Następnego
dnia z samego rana obudziły mnie jęki Horana. Otworzyłam leniwie jedno oko i
zaraz po tym pożałowałam, że to zrobiłam. Blondyn wił się po podłodze, jak
jakiś nienormalny, wydając przy tym nieokiełznane dźwięki, a ja się zaczęłam
zastanawiać za jakie grzechy?
-
Dobrze się czujesz? – popatrzyłam na niego, jak ten podnosi głowe w moim
kierunku.
-
A wyglądam jakbym dobrze się czuł?
-
Co ci jest?
-
Chyba za dużo wypiłem – zrobił grymas.
-
Oj kac? – zaśmiałam się. Ja jakoś nie miałam tego problemu, może lekko mnie
suszyło, ale nic poza tym. – Ide po coś do picia, chcesz coś?
-
Aspiryneeee – zawył, na co ja ponownie się zaśmiałam.
Poczłapałam
do kuchni, gdzie siedzieli rodzice Niallera.
-
Dzień dobry – uśmiechnęłam się do nich.
-
Witamy naszą piękną synową – wyszczerzył się tatusiek, na co ja o mało co nie
zakrztusiłam się własną śliną.
-
Jak było na wczorajszej zbiórce pieniędzy? – zapytała mamuśka, na co ja
prychnęłam głośnym śmiechem, nie zdając sobie chyba z tego sprawy.
-
Zbiórce pieniędzy? – powtórzyłam.
-
Tak, Niall mówił, że jesteście wolontariuszami – wyjaśniła, na co ja ledwo co
powstrzymałam się od wybuchu śmiechu.
-
Uhmm, tak… było nieźle – odparłam, nalewając sobie w szklankę pepsi. Wzięłam
też drugą, do której nalałam wodę i tak, by rodzice Horana nie widzieli,
rozpuściłam w niej tabletkę. – Państwo wybaczą, muszę wracać – uśmiechnęłam się
i czym prędzej wyszłam z kuchni, wracając na góre.
Podałam
blondaskowi jego leczniczy napój, a ten od razu się na niego rzucił
pochłaniając większość. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, jednak nie
jesteśmy nauczeni otwieraniem, więc po prostu go zignorowaliśmy. Nasi ludzie
się tym zajmą.
-
Sam! – usłyszałam wołanie z dołu. – To do ciebie!
WTF?
Do mnie? Przecież ja tutaj nikogo nie znam. Zeszłam jednak z powrotem na dół, a
w drzwiach zastałam znajomego bruneta, którego imienia za cholere nie mogłam
sobie przypomnieć.
-
Hej – wyszczerzył się na mój widok. – Niezłe wdzianko – skomentował moją różową
piżamke, na co ja z zażenowaniem wejrzałam na swój strój i poczułam, jak
czerwienie się ze wstydu.
-
Eee – zacięłam się. – Cześć – dodałam z nieprzekonaniem. - Skąd wiedziałeś
gdzie mieszkam? – zapytałam chłopaka.
-
Mam swoje źródła – uśmiechnął się tajemniczo. – Słuchaj, wczoraj tak nagle
zniknęłaś, nie zdążyłem cię zapytać, czy może chciałabyś gdzieś dziś ze mną
wyskoczyć?
-
Wyskoczyć? – powtórzyłam. – Z tobą?
-
Znasz okolice?
-
Jestem tu pierwszy raz.
-
To tym bardziej – po raz kolejny się uśmiechnął. – To jak?
W
sumie… co mi szkodzi? Nie będę tu siedziała i wysłuchiwała jęków Horana, a
przynajmniej zwiedzę Irlandie, co mi tam.
-
Czemu nie – wzruszyłam ramionami. – Dasz mi sekunde? – zapytałam, na co ten
kiwnął twierdząco głową.
Ruszyłam
z powrotem na góre, jednak po drodze zatrzymała mnie mama Nialla.
-
Co to za młodzieniec? – zapytała groźnie.
-
Uhmm, znajomy? – odparłam niepewnie.
-
Niall wie?
-
O czym? – zapytałam zdziwiona.
-
Że spotykasz się z innymi chłopcami.
-
Ale… - serio, nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. – Tak naprawdę to to mój
kuzyn – powiedziałam. – Traktuje go jak kolegę, bo mamy dobry kontakt, ale
jesteśmy spokrewnieni – wymyśliłam to, by jak najszybciej skończyć to
przesłuchanie.
-
Aha no chyba, że tak – uśmiechnęła się. – W takim razie baw się dobrze – dodała
i odeszła.
Baw
się dobrze? Co? Podsłuchiwała, franca.
Poleciałam
pospiesznie na góre i biorąc pierwsze lepsze ubrania, ulotniłam się do
łazienki, gdzie się przebrałam, umyłam, uczesałam, umalowałam i takie tam.
-
Idziesz gdzieś? – usłyszałam Niallera z pokoju.
-
Mhm, jak chcesz to możesz przenieść się na łóżko – zaśmiałam się, widząc jak
wciąż wije się po podłodze.
-
O dzięki ty – odparł ironicznie, co zignorowałam i wróciłam do… tego no, jak mu
tam? Ethan! O właśnie.
-
Możemy iść – wyszczerzyłam się, wychodząc z domu.
-
Więc… na ile zostajesz? – zapytał, zerkając na mnie.
-
Niedługo – odparła, wzruszając ramionami. – Kilka dni.
-
Szkoda.
-
Ale wiesz, zawsze możesz przylecieć do UK – uśmiechnęłam się do niego.
-
Zapraszasz?
-
Niech będzie – zaśmiałam się. – Gdzie idziemy?
-
Jedziemy – poprawił mnie. – Zaparkowałem niedaleko, co powiesz na wycieczkę do
stolicy?
-
Żartujesz? – popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-
Jak możesz być w Irlandii i nie odwiedzić Dublinu? – zaśmiał się. – Z moją
prędkością to 1,5 godziny drogi stąd.
-
Z moją dojechalibyśmy tam w godzine – zaśmiałam się z wyższością.
-
Jasne – prychnął, otwierając samochód.
Pierwsze,
co zrobiłam to włączyłam radio na fulla.
-
O mój Bożeee, uwielbiam te piosenke – zawyłam i zaczęłam się do niej drzeć, jak
jakaś nienormalna. Po chwili dołączył do mnie też Ethan i w ten oto sposób
zrobiliśmy sobie samochodowy koncert. Przez całą drogę się wydurnialiśmy,
rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, lepiej się poznaliśmy i nim się
obejrzeliśmy, byliśmy na miejscu.
-
Jesteś głodna? – zapytał, gdy wysiadaliśmy z samochodu.
-
Niezbyt – odparłam, rozglądając się dookoła.
-
Niedaleko jest fajna knajpka – odparł, ruszając w tamtym kierunku. – Chodź –
dodał, po czym poczłapałam tuż za nim. Po paru minutach, gdy byliśmy już na
miejscu zajęłam miejsce, a Ethan poszedł do baru zamówić żarełko. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu przyglądając się irlandzkim twarzom, zatrzymując wzrok na
chłopaku, siedzącym w rogu.
-
No nie – mruknęłam sama do siebie.
-
Co jest? – spytał Ethan siadając na wprost mnie.
-
Nic – wymamrotałam, odwracając szybko wzrok, jednak zbyt późno. Siedząca w rogu
niemota zdołała mnie zauważyć. Schowałam twarz w dłonie, chcąc się stać
niewidzialna, czy coś jednak chyba to nie zadziałało.
-
Cześć Sam – usłyszałam udawane zdziwienie ze strony chłopaka, stojącego tuż
nade mną. – Co za niespodzianka! Co ty tu robisz?
-
Co ja tu robię? – popatrzyłam na niego dziwnie. – Wiedziałeś, że przyjeżdżam tu
z Niallem.
-
Do Mullingar to raz i dwa… nie widzę tu nigdzie Nialla – odparł udając
zastanowienie i zaczął się sztucznie rozglądać po barze.
-
Daruj sobie – wywróciłam oczami.
-
A ty jesteś?... – popatrzył na zdezorientowanego Ethana.
-
Ethan – odparł podając mu rękę.
-
Jesteś kuzynem Nialla?
-
Nie.
-
Znajomym?
-
Nie.
-
Przewodnikiem Sam?
-
Harry – skarciłam go wzrokiem. – Może starczy tego przesłuchania? Co ty tutaj w
ogóle robisz?
-
Mały trip z Caroline – uśmiechnął się sztucznie.
-
No to może do niej pójdziesz? – uśmiechnęłam się w podobny sposób.
-
Jasne, do zobaczenia potem – rzucił na odchodne i wrócił na swoje miejsce.
Do
zobaczenia? Potem? Jakie do zobaczenia? Jakie potem? On chyba nie zamierza
zostać w Irlandii na dłużej? Zabijcie mnie.
-
Kto to był? – zapytał Ethan.
-
Nikt ważny – mruknęłam.
-
Wydawał się być… umm, no wiesz. Zazdrosny?
-
Zazdrosny? – powtórzyłam ze śmiechem. – Żartujesz sobie?
-
To twój były?
-
Co? Nie! – zaprzeczyłam szybko. – Przyjaźnimy się, nic więcej.
-
Przyjaźnicie? – popatrzył na mnie z
rozbawieniem. – Fajna przyjaźń.
-
Aktualnie nie jesteśmy w zbyt dobrych relacjach, ale tak, sądzę że to wciąż
przyjaźń.
-
A Niall?
-
Co Niall?
-
Kim dla ciebie jest?
-
Tym samym. Przyjaźnie się ze wszystkimi z 1D.
-
Czyli nikt mi nie zagraża? – uśmiechnął się tajemniczo, podnosząc do góry jedną
brew, na co mimowolnie się zaśmiałam.
-
Nie ma szans – również się uśmiechnęłam, po czym zaczęłam szamać jedzenie,
które od jakiegoś czasu przede mną leżało.
*
Spacerując
po dublińskim parku pierwszy raz od dawna poczułam się naprawdę dobrze. Fajnie
się czuje w towarzystwie Ethana i cholera, chyba go lubię. Nasz super
romantyczny spacer przerwały wibracje, które poczułam w swojej kieszeni.
Wyjęłam z pretensją telefon, spoglądając na wyświetlacz po czym od razu go
odebrałam.
-
Co tam? – spytałam na przywitanie.
-
Gdzie ty jesteś?
-
Uhmm… nigdzie – odparłam niepewnie. – A co? Stęskniłeś się? – zaśmiałam się
dostrzegając po tym zakłopotanie na twarzy Ethana i od razu pożałowałam swoich
słów.
-
Wieczorem jest kolacja, na której masz być.
-
Czemu?
-
Bo tak, moja mama jest strasznie nakręcona, a ja obiecałem że będziemy.
-
To masz problem – odparłam.
-
Sam – wiem, że gdyby to było możliwe skarciłby mnie w tym momencie wzrokiem. –
Obiecałaś, że poudajesz moją dziewczynę na te kilka dni, a teraz co? – zapytał
z wyrzutem.
-
Ehh, dobra – westchnęłam. – Postaram się nie spóźnić – wywróciłam oczami.
-
Świetnie – rzucił, po czym się rozłączył.
-
To był Niall – zwróciłam się do bruneta kroczącego obok. – Jego rodzina robi
jakąś kolację wieczorem, na której muszę być.
-
Nie musisz mi się tłumaczyć – uśmiechnął się słabo.
-
Ale chcę – odparłam. – Więc… gdzie teraz idziemy? – zapytałam stając na wprost
niego.
-
Skoro obiecałaś Niallowi, że się nie spóźnisz to może będziemy powoli wracać? –
spytał, jednak jego ton był inny, niż wcześniej.
-
Wszystko w porządku? – zapytałam uważnie mu się przyglądając.
-
Tak, pewnie – odparł bezproblemowo, wzruszając ramionami. – To co, wracamy?
-
Nie chce wracać – powiedziałam jak jakaś naburmuszona dziewczyna, która nie
dostała cukierka. Chłopak się zaśmiał.
-
To co?
-
Nie wiem, chodźmy gdzieś jeszcze – wzięłam go za rękę i pociągnęłam sama nie
wiem gdzie. – Chodźmy na łyżwy, mam z tym fajne wspomnienia – uśmiechnęłam się
na samą myśl.
-
Jakie wspomnienia? – zapytał wyraźnie zaciekawiony.
W
odpowiedzi zaczęłam się śmiać.
-
Byłam kiedyś z chłopcami i po prostu na każdym kroku się wywalali, wpadali na
innych ludzi, Louis musiał jeździć obok barierki, bo nie potrafił się nawet
utrzymać i potem jak skończyliśmy do Zayna się doczepiła taka laska, którą
poznał na imprezie, i za cholerę nie mógł sobie przypomnieć kim ona jest –
zaśmiałam się wracając myślami do tamtego dnia. (dop.aut. rozdział 9)
-
I co dalej? – zapytał, również się śmiejąc.
-
No i… - zacięłam się przypominając sobie w jaki sposób go uratowałam z tej
głupiej sytuacji. Stwierdziłam, że może lepiej mu tego nie mówić, w końcu
dopiero co udało mi się go ‘przywrócić’ po mojej rozmowie z Horanem, co jeśli
sobie pomyśli, że łączy mnie też coś z Zaynem? Jeszcze Hazza gdzieś się tu
szwęda, genialnie. – W sumie to nie pamiętam
- odparłam szybko.
-
Co? – zaśmiał się.
-
No to było dawno, nieważne. To co, pójdziemy? – chciałam, jak najszybciej
zmienić temat, żeby już do tego nie wracać.
-
W sumie możemy – uśmiechnął się.
-
To prowadź – machnęłam ręką i poczłapałam tuż za nim.
Jak
się okazało lodowisko wcale nie było aż tak daleko. Wypożyczyliśmy łyżwy,
zakładaliśmy przez dobre 10 minut, sama nie wiem czemu ale nieważne. Potem z
lekkim problemem wgramoliliśmy się na lód, chyba zapomniałam jak się jeździ na
łyżwach… Mam tylko nadzieję, że wciąż jeżdżę lepiej od Louisa. Chociaż w sumie tego
się nie zapomina, no nie? Jak już się tego nauczysz to to umiesz do końca
życia. Tak przynajmniej sobie wmawiałam.
-
Jakie masz plany na ferie? – zapytał brunet, gdy nakurwiałam salta na lodzie.
Żartuje, jeździłam trzymając się barierki.
-
W sumie jeszcze o tym nie myślałam – odparłam. – W końcu jeszcze dużo czasu –
dodałam, puszczając się ostrożnie barierki. Tak, myśle ze to dobry moment.
- Niby tak, ale to zleci – powiedział, robiąc piruet, na co ja stanęłam w
miejscu patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami. - Co? – zaśmiał się,
widząc moją minę.
Mam
się upokarzać przed nim jeżdżąc przy barierce, podczas gdy on będzie robił coś
takiego? O nie, tak nie będzie.
-
Gdzie się tego nauczyłeś?
-
Na lodzie.
-
Co ty! – krzyknęłam z udawanym zdziwieniem.
Chłopak
ponownie zrobił pare obrotów dookoła własnej osi, a ja stwierdziłam, że bardzo
fajnie mi się tu stoi i serio, nie miałam najmniejszej ochoty pokazywać mu
swoich umiejętności.
-
Uważaj! – krzyknęłam, gdy widziałam, jak zaraz wpadnie na jakiegoś typka za
nim. – Ostrzegałam – mruknęłam, podjeżdżając gdy obaj już leżeli na lodzie.
-
Sory, żyjesz? – odezwał się do poturbowanego chłopaka, po czym podniósł się na
nogi, otrzepując się ze śniegu.
-
Taa – mruknął, wykonując podobne czynności.
Dopiero
teraz wejrzał w naszym kierunku, dzięki czemu mogłam dostrzec jego twarz.
Serio? To są chyba jakieś jaja.
-
Żartujesz sobie, Hazza?! – ryknęłam z grubej rury.
-
O co ci chodzi? – zaśmiał się z mojej reakcji.
-
Co tu robisz?
-
Uhm, jeżdżę?
Idiota.
Nie miałam na niego siły, czemu on pojawia się zawsze tam, gdzie go nie chcą?
-
Spadajmy stąd – powiedziałam pod nosem do Ethana, udając się w kierunku
wyjścia.
-
Dopiero, co weszliśmy! – zawołał za mną.
-
Musze jechać do domu, pamiętasz? Nie mogę się spóźnić – mruknęłam, udając się
do szatni.
Po
paru minutach chłopak do mnie dołączył.
-
Co się stało? – zapytał.
-
Nic – burknęłam.
-
Nie lubisz go? – kiwnął w kierunku lodowiska. – Mówiłaś, że się przyjaźnicie.
-
Nie, po prostu chce być na czas w domu, tak jak obiecałam – powiedziałam,
zdejmując łyżwy.
-
Okej… - odparł niepewnie, robiąc to samo.
Po
jakimś czasie wyszliśmy z pomieszczenia i udaliśmy się w strone parkingu, gdzie
stał samochód Ethana.
-
Nie jesteś zły? – zapytałam, gdy siedzieliśmy już w środku.
-
Za co? – spytał, marszcząc brwi, na co ja wzruszyłam ramionami. – Spędziłem ten
dzień bardzo fajnie – wyznał z uśmiechem.
-
Ja też – odwzajemniłam gest. – Dzięki.
-
Nie ma sprawy – odparł, przysuwając się w kierunku mojej twarzy.
O
Boże, będzie chciał mnie pocałować. Pierwszy raz zrobię to z nim po trzeźwemu,
dlaczego tak się stresuje? Jezu, jakie on ma usta. Utkwiłam w nich wzrok i
zdaje się chłopak to zauważył, bo po chwili wygięły się one w lekkim uśmiechu.
Dzieliło
nas kilka milimetrów, już prawie się połączyliśmy, gdy nagle…
-
No co jest?! – ryknęłam w kierunku szyby, za którą ktoś stał i natarczywie w
nią pukał. Otworzyłam ją do połowy i ujrzałam tę samą mordę, od której przed
momentem uciekłam. – Żartujesz? – zaśmiałam się bez humoru.
-
Zostawiłaś portfel – podał mi go przez okno.
-
Dzięki, nie musiałeś – mruknęłam sarkastycznie.
-
Racja, w sumie zbyt wiele tam nie masz.
-
Zaglądałeś mi tam?!
-
Szukałem jakiegoś dowodu czy czegoś, żeby wiedzieć czyje to jest, okej? –
obronił się.
-
Nie, nie okej. Mogłeś mi to oddać w domu.
-
Nie, żeby coś ale to ci będzie potrzebne.
-
Dobra Hazza, zamknij twarz– uciszyłam go gestem ręki.
-
Możesz na chwile wysiąść?
-
Nie – odparłam bez namysłu.
-
Mam sprawę.
-
Aaa, masz sprawę. W takim razie… nie.
-
Sam – skarcił mnie wzrokiem.
Tym
wzrokiem. Tym, którym mnie zawsze karci, gdy robię coś co mu się nie podoba,
albo nie chce mu czegoś powiedzieć.
Wywróciłam
oczami, otwierając z pretensją drzwi, uderzając go przy tym w krocze.
-
Ups – uśmiechnęłam się niewinnie, patrząc jak ten wije się z bólu. – Było tak
blisko nie stać – dodałam trzaskając drzwiami.
-
Było otwierać mniej agresywnie. Co z tobą? – popatrzył na mnie marszcząc czoło.
-
Do rzeczy, Harry – oparłam się o maskę auta, zakładając ręce na piersi.
-
Skąd znasz tego typka? – kiwnął dyskretnie na samochód.
-
Z imprezy.
-
Kiedy się poznaliście?
-
Wczoraj.
-
Wczoraj? – powtórzył ze zdziwieniem. – Żartujesz sobie?
-
O chuj ci chodzi – warknęłam. – To nie twoja sprawa, mogę się zadawać z kim
chce, a tobie nic do tego.
-
Wiesz co? Masz racje – pokiwał głową. – Tylko, żebyś potem nie przyszła z
płaczem do mnie, jak ten palant cię wykorzysta – rzucił na odchodne, na co ja
krzyknęłam tylko krótkie jeb się i
wróciłam zdenerwowana do auta.
-
Wszystko okej? – zapytał Ethan, kładąc rękę na moim kolanie.
Mój
wzrok powędrował od razu w tamtą stronę, a potem wejrzałam na zaniepokojoną
twarz chłopaka.
-
Tak – potwierdziłam po dłuższym namyśle. – Możemy już jechać?
-
Pewnie – odparł, odpalając silnik i ruszył, włączając się do ruchu.
____________________
y, nic
świetne, już się nie mogę doczekać kolejnego :D
OdpowiedzUsuńNiewiem ja skomentować, tylko wiem że rozdział świetny *.*
OdpowiedzUsuńCzekam ma następny ;***
~Izzy
świetny . uśmiałam się nieźle . Myślałam że rozjebie głowe harrego o chodnik . co za idiota. czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńMam złe przeczucia co do Ethana. A Niall kurczący się z bólu na podłodze to byłby widok nie do zapomnienia.
OdpowiedzUsuńHarry z jednej strony wydaje się opiekuńczy , a z drugiej wścibski. Nie wiem już , co myśleć.
Czekam na kolejny - @LetsBeMahomie
Next . !
OdpowiedzUsuńRozdzial Swietny . !
czekam na nn .. x
@Niebieeskookaa
Ja myślałam, że Niall wali konia. Naprawdę mam coś z głową :) Czekam na następny zajebisty rozdział. Kocham to jak piszesz i twój chumor. Ja bym nigdy nie miała takich pomysłów :)
OdpowiedzUsuń