie? Miałaś nam opowiedzieć o tamtym życiu!
- Ale nie tu, wracam do siebie, poza tym zostawiliście Nialla sam na sam ze swoją głupotą, to się może źle skończyć.
- Racja – poparli mnie i ruszyli od razu za mną.
- Hej Niall! – krzyknęłam, widząc go siedzącego na parapecie w moim pokoju. – Co robisz?
- Topie smutki w butelce wina – powiedział smutno.
- W butelce wódki – poprawił go Styles.
- To jest twoim zdaniem wódka? – oburzył się Blondyn.
- Wino się nie rymuje – obronił się Lokaty.
- Nie obchodzi mnie to, nienawidzę swojego życia – powiedział biorąc kolejnego łyka.
- Oj no weź, następnym razem będziesz zaproszony jako pierwszy, słowo.
- Jasne.
- Będziesz mógł zadecydować gdzie i kiedy.
- Mhm.
- Posprzątamy cały syf po imprezie.
- Ta.
- Zaplanujesz cały harmonogram.
- Pewnie.
- Będziesz mógł spać na stole i nikt cię z niego nie zepchnie – wejrzałam w tym momencie na Tomlinsona, który się głupio cieszył.
- Woho.
- Kocham twój entuzjazm – mruknęłam sarkastycznie.
- Jutro z samego rana pojedziemy na śniadanie do twojego ulubionego miejscaaaa – powiedział tajemniczo Zayn, na co Horan momentalnie odstawił winiacza i wejrzał na chłopaka oczami, przypominającymi pięciozłotówki.
- O mój Boże, serio?! – ryknął uradowany, wstając z parapetu i rzucił się na niego ze szczęścia.
- Poważnie?... – popatrzyłam na nich z dezaprobatą.
- Ty nie umiesz – mruknął usatysfakcjonowany Malik.
- Okej, wszystko odwołuje – powiedziałam do Farbowanego, jednak ten był w tak wielkiej euforii, że nie zwracał na nic uwagi.
- Wróciłeeeeem – ryknął Payne, wparowując do pokoju z piwami.
- Szybko.
- I efektownie – odparł poruszając brwiami. – Powinno starczyć – położył na podłodze browary, do których jako pierwszy dobrał się Styles. Otworzył jedną puszkę, tak szybko, jakby ktoś zaraz miałby mu ją zabrać i jednym duszkiem pochłonął większą część płynu.
- Woooah, tego mi było trzeba.
- Dobra Sam, opowiadaj.
- Co ma opowiadać? - spytał zdezorientowany Liam.
- Zaraz poznamy szczegóły z życia Sam po tamtej stronie – wyjaśnił entuzjastycznie Harry. – Mam nadzieję, że byłem dobry w łóżku?
- Robiłaś mi naleśniki czy pozwoliłaś umrzeć z głodu? – odezwał się Niall.
- Nie liczcie na to, ona była tam bardziej wredna, niż tu – odparł z pogardą Tommo.
- Tak, zwłaszcza dla ciebie – uśmiechnęłam się do niego ironicznie.
- Dobra, zaczynaj – pogonił mnie Payne, na co ja posłałam im kolejny uśmiech i podniosłam znacząco brwi do góry, co sprawiło, że chłopcy momentalnie spoważnieli i zaczęli mi się z uwagą przyglądać, czekając na to, co za chwilę usłyszą.

__________________

dziwny rozdział, ale jak już wcześniej pisałam, nie mam za bardzo pomysłów xd sory, pracuje nad tym. 
PS. chciałam wam pokazać najsłodszą rzecz ever, bnvcnmbhsrhs imagin ofc ale jaki kochany, nie mogę 


3 komentarze:

  1. Hahah nie moge sb wyobrazić Zayna łysego XDD. To jest najzabawniejszy blog jaki czytam <33. I błagam dodawaj częściej <33. Byś widziała mój zaciesz z twoich żartów. Jakby ktos mnie widział wziąłby mnie za poważnie chorą na mózg. Zresztą wiesz że piszesz cudnie *-*.
    Ok już nie zanudzam. Pozdrawiam
    ~Izzy
    Ps. Zapraszam---> crazystories-about-1d-and-lbg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebistee. Łysy Zayn.. Już to widzę. xd Ogólnie genialne jak zawsze. Nie mogę się doczekać następnego. Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha rozdział superowy rudy Zayn xD Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń