sobota, 18 stycznia 2014

number sixty eight



Następnego dnia z samego rana obudziły mnie jęki Horana. Otworzyłam leniwie jedno oko i zaraz po tym pożałowałam, że to zrobiłam. Blondyn wił się po podłodze, jak jakiś nienormalny, wydając przy tym nieokiełznane dźwięki, a ja się zaczęłam zastanawiać za jakie grzechy?
- Dobrze się czujesz? – popatrzyłam na niego, jak ten podnosi głowe w moim kierunku.
- A wyglądam jakbym dobrze się czuł?
- Co ci jest?
- Chyba za dużo wypiłem – zrobił grymas.
- Oj kac? – zaśmiałam się. Ja jakoś nie miałam tego problemu, może lekko mnie suszyło, ale nic poza tym. – Ide po coś do picia, chcesz coś?
- Aspiryneeee – zawył, na co ja ponownie się zaśmiałam.
Poczłapałam do kuchni, gdzie siedzieli rodzice Niallera.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się do nich.
- Witamy naszą piękną synową – wyszczerzył się tatusiek, na co ja o mało co nie zakrztusiłam się własną śliną.
- Jak było na wczorajszej zbiórce pieniędzy? – zapytała mamuśka, na co ja prychnęłam głośnym śmiechem, nie zdając sobie chyba z tego sprawy.
- Zbiórce pieniędzy? – powtórzyłam.
- Tak, Niall mówił, że jesteście wolontariuszami – wyjaśniła, na co ja ledwo co powstrzymałam się od wybuchu śmiechu.
- Uhmm, tak… było nieźle – odparłam, nalewając sobie w szklankę pepsi. Wzięłam też drugą, do której nalałam wodę i tak, by rodzice Horana nie widzieli, rozpuściłam w niej tabletkę. – Państwo wybaczą, muszę wracać – uśmiechnęłam się i czym prędzej wyszłam z kuchni, wracając na góre.
Podałam blondaskowi jego leczniczy napój, a ten od razu się na niego rzucił pochłaniając większość. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, jednak nie jesteśmy nauczeni otwieraniem, więc po prostu go zignorowaliśmy. Nasi ludzie się tym zajmą.
- Sam! – usłyszałam wołanie z dołu. – To do ciebie!
WTF? Do mnie? Przecież ja tutaj nikogo nie znam. Zeszłam jednak z powrotem na dół, a w drzwiach zastałam znajomego bruneta, którego imienia za cholere nie mogłam sobie przypomnieć.
- Hej – wyszczerzył się na mój widok. – Niezłe wdzianko – skomentował moją różową piżamke, na co ja z zażenowaniem wejrzałam na swój strój i poczułam, jak czerwienie się ze wstydu.
- Eee – zacięłam się. – Cześć – dodałam z nieprzekonaniem. - Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? – zapytałam chłopaka.
- Mam swoje źródła – uśmiechnął się tajemniczo. – Słuchaj, wczoraj tak nagle zniknęłaś, nie zdążyłem cię zapytać, czy może chciałabyś gdzieś dziś ze mną wyskoczyć?
- Wyskoczyć? – powtórzyłam. – Z tobą?
- Znasz okolice?
- Jestem tu pierwszy raz.
- To tym bardziej – po raz kolejny się uśmiechnął. – To jak?
W sumie… co mi szkodzi? Nie będę tu siedziała i wysłuchiwała jęków Horana, a przynajmniej zwiedzę Irlandie, co mi tam.
- Czemu nie – wzruszyłam ramionami. – Dasz mi sekunde? – zapytałam, na co ten kiwnął twierdząco głową.
Ruszyłam z powrotem na góre, jednak po drodze zatrzymała mnie mama Nialla.
- Co to za młodzieniec? – zapytała groźnie.
- Uhmm, znajomy? – odparłam niepewnie.
- Niall wie?
- O czym? – zapytałam zdziwiona.
- Że spotykasz się z innymi chłopcami.
- Ale… - serio, nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. – Tak naprawdę to to mój kuzyn – powiedziałam. – Traktuje go jak kolegę, bo mamy dobry kontakt, ale jesteśmy spokrewnieni – wymyśliłam to, by jak najszybciej skończyć to przesłuchanie.
- Aha no chyba, że tak – uśmiechnęła się. – W takim razie baw się dobrze – dodała i odeszła.
Baw się dobrze? Co? Podsłuchiwała, franca.
Poleciałam pospiesznie na góre i biorąc pierwsze lepsze ubrania, ulotniłam się do łazienki, gdzie się przebrałam, umyłam, uczesałam, umalowałam i takie tam.
- Idziesz gdzieś? – usłyszałam Niallera z pokoju.
- Mhm, jak chcesz to możesz przenieść się na łóżko – zaśmiałam się, widząc jak wciąż wije się po podłodze.
- O dzięki ty – odparł ironicznie, co zignorowałam i wróciłam do… tego no, jak mu tam? Ethan! O właśnie.
- Możemy iść – wyszczerzyłam się, wychodząc z domu.
- Więc… na ile zostajesz? – zapytał, zerkając na mnie.
- Niedługo – odparła, wzruszając ramionami. – Kilka dni.
- Szkoda.
- Ale wiesz, zawsze możesz przylecieć do UK – uśmiechnęłam się do niego.
- Zapraszasz?
- Niech będzie – zaśmiałam się. – Gdzie idziemy?
- Jedziemy – poprawił mnie. – Zaparkowałem niedaleko, co powiesz na wycieczkę do stolicy?
- Żartujesz? – popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Jak możesz być w Irlandii i nie odwiedzić Dublinu? – zaśmiał się. – Z moją prędkością to 1,5 godziny drogi stąd.
- Z moją dojechalibyśmy tam w godzine – zaśmiałam się z wyższością.
- Jasne – prychnął, otwierając samochód.
Pierwsze, co zrobiłam to włączyłam radio na fulla.
- O mój Bożeee, uwielbiam te piosenke – zawyłam i zaczęłam się do niej drzeć, jak jakaś nienormalna. Po chwili dołączył do mnie też Ethan i w ten oto sposób zrobiliśmy sobie samochodowy koncert. Przez całą drogę się wydurnialiśmy, rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, lepiej się poznaliśmy i nim się obejrzeliśmy, byliśmy na miejscu.
- Jesteś głodna? – zapytał, gdy wysiadaliśmy z samochodu.
- Niezbyt – odparłam, rozglądając się dookoła.
- Niedaleko jest fajna knajpka – odparł, ruszając w tamtym kierunku. – Chodź – dodał, po czym poczłapałam tuż za nim. Po paru minutach, gdy byliśmy już na miejscu zajęłam miejsce, a Ethan poszedł do baru zamówić żarełko. Rozejrzałam się po pomieszczeniu przyglądając się irlandzkim twarzom, zatrzymując wzrok na chłopaku, siedzącym w rogu.
- No nie – mruknęłam sama do siebie.
- Co jest? – spytał Ethan siadając na wprost mnie.
- Nic – wymamrotałam, odwracając szybko wzrok, jednak zbyt późno. Siedząca w rogu niemota zdołała mnie zauważyć. Schowałam twarz w dłonie, chcąc się stać niewidzialna, czy coś jednak chyba to nie zadziałało.
- Cześć Sam – usłyszałam udawane zdziwienie ze strony chłopaka, stojącego tuż nade mną. – Co za niespodzianka! Co ty tu robisz?
- Co ja tu robię? – popatrzyłam na niego dziwnie. – Wiedziałeś, że przyjeżdżam tu z Niallem.
- Do Mullingar to raz i dwa… nie widzę tu nigdzie Nialla – odparł udając zastanowienie i zaczął się sztucznie rozglądać po barze.
- Daruj sobie – wywróciłam oczami.
- A ty jesteś?... – popatrzył na zdezorientowanego Ethana.
- Ethan – odparł podając mu rękę.
- Jesteś kuzynem Nialla?
- Nie.
- Znajomym?
- Nie.
- Przewodnikiem Sam?
- Harry – skarciłam go wzrokiem. – Może starczy tego przesłuchania? Co ty tutaj w ogóle robisz?
- Mały trip z Caroline – uśmiechnął się sztucznie.
- No to może do niej pójdziesz? – uśmiechnęłam się w podobny sposób.
- Jasne, do zobaczenia potem – rzucił na odchodne i wrócił na swoje miejsce.
Do zobaczenia? Potem? Jakie do zobaczenia? Jakie potem? On chyba nie zamierza zostać w Irlandii na dłużej? Zabijcie mnie.
- Kto to był? – zapytał Ethan.
- Nikt ważny – mruknęłam.
- Wydawał się być… umm, no wiesz. Zazdrosny?
- Zazdrosny? – powtórzyłam ze śmiechem. – Żartujesz sobie?
- To twój były?
- Co? Nie! – zaprzeczyłam szybko. – Przyjaźnimy się, nic więcej.
- Przyjaźnicie? – popatrzył na mnie  z rozbawieniem. – Fajna przyjaźń.
- Aktualnie nie jesteśmy w zbyt dobrych relacjach, ale tak, sądzę że to wciąż przyjaźń.
- A Niall?
- Co Niall?
- Kim dla ciebie jest?
- Tym samym. Przyjaźnie się ze wszystkimi z 1D.
- Czyli nikt mi nie zagraża? – uśmiechnął się tajemniczo, podnosząc do góry jedną brew, na co mimowolnie się zaśmiałam.
- Nie ma szans – również się uśmiechnęłam, po czym zaczęłam szamać jedzenie, które od jakiegoś czasu przede mną leżało.

*

Spacerując po dublińskim parku pierwszy raz od dawna poczułam się naprawdę dobrze. Fajnie się czuje w towarzystwie Ethana i cholera, chyba go lubię. Nasz super romantyczny spacer przerwały wibracje, które poczułam w swojej kieszeni. Wyjęłam z pretensją telefon, spoglądając na wyświetlacz po czym od razu go odebrałam.
- Co tam? – spytałam na przywitanie.
- Gdzie ty jesteś?
- Uhmm… nigdzie – odparłam niepewnie. – A co? Stęskniłeś się? – zaśmiałam się dostrzegając po tym zakłopotanie na twarzy Ethana i od razu pożałowałam swoich słów.
- Wieczorem jest kolacja, na której masz być.
- Czemu?
- Bo tak, moja mama jest strasznie nakręcona, a ja obiecałem że będziemy.
- To masz problem – odparłam.
- Sam – wiem, że gdyby to było możliwe skarciłby mnie w tym momencie wzrokiem. – Obiecałaś, że poudajesz moją dziewczynę na te kilka dni, a teraz co? – zapytał z wyrzutem.
- Ehh, dobra – westchnęłam. – Postaram się nie spóźnić – wywróciłam oczami.
- Świetnie – rzucił, po czym się rozłączył.
- To był Niall – zwróciłam się do bruneta kroczącego obok. – Jego rodzina robi jakąś kolację wieczorem, na której muszę być.
- Nie musisz mi się tłumaczyć – uśmiechnął się słabo.
- Ale chcę – odparłam. – Więc… gdzie teraz idziemy? – zapytałam stając na wprost niego.
- Skoro obiecałaś Niallowi, że się nie spóźnisz to może będziemy powoli wracać? – spytał, jednak jego ton był inny, niż wcześniej.
- Wszystko w porządku? – zapytałam uważnie mu się przyglądając.
- Tak, pewnie – odparł bezproblemowo, wzruszając ramionami. – To co, wracamy?
- Nie chce wracać – powiedziałam jak jakaś naburmuszona dziewczyna, która nie dostała cukierka. Chłopak się zaśmiał.
- To co?
- Nie wiem, chodźmy gdzieś jeszcze – wzięłam go za rękę i pociągnęłam sama nie wiem gdzie. – Chodźmy na łyżwy, mam z tym fajne wspomnienia – uśmiechnęłam się na samą myśl.
- Jakie wspomnienia? – zapytał wyraźnie zaciekawiony.
W odpowiedzi zaczęłam się śmiać.
- Byłam kiedyś z chłopcami i po prostu na każdym kroku się wywalali, wpadali na innych ludzi, Louis musiał jeździć obok barierki, bo nie potrafił się nawet utrzymać i potem jak skończyliśmy do Zayna się doczepiła taka laska, którą poznał na imprezie, i za cholerę nie mógł sobie przypomnieć kim ona jest – zaśmiałam się wracając myślami do tamtego dnia. (dop.aut. rozdział 9)
- I co dalej? – zapytał, również się śmiejąc.
- No i… - zacięłam się przypominając sobie w jaki sposób go uratowałam z tej głupiej sytuacji. Stwierdziłam, że może lepiej mu tego nie mówić, w końcu dopiero co udało mi się go ‘przywrócić’ po mojej rozmowie z Horanem, co jeśli sobie pomyśli, że łączy mnie też coś z Zaynem? Jeszcze Hazza gdzieś się tu szwęda, genialnie. – W sumie to nie pamiętam  - odparłam szybko.
- Co? – zaśmiał się.
- No to było dawno, nieważne. To co, pójdziemy? – chciałam, jak najszybciej zmienić temat, żeby już do tego nie wracać.
- W sumie możemy – uśmiechnął się.
- To prowadź – machnęłam ręką i poczłapałam tuż za nim.
Jak się okazało lodowisko wcale nie było aż tak daleko. Wypożyczyliśmy łyżwy, zakładaliśmy przez dobre 10 minut, sama nie wiem czemu ale nieważne. Potem z lekkim problemem wgramoliliśmy się na lód, chyba zapomniałam jak się jeździ na łyżwach… Mam tylko nadzieję, że wciąż jeżdżę lepiej od Louisa. Chociaż w sumie tego się nie zapomina, no nie? Jak już się tego nauczysz to to umiesz do końca życia. Tak przynajmniej sobie wmawiałam.
- Jakie masz plany na ferie? – zapytał brunet, gdy nakurwiałam salta na lodzie. Żartuje, jeździłam trzymając się barierki.
- W sumie jeszcze o tym nie myślałam – odparłam. – W końcu jeszcze dużo czasu – dodałam, puszczając się ostrożnie barierki. Tak, myśle ze to dobry moment.
- Niby tak, ale to zleci – powiedział, robiąc piruet, na co ja stanęłam w miejscu patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami. - Co? – zaśmiał się, widząc moją minę.
Mam się upokarzać przed nim jeżdżąc przy barierce, podczas gdy on będzie robił coś takiego? O nie, tak nie będzie.
- Gdzie się tego nauczyłeś?
- Na lodzie.
- Co ty! – krzyknęłam z udawanym zdziwieniem.
Chłopak ponownie zrobił pare obrotów dookoła własnej osi, a ja stwierdziłam, że bardzo fajnie mi się tu stoi i serio, nie miałam najmniejszej ochoty pokazywać mu swoich umiejętności.
- Uważaj! – krzyknęłam, gdy widziałam, jak zaraz wpadnie na jakiegoś typka za nim. – Ostrzegałam – mruknęłam, podjeżdżając gdy obaj już leżeli na lodzie.
- Sory, żyjesz? – odezwał się do poturbowanego chłopaka, po czym podniósł się na nogi, otrzepując się ze śniegu.
- Taa – mruknął, wykonując podobne czynności.
Dopiero teraz wejrzał w naszym kierunku, dzięki czemu mogłam dostrzec jego twarz. Serio? To są chyba jakieś jaja.
- Żartujesz sobie, Hazza?! – ryknęłam z grubej rury.
- O co ci chodzi? – zaśmiał się z mojej reakcji.
- Co tu robisz?
- Uhm, jeżdżę?
Idiota. Nie miałam na niego siły, czemu on pojawia się zawsze tam, gdzie go nie chcą?
- Spadajmy stąd – powiedziałam pod nosem do Ethana, udając się w kierunku wyjścia.
- Dopiero, co weszliśmy! – zawołał za mną.
- Musze jechać do domu, pamiętasz? Nie mogę się spóźnić – mruknęłam, udając się do szatni.
Po paru minutach chłopak do mnie dołączył.
- Co się stało? – zapytał.
- Nic – burknęłam.
- Nie lubisz go? – kiwnął w kierunku lodowiska. – Mówiłaś, że się przyjaźnicie.
- Nie, po prostu chce być na czas w domu, tak jak obiecałam – powiedziałam, zdejmując łyżwy.
- Okej… - odparł niepewnie, robiąc to samo.
Po jakimś czasie wyszliśmy z pomieszczenia i udaliśmy się w strone parkingu, gdzie stał samochód Ethana.
- Nie jesteś zły? – zapytałam, gdy siedzieliśmy już w środku.
- Za co? – spytał, marszcząc brwi, na co ja wzruszyłam ramionami. – Spędziłem ten dzień bardzo fajnie – wyznał z uśmiechem.
- Ja też – odwzajemniłam gest. – Dzięki.
- Nie ma sprawy – odparł, przysuwając się w kierunku mojej twarzy.
O Boże, będzie chciał mnie pocałować. Pierwszy raz zrobię to z nim po trzeźwemu, dlaczego tak się stresuje? Jezu, jakie on ma usta. Utkwiłam w nich wzrok i zdaje się chłopak to zauważył, bo po chwili wygięły się one w lekkim uśmiechu.
Dzieliło nas kilka milimetrów, już prawie się połączyliśmy, gdy nagle…
- No co jest?! – ryknęłam w kierunku szyby, za którą ktoś stał i natarczywie w nią pukał. Otworzyłam ją do połowy i ujrzałam tę samą mordę, od której przed momentem uciekłam. – Żartujesz? – zaśmiałam się bez humoru.
- Zostawiłaś portfel – podał mi go przez okno.
- Dzięki, nie musiałeś – mruknęłam sarkastycznie.
- Racja, w sumie zbyt wiele tam nie masz.
- Zaglądałeś mi tam?!
- Szukałem jakiegoś dowodu czy czegoś, żeby wiedzieć czyje to jest, okej? – obronił się.
- Nie, nie okej. Mogłeś mi to oddać w domu.
- Nie, żeby coś ale to ci będzie potrzebne.
- Dobra Hazza, zamknij twarz– uciszyłam go gestem ręki.
- Możesz na chwile wysiąść?
- Nie – odparłam bez namysłu.
- Mam sprawę.
- Aaa, masz sprawę. W takim razie… nie.
- Sam – skarcił mnie wzrokiem.
Tym wzrokiem. Tym, którym mnie zawsze karci, gdy robię coś co mu się nie podoba, albo nie chce mu czegoś powiedzieć.
Wywróciłam oczami, otwierając z pretensją drzwi, uderzając go przy tym w krocze.
- Ups – uśmiechnęłam się niewinnie, patrząc jak ten wije się z bólu. – Było tak blisko nie stać – dodałam trzaskając drzwiami.
- Było otwierać mniej agresywnie. Co z tobą? – popatrzył na mnie marszcząc czoło.
- Do rzeczy, Harry – oparłam się o maskę auta, zakładając ręce na piersi.
- Skąd znasz tego typka? – kiwnął dyskretnie na samochód.
- Z imprezy.
- Kiedy się poznaliście?
- Wczoraj.
- Wczoraj? – powtórzył ze zdziwieniem. – Żartujesz sobie?
- O chuj ci chodzi – warknęłam. – To nie twoja sprawa, mogę się zadawać z kim chce, a tobie nic do tego.
- Wiesz co? Masz racje – pokiwał głową. – Tylko, żebyś potem nie przyszła z płaczem do mnie, jak ten palant cię wykorzysta – rzucił na odchodne, na co ja krzyknęłam tylko krótkie jeb się i wróciłam zdenerwowana do auta.
- Wszystko okej? – zapytał Ethan, kładąc rękę na moim kolanie.
Mój wzrok powędrował od razu w tamtą stronę, a potem wejrzałam na zaniepokojoną twarz chłopaka.
- Tak – potwierdziłam po dłuższym namyśle. – Możemy już jechać?
- Pewnie – odparł, odpalając silnik i ruszył, włączając się do ruchu.


____________________

y, nic

6 komentarzy:

  1. świetne, już się nie mogę doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niewiem ja skomentować, tylko wiem że rozdział świetny *.*
    Czekam ma następny ;***
    ~Izzy

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny . uśmiałam się nieźle . Myślałam że rozjebie głowe harrego o chodnik . co za idiota. czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam złe przeczucia co do Ethana. A Niall kurczący się z bólu na podłodze to byłby widok nie do zapomnienia.
    Harry z jednej strony wydaje się opiekuńczy , a z drugiej wścibski. Nie wiem już , co myśleć.
    Czekam na kolejny - @LetsBeMahomie

    OdpowiedzUsuń
  5. Next . !
    Rozdzial Swietny . !
    czekam na nn .. x
    @Niebieeskookaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślałam, że Niall wali konia. Naprawdę mam coś z głową :) Czekam na następny zajebisty rozdział. Kocham to jak piszesz i twój chumor. Ja bym nigdy nie miała takich pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń