Zeszłam z trudem po schodach i pokuśtykałam do kuchni, biorąc do ręki wiadomość, która leżała na stole. Jesteśmy w delegacji, wrócimy jutro. Jedzenie masz w lodówce, odpoczywaj i nigdzie nie wychodź. Kochamy Cię. Śmieszne. Zgniotłam kartkę i niczym piłką do kosza, wrzuciłam ją w kąt pomieszczenia. Ruszyłam do lodówki, sięgając z niej jogurt pitny i praktycznie jednym duszkiem pochłonęłam całą jego zawartość. Dużo myślałam w nocy. Nad tym, co mi powiedzieli rodzice, nad tym o czym rozmawiałam z chłopcami. O tym wszystkim, co działo się w tamtym świecie. Mimo problemów było fajnie. Bardzo fajnie. Cholera, miałam tam naprawdę dobre życie i nie zapowiada się, żeby tutaj było podobnie. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do Harrego.
-
Sam? – usłyszałam jego głos po może 2, 3 sygnałach.
-
Chyba – mruknęłam. – Możesz przyjechać?
-
Do ciebie?
-
Mhm.
-
Teraz?
-
Tak, teraz.
-
Stało się coś? – wyczułam niepokój w jego głosie.
-
Przyjedziesz? – ponowiłam pytanie z lekką irytacją.
-
Uhm, tak, pewnie, za 10 minut jestem – odparł rozłączając się, a ja rzuciłam
telefon na mebel, udając się do swojego pokoju. Odpykałam poranną toaletę,
ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania i z powrotem zeszłam na dół. Po krótkim
czasie usłyszałam delikatne pukanie do drzwi, na którego dźwięk od razu
ruszyłam w tamtym kierunku. Otworzyłam je i ujrzałam niepewną głowę Harrego,
wyglądającą zza muru.
-
Nikogo nie ma, nie musisz się tak skradać – zaśmiałam się, na co chłopak wszedł
z ulgą do środka.
-
Co się wczoraj stało? – zapytał, człapiąc po schodach do mojego pokoju.
-
Nic takiego – wzruszyłam ramionami. – Poza tym, że rodzice uważają, że to wy
jesteście wszystkiemu winni i zabronili mi się z wami spotykać.
-
Co? – Hazza zaczął się głupio śmiać. – Żartujesz, tak?
Moja
mina jednak nie wskazywała na to, bym żartowała, więc chłopak momentalnie
spoważniał.
-
Ej no, moment. Jak to nasza wina? Przecież to nie my kierowaliśmy tym
samochodem, który na ciebie wjechał, ani nie my zmuszaliśmy cię do picia alkoholu
– zaczął się bronić, na co posłałam mu dziwne spojrzenie, wracając myślami do
dnia, kiedy po raz pierwszy napiłam się wódki.
- No weź, Sam! Nie
bądź cykorem! – wydzierał się Styles. – To tylko jeden głupi kieliszek!
- Powiedziałaś, że
jak my wypijemy, to ty też – oburzył się Niall.
- Żartowałam –
odparłam szybko i wstając z podłogi zaczęłam uciekać z domu Malika, na co
chłopaki ruszyli od razu za mną w pogoń. Czując lecącego prosto na mnie Louisa,
zaczęłam się powoli godzić z faktem, że nici z mojej ucieczki… Przygwoździł
mnie całym sobą do podłogi i odwrócił twarzą do siebie.
- Mam ją, szybko! –
ryknął, na co pozostali natychmiast do nas podlecieli.
- Trzymaj jej głowę –
nakazał Hazza, przykładając mi gwint butelki do ust. Zaczęłam się wiercić i
kręcić i w ogóle wszystko, jednak bez skutków. Przechylił flaszkę do góry, a
już po chwili poczułam gorzki smak w ustach. Zaczęłam się kwasić i krztusić,
jednak chcąc, czy nie, musiałam połknąć to ohydztwo.
- Zwycięstwo! –
ryknął Horan.
Nie byłam w stanie
nic powiedzieć, bo tak strasznie mnie paliło, jedyne, co robiłam to
gestykulowałam w dziwny sposób, chcąc im dać do zrozumienia, żeby dali mi coś
do picia.
- A, a, a – wyciągnął
przede mną rękę Lou. – Pierwszy bez popity – dodał z głupawym uśmieszkiem, na
co ja tylko wywróciłam oczami i zaczęłam brać głębokie wdechy i wydechy.
- O mój Boże, Sam, ty
zioniesz ogniem – zląkł się Nialler.
- O mój Boże, Niall,
jesteś idiotą – przedrzeźniłam go, ledwo mówiąc.
- Jestem z ciebie
dumny, Sam – uśmiechnął się z uznaniem Liam.
- Wszyscy jesteśmy –
poprawił go Zayn.
- Nigdy więcej –
powiedziałam stanowczo.
Następnego dnia:
- HAZZA, WÓDKA SIĘ
SKOŃCZYŁA! – ryknęłam na cały dom.
- Co mówiłaś? – w
drzwiach zjawił się Lokaty z dwoma flaszkami w dłoniach, na co moje oczy
przybrały kształt pięciozłotówek.
- Kocham cię –
szepnęłam, wyciągając rękę po jedną z butelek.
- Często to słyszę –
zarzucił nonszalancko włosami.
-
Oj no weź! – krzyknął wiedząc o czym myślę. – Mieliśmy wtedy po 13 lat!
-
Już wtedy byłeś zakochany w sobie – pokręciłam z niedowierzeniem głową.
-
Ale przyznaj, to były dobre czasy.
-
Ta, zwłaszcza wtedy, gdy nas przyłapali…
- Harry, zbliża się
północ, rodzice mnie zabiją, że jeszcze nie wróciłam – powiedziałam ze strachem
w głosie, zerkając na zegarek.
- Gdyby ci kupili
komórkę, nie byłoby żadnego problemu – odparł polewając. – Pij, nie pierdol.
- Nie powinnam, chyba
już jestem pijana…
- Nie jesteś pijana,
skoro trzeźwo myślisz – zaśmiał się. – Dopijemy to do końca i idziemy spać.
- Odprowadzasz mnie
do domu – powiedziałam, przykładając kieliszek do ust i pochłonęłam całą jego
zawartość. – Zostało jeszcze na 2 kolejki – zauważyłam.
- Chyba na 20 –
poprawił mnie, wyciągając spod łóżka kolejne pół litra i zaczął głupkowato
poruszać brwiami.
- Skąd to masz? –
zdziwiłam się, jednak skłamałabym mówiąc, że nie ucieszył mnie ten widok.
- Zajumałem starszym
z barku.
- Pójdziemy do piekła
– pokręciłam głową, wpatrując się w przeźroczyste cudo. – Słyszałeś to? –
zlękłam się spoglądając z przerażeniem na Lokersa.
- Co?
- Ktoś pukał?
- Co? Nie, wydawało
ci się – uspokoił mnie, nalewając napoju do literatki, jednak przerwał słysząc
podejrzany hałas na dole. – Ktoś puka – powiedział do mnie z przerażeniem w
oczach.
- NO CO TY.
-
Już wtedy byłaś ironiczna – zaśmiał się. – Każde twoje zdanie przesiąkało
sarkazmem.
-
Cicho, co było dalej? – pochłonęło mnie wspominanie dawnych czasów. Zdawało
się, jakby to wszystko było wczoraj. Nie do wiary, że minęło już tyle lat.
Kiedy? – Zszedłeś na dół?
-
Ta, chyba się sturlałem – prychnął. – Magiczny napój zaczął działać.
-
A, tak – zaczęłam się śmiać. – Byłeś nawalony jak szkop.
-
Wypiłem więcej od ciebie! Wtedy byłaś taka święta i picie wódki było dla ciebie
czymś strasznym. Teraz mogłabyś ją pić dosłownie do wszystkiego.
-
Rodzice mają rację, że mnie zmieniliście – palnęłam, zastanawiając się nad tym,
co powiedział. – Zawsze chcieli, żebym była jedną z tych porządnych dziewczyn z
dobrymi ocenami i świetlaną przyszłością – prychnęłam. – Zawiodłam ich…
Harry
przyglądał mi się uważnie, a zerkając na niego zauważyłam nutkę niepokoju.
-
Żałujesz? – zapytał niepewnie. Nie był do końca przekonany, czy chce znać
odpowiedź, jednak mimo to zapytał. – Żałujesz, że się poznaliśmy? Żałujesz, że
się zaprzyjaźniliśmy? Żałujesz tych wszystkich chwil, które razem spędziliśmy?
Patrzyłam
w jego wystraszone oczy i sama nie wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co chce mu
przekazać.
-
Gdyby nie wy, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej – zaśmiałam się bez
humoru.
-
Ta… pewnie wciąż byłabyś dziewicą – dodał, na co dostał szczała poduszką, którą
zgarnęłam z łóżka.
-
Nie – odparłam po chwili.
-
Nie byłabyś? – zdziwił się.
-
Nie, nie to. Nie żałuję – uśmiechnęłam się lekko. – Jak mogę żałować, że
poznałam pięciu oszołomów, dzięki którym każdego dnia działo się coś, co
sprawiło, że nawet chodzenie do szkoły było fajne – zaśmiałam się.
-
Zaliczyliśmy sporo przypałów.
-
Ta, ciekawe przez kogo? – zapytałam retorycznie.
-
Nie musisz brać winy na siebie – odparł poważnie, kładąc rękę na moim ramieniu,
na co tylko wywróciłam oczami.
-
Wtedy z tym przyłapaniem to była twoja wina – zauważyłam.
-
Co? – zaczął się histerycznie śmiać.
-
Co co? – nie wiedziałam o co mu chodzi.
-
To była twoja pierwsza najebka, masz prawo jej nie pamiętać.
-
Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru! – oburzyłam się.
-
O czyżby? – podniósł do góry jedną brew, co sprawiło, że zaczęłam się
zastanawiać, czy naprawdę tak było.
- Idź sprawdzić co to
– wypchnęłam go z pokoju.
- Cooo? – natychmiast
zawrócił, chowając się za ścianą. – Dlaczego ja?
- Bo to twój dom!
- Co z tego? Jestem
za młody, żeby umierać, idź ty – wypchnął mnie, na co pospiesznie mu się
wyrwałam i pobiegłam na łóżko, wywalając się po drodze.
- Ktoś tu za dużo
wypił – zaczął się głupkowato śmiać.
- Jezu Harry,
zachowujesz się jak dwunastolatek, a masz skończoną trzynastkę – wywróciłam
oczami. Widać obraziło go to, bo od razu ruszył odważnie w kierunku drzwi.
- Zapytaj „kto tam?”
! – krzyknęłam za nim.
- Zamknij się! –
odkrzyknął, na co tylko się zaśmiałam. Po chwili usłyszałam huk. Wyleciałam z
pokoju i stanęłam w wejściu, zakrywając usta dłonią.
- Żyjesz? – nie
mogłam opanować śmiechu, patrząc na Hazzę, leżącego na podłodze.
- Kim jesteś? –
popatrzył na mnie mrużąc oczy. – Dlaczego się świecisz? Masz aureolę? Jesteś
Jezusem? Jesteś trzema Jezusami? Co to za ludzie?
- Nie jest dobrze –
mruknęłam, schodząc powoli ze schodów, by nie skończyć tak, jak on. – Wstawaj –
podałam mu rękę i pomogłam mu zebrać jego resztkę godności z podłogi. – A teraz
idź otwórz drzwi – popchnęłam go.
Stałam za ścianą i
uważnie przyglądałam się Lokatemu, jak zmierza ku drzwiom, zza których pukanie
coraz bardziej się nasilało.
- Kto tam? – zapytał.
Grzeczny chłopiec.
- To ja, Harry!
Otwórz! – usłyszeliśmy znajomy głos, na co oboje odetchnęliśmy z ulgą. Otworzył
drzwi, a do środka weszła Anne. – Rany Boskie, co tak długo? Ile można stać pod
drzwiami? – zapytała kręcąc z niedowierzeniem głową.
- Nie słyszeliśmy
pukania – powiedział cicho Styles, nie chcąc za bardzo chuchać w kierunku
kobiety.
- Słyszałam huk, co
się stało?
- Eeee… - zaczął się
drapać w tył głowy. – Fotel się przewrócił – skłamał.
- Sam? – dopiero
teraz mnie zauważyła. – Jeszcze tu jesteś? Nie powinnaś być już w domu? Twoi
rodzice wiedzą, że wciąż tu jesteś? Rozmawiałaś z nimi? – zadawała strasznie
dużo pytań, a do mnie naprawdę niewiele docierało, biorąc pod uwagę mój stan.
- Emm.. tak –
odpowiedziałam, sama nie wiem na które pytanie. Nieważne. – Powinnam już iść –
dodałam bardzo powoli, nie chcąc przekręcić ani jednego słowa.
- Dobrze się czujesz?
– podeszła do mnie, macając moją twarz.
Pokiwałam głową,
wstrzymując powietrze. Nie wiem, co sobie myślałam, może że wydychając
powietrze z nosa też poczuje alkohol? Czy to w ogóle możliwe?
- Odprowadzę ją –
wyrwał się Hazza.
- Co? Nie ma mowy,
nigdzie was samych nie puszczę o tej godzinie – odparła stanowczo. – Idź po
swoje rzeczy, odwiozę cię – dodała, zwracając się do mnie.
Wejrzałam na Hazze i
kiwnęłam mu, by poszedł ze mną. Pobiegliśmy pospiesznie do góry, standardowo
potykając się na ostatnim stopniu. Potknęłam się ja, za mną był Harry, potknął
się i on, logiczne, co nie?
- Auaaa – zawyłam.
- Auaa ja też –
jęknął chłopak.
- Co się stało? –
usłyszeliśmy głos z dołu.
- Nic! – krzyknęliśmy
chórem i szybko weszliśmy do pokoju.
- Kieliszki! –
wskazałam na leżące na biurku szkło. – Butelki!
Zaczęliśmy w
ekspresowym tempie chować wszystko, co wskazywało na to, że piliśmy, jednak że
a) byliśmy pijani, nie ma co ukrywać, no i b) spieszyliśmy się, w wyniku czego
kieliszek, który jedno z nas wzięło (chyba wiadomo kto) upadł z ‘gracją’ na
podłogę, rozbijając się na maleńkie kawałeczki.
- O kurwa – mruknął
Hazza.
- O Boże,
powiedziałeś brzydkie słowo – zakryłam sobie dłonią usta.
- Zbieraj to, szybko
– nakazał klękając na dywanie i zaczął wybierać szkło, jednak nie mieliśmy na
to zbyt dużo czasu.
- Co to było? –
usłyszeliśmy za sobą i gdy tylko się odwróciliśmy ujrzeliśmy panią Styles z
otwartymi ustami i szeroko rozszerzonymi oczami. – Co?... Co tu się dzieje? –
była w szoku, no tak, pewnie nie spodziewała się, że jej 13-letni syn pije
alkohol we własnym pokoju. – Co tu tak śmierdzi? – weszła głębiej do pokoju, zauważając
butelki po wódce. Wejrzała na wystraszonego Harrego, który patrzył wszędzie
tylko nie na nią. – Masz porządne kłopoty, chłopcze – powiedziała stanowczo,
zakładając ręce na piersi. – Dzwonie do ojca – dodała, wychodząc z pokoju.
-
Mówiłam, że to była twoja wina.
-
Upuściłem ten kieliszek przez ciebie, okej?
-
JASNE.
-
Nieważne… wiesz, co się działo potem?
-
Twoja mama zawiozła mnie do domu, a ty wsiadłeś nie do tego auta? – zaśmiałam
się na samo wspomnienie.
-
One były identyczne – oburzył się. – Każdy by się pomylił.
-
Każdy z takim mózgiem jak twój.
-
Wiesz co, nie zmieniłaś się aż tak bardzo – odparł. – Wciąż jesteś dla mnie
wredna, wciąż ironizujesz na każdym kroku… i wciąż rozbierasz mnie wzrokiem,
gdy tylko na mnie wejrzysz – dodał, poruszając brwiami, na co ja dostałam
jakiegoś napadu śmiechu.
-
Weź się Harry pierdolnij w ten pusty łeb, ty nienormalny chyba jesteś –
szturchnęłam go w ramie.
-
Za każdym razem jak pijemy kończymy razem w łóżku, nie zauważyłaś? – zaczął się
śmiać.
-
Nie, nie kłam. Wtedy nie skończyliśmy – dodałam, śmiejąc się pod nosem.
-
Ale ty chciałaś – wciąż się śmiał. – Rany, już jako 13-latka byłaś napalona, co
z tobą? – popatrzył na mnie kręcąc głową. – Ah tak, sory… to przeze mnie i ten
mój urok – znowu zarzucił w ten swój sposób włosami, myśląc, że to atrakcyjne.
-
Nie dodawaj sobie, Styles – wywróciłam teatralnie oczami. – I co ty gadasz, że
wtedy chciałam?
-
Nie pamiętasz, jak się do mnie przystawiałaś w samochodzie?
-
Przyśniło ci się coś chyba – prychnęłam. – Za dużo procentów, jak na twoją
słabą główkę i miałeś omamy – zaśmiałam się. – Z resztą wciąż masz. Wypijesz 2
piwa i już widzisz jednorożce.
-
Jechaliśmy vanem taty, siedzieliśmy na samym tyle, radio było włączone i dzięki
Bogu mama nic nie słyszała – zaczął mi tłumaczyć, coś czego w rzeczywistości W
OGÓLE NIE BYŁO. Pamiętam wszystko z tamtego wieczoru, jestem pewna. Prawie
pewna.
- Ale będziesz miał
dym w domu, jak twój ojciec wróci – powiedziałam bawiąc się swoim zamkiem od
kurtki.
- Tobie też szumi w
uszach? – zignorował moje słowa i popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Nie? – zdziwiłam
się. – Przecież nie słuchaliśmy muzyki.
- Ale mi dziwnie,
wszędzie widze światła – zaczął się rozglądać po samochodzie, w którym było
CIEMNO. – I dlaczego masz dwie głowy? – zaczął mnie macać po twarzy.
- Nie wiem, taka się
urodziłam – wzruszyłam ramionami, zabierając jego dłonie z mojej twarzy i
przeniosłam je na swoje kolana. – Ale fajnie było, nie? – zaczęłam się śmiać,
sama nie wiem z czego.
- No, o, słuchaj –
uciszył wszystko dookoła, nie wiem w ogóle po co ale okej. – Ta piosenka –
dodał. – Ona jest super.
- Ty jesteś bardziej
super – zagruchałam. – Mam na ciebie ochotę, Harry.
-
Okej, w tej chwili przestań mówić – powiedziałam stanowczo. – Niczego takiego
nie mówiłam!
-
Owszem, mówiłaś. Od zawsze na mnie leciałaś – zaczął poruszać brwiami w ten
swój głupi sposób.
-
Myślałam, że twój debilizm mnie już niczym nie zdziwi – powiedziałam pod nosem,
wstając z miejsca. – Chcesz coś do picia?
-
Wódke – odparł bez namysłu, na co ja podniosłam brwi i obdarzyłam go żenującym
spojrzeniem.
-
Skończysz pod mostem – mruknęłam, kręcąc z niedowierzeniem głową i ruszyłam w
kierunku drzwi, by zejść na dół i coś przynieść.
-
Pomóc ci? – ocknął się, wstając z podłogi, na której przez ostatni czas
siedzieliśmy i podszedł do mnie.
-
W czym?
-
Po co masz się męczyć z tymi kulami po schodach, mogę coś przynieść, przecież
wiem, co gdzie trzymacie.
-
Nie poznaje cię – wejrzałam na niego dziwnym spojrzeniem. – To na pewno ty?
Harry? Harry Styles? – zaczęłam go macać po twarzy. – Ktoś ci coś zrobił przez
ten czas, co byłam w szpitalu?
-
Tak, nawróciłem się, zacząłem chodzić do kościoła co tydzień i odmawiać litanie
każdego dnia - odparł sarkastycznie.
-
I po co ta ironia, Styles?
-
O której twoi rodzice wracają? – zmienił nagle temat.
-
Nie wracają – wzruszyłam ramionami.
-
Jak to? – zdziwił się. – Wciąż cię nie kochają? – dodał z nutką rozbawienia w
głosie.
-
Tak dokładnie.
-
Czyli nie muszę się obawiać, że mogą wparować do domu w każdej chwili i mnie
stąd wyrzucić za to, że spędzam z tobą czas i przeciągam cię na ciemną stronę
mocy?
-
Pewności nie mam, ale szanse są małe.
-
Świetnie – klasnął w dłonie. – Ide coś ogarnąć, a ty może weź jakąś poduszke,
czy coś rozłóż, bo mam chyba odcisk na tyłku od siedzenia na tej twardej
podłodze – zaczął się macać po pośladkach i z kwaśną miną opuścił mój pokój.
Cały
Styles. Nic się nie zmienił.
___________________
okej, czy wy to
widzicie? to jest chyba najdłuższy rozdział w historii tego bloga *le bije
sobie brawo*
byłabym serio wdzięczna, jakbyście zostawili po sobie ślad pod postacią jakiegokolwiek, serio, jakiegokolwiek komentarza :) z góry dziena, do kolejnegooo, ale nie przyzwyczajajcie sie do tak długich ;d
Wiesz...podoba mi się...fajny pomysł z tymi wspomnieniami
OdpowiedzUsuńprzyjemnie się czytało
czekam na next :)
@BackForBlue
Zajebiste i nic tutaj nie trzeba dodawać. *-* Czekam na kolejny. Xx
OdpowiedzUsuń!zajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńjestem ogromną fanką Twojego poczucia humoru , oby więcej takich wspomnień z życia Sam :)
jest to jeden z moich ulubionych rozdziałów:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był genialny tak samo zresztą jak cały blog. Jest to jedno z najdłuższych opowiadań jakie czytałam. Po prostu czytając tego bloga śmiałam się tak, że prawie spadłam z krzesła :) Genialny!!! Czekam na next i zapraszam do mn : http://life-is-no-only-the-pain.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać tegoż bloga dzisiaj po 14 i kończę go przed 20 i się dziwię jak mogłaś bloga zawiesić na ponad rok xDD? kobieto a wtedy gdy to się okazało snem to myślałam że jebne ^.^ hahah : 33. A teraz do rzeczy no po prostu MEGA! TO JEST CUDOWNE ZAJEBISTE BOSSKIE I JESZCZE NIEWIEM JAKIE I NIE WYOBRAŻAM SOBIE ŻE KOLEJNY RAZ PRZESTANIESZ PISAĆ! MASZ DOPRWADZIĆ TEGO BLOGA DO KOŃCA! OCZYWIŚCIE ŻYCZĘ CI MULTUM WENY! I MAM NADZIEJĘ E WYRAZZIŁAM SIĘ JASNO ;** W innym wypadku dostanę załąmki wpadnę w depresję i wyladuję w szpitalu psychiatrycznym dla największych zjebców.
OdpowiedzUsuńHahaha : >>
Pozdrawiam xXx.
Nieważne kto ;3
Cudny blog *-* zapraszam do mnie i mojej bff xD crazystories-about-1d-and-lbg.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhttp://www.gazetawroclawska.pl/plebiscyt/karta/555,one-direction,20673,id,t,kid.html
OdpowiedzUsuńHej dziewczyny głosujemy na One Direction
Z jednego konta można oddać 5 głosów na każdego
Więc co dziennie oddajemy :
- 5 głosów za 1D
- 5 głosów przeciw One Ok Rock
Jeśli się uda to przyjadą do Wrocławia w 2015!!!!!!!!!!
Więc GŁOSUJEMY!!! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3