-
Yup, miałeś rację Liam – stwierdził Niall, grzebiąc w telefonie. – W necie
piszą, że to fizycznie niemożliwe, aby podczas stosunku dwóch osób o tej samej
płci doszło do zapłodnienia.
Nie
wierze, że musieli to wygooglować.
-
Wiedziałem, że nie można ci ufać – mruknął Louis, mrużąc groźnie oczy.
-
Nie powinniście wierzyć wszystkiemu, co jest w Internecie. Większość informacji
to po prostu czyste farmazony, które umieszczają takie osoby jak wy, by kolejne
osoby, również takie jak wy, w to wszystko uwierzyły.
-
Co – Nialler wejrzał na mnie nie rozumiejąc chyba tego, co przed chwilą
powiedziałam.
-
Internet. Kłamie. Nie. Ufać. Internetowi – powiedziałam powoli, by tym razem
zrozumiał.
-
Aaaa, czyli, że co? W końcu Harry i Lou mieli te trojaczki czy nie?
-
No mówie, że tak – odparłam. – Najlepsze jest to, że nagrali swoje łóżkowe
wybryki i wszystkim pokazywali jakimi to są ogierami.
-
Ja byłem facetem, mam nadzieję – mruknął zażenowany Tomlinson.
-
Bo? – oburzył się Lokaty.
-
Bo ty masz 4 sutki i to by było na korzyść dla trojaczków, jakbyś to ty był
kobietą.
-
Racja – przytaknął, kiwając głową. – Ale to zapewne ja dominowałem w łóżku –
dodał z dumą. – Jak zwykle z resztą.
-
Pozwól, że pozostawie to bez komentarza – uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-
A jak mój naleśnikowy biznes? – wyrwał się Niall.
-
Zbankrutowałeś na drugi dzień.
-
Coooo – zawył zawiedziony. – Byłem pewny, że to wypali!
-
Mówiłem, że to idiotyczne – odezwał się Zayn.
-
Idiotyczne było to, że ogoliłeś się na zero.
-
Wciąż nie wiem, jak to możliwe. Mam nadzieję, że nikt mnie nie widział w takim
stanie – powiedział przerażony.
-
Aaa, no i nie uwierzycie! Najlepsza część – zaczęłam pukać w niewidzialną
perkusję. – Louis miał dziewczynę! – krzyknęłam, rozkładając ręce, czekając na
jakąś reakcje z ich strony, jednak oni nie wybuchli żadnym śmiechem, jakiego
się spodziewałam, ani niczym podobnym. – Louis miał dziewczynę! – powtórzyłam
dla pewności, że na pewno usłyszeli, jednak reakcja była ta sama. – Ej no co z
wami?
-
Sam? – odezwał się Tommo. – Ja MAM dziewczynę.
-
Co? – spojrzałam na niego zdziwiona. – W sensie, że tą samą, co tam u mnie?
Eleanor?
-
To się działo przed twoim wypadkiem… impreza z okazji powrotu Harrego ze
szpitala, pamiętasz?
-
To się działo naprawdę? To nie było tylko w mojej głowie?
-
Nope – zaprzeczył Lokaty. – To, co się tam działo, było naprawdę. Wszyyyystko
było prawdziwe – podkreślił posyłając mi znaczące spojrzenie, chcąc dać mi do
zrozumienia naszą akcję w toalecie (dop.aut. rozdział 13).
-
Sory Lou, jakoś to wciąż do mnie nie dociera.
-
Czemu? – popatrzył na mnie zaciekawiony.
-
Bo… no wiesz… jesteś Lou. To niewystarczający powód? – spytałam, na co w
odpowiedzi dostałam strzała poduszką w łeb. – Auaa – zawyłam, oddając mu tym
samym. Potem dołączyli do nas chłopcy i w ten oto sposób zaczęliśmy się okładać
poduszkami, tworząc pierzynową bitwe.
*
-
Odwiążcie mnieeeeeee! – wydarł się Nialler, szarpiąc się we wszystkie możliwe
strony.
-
Żebyś nam znowu spierdolił i robił z siebie idiote przed ludźmi? Nie, dzięki –
odparł Louis, zaciągając węzeł na jego nadgarstkach.
-
Jak byłem młodszy to rodzice mnie przywiązywali szalikiem do kaloryfera, żebym
nie biegał po całym domu, ale wtedy miałem 3 latka, teraz mam 19, a wy
stosujecie tą samą pojebaną metodę, co z wami?! – oburzył się chłopak, na co ja
zaczęłam się głupio śmiać.
-
Szalikiem?
-
Wiesz, to były czasy kiedy jeszcze…
-
Nie wynaleźli sznurków? – wtrącił się Zayn. – Żyłeś w prehistorii?
-
Wtedy już były – mruknął Liam.
-
Ile tak naprawdę masz lat? – zainteresował się Lou po czym zaczął go macać po
twarzy. – Może on tak naprawdę nie jest człowiekiem, tylko przybrał taki
wygląd, żeby móc żyć na Ziemi, a tak naprawdę jest kimś z innego wymiaru, kto
nie wie, co to sznurek?
-
To, by wyjaśniało dlaczego zachowuje się jak… Niall – odparłam robiąc
zastanawiającą minę.
-
Może to nie jest jego twarz? – Hazza zaczął go ciągnąć za policzki, na co
Blondyn zaczął rozpaczliwie krzyczeć i kręcić głową, by tamten się odczepił.
-
Mogli ci założyć obroże i przywiązać do smyczy, to byłoby efektowniejsze –
rzuciłam. - Hej Niall, zaszczekaj, hau hau.
-
Nossa nossa, ide na papierosa – zaśpiewał Malik ni z dupy i wyszedł z pokoju
tanecznym krokiem, udając się na taras.
-
Ej Niall – Liam wejrzał na Blondyna, jednak ten spał. Co? Kiedy? Przecież przed
chwilą jeszcze się wyrywał i błagał o przywrócenie mu wolności, wtf. Głowe miał
odchyloną do tyłu, a gębę otwartą, z której wydawały się ciche pochrapywania.
Za dużo wina i potem się zaczyna, z resztą może to i lepiej, jednego alkoholika
mniej, będzie większy spokój. – Okej… - mruknął, patrząc na niego dziwnym
wzrokiem. – Ma ktoś pisaka?
-
Jaaa – zawył Lou, biegnąc w kierunku biurka i zaczął mi z niego wszystko
wywalać w poszukiwaniu za jakimś markerem. – Znalazłem!
-
Dzięki za zrobienie syfu – mruknęłam.
-
Do usług – uśmiechnął się ironicznie i podał Liamowi pisak, po czym tamten
zaczął mazać nim po twarzy Horana. Narysował mu gigantycznego kutasa na nosie,
a z oczu zrobił jądra, dlaczego mnie to nie dziwi?
-
Perfekcyjnie opanowałeś rysowanie kutasów – pochwalił go Tommo.
-
Dzięki – wyszczerzył się Payne. – Będę się już zbierać, umówiłem się na jutro z
Danielle – dodał zbierając swoje klamoty z mojego pokoju. – Do juterka – i
wyszedł.
-
Ej Harry, masz coś do picia? – spytał Lou.
-
A picie ma coś do mnie? – spojrzał na niego, wybuchając śmiechem. Dopiero teraz
zauważyliśmy, że przez ten cały czas miał w spodniach schowaną butelkę wódki,
CO?
-
Skąd to masz?! – ryknął, rzucając się na niego i zaczęli się obaj gwałcić na
podłodze. W końcu udało mu się dobrać do połówki i odkręcając pospiesznie
korek, przyssał się do gwinta, pochłaniając większą połowę alkoholu. – Jakie
niedobre – skwasił się.
-
Nikt ci nie kazał tego pić – oburzył się Lokaty. – I teraz nie ma nic dla mnie!
-
Zostawiłem ci pare łyków – zamachał pustą już butelką przed jego twarzą. Co?
Jednak wypił wszystko? – Ups – zaczął się głupio śmiać. – Ej gdzie jest Zayn? –
zaczął się rozglądać po pokoju. - Zayn! – wydarł się na cały głos, udając się w
kierunku tarasu po czym zniknął nam z pola widzenia.
-
A co ty Sam tak słabo masz dzisiaj? – zapytał Lokaty, który już miał fajnie.
-
Mam najsilniejszą głowę z was wszystkich, nie jesteście wystarczająco dobrzy
dla mnie.
-
Jasne – prychnął. – Wypiłaś pare łyków i myślisz, że jesteś fajna. Nie, nie
jesteś. Chodź no synek ze mną, dam ci korki z melanżu – powiedział, ciągnąc
mnie za rękę do innego pokoju. Podszedł do telewizora i włączył jakiś kanał
muzyczny, podgłaszając głośność na maksa. Leciała jakaś hip-hopowa nuta, w rytm
której zaczął się wić, jak jakiś pojebany. Patrzyłam na niego, jak na debila
próbując zrozumieć, co on tak właściwie wyrabia. To matematyka na wyższym
poziomie. Po chwili wybiegł z pokoju i słyszałam tylko, jak zaliczył glebe na
schodach, bo rozległ się straszny huk, jednak przejęłam się tym tak bardzo, że
aż położyłam się na łóżku, zamykając oczy i pomyślałam, że to dobry czas na
odpoczynek. W sumie to poszłabym spać. Chciałam ogarnąć ten burdel w mojej
głowie, tyle się ostatnio działo, jeszcze troche i zalęgną się tam dziwki.
Nagle poczułam, jak ktoś przygniata mnie swoim ciężarem, drąc mi się do ucha:
-
This is Spartaaaaaaa! – tak, zgadnijcie kto? Najebany Styles. Pomieszał wódke z
winem i piwami, w sumie dziwne, że dopiero teraz go złapało tak porządnie, w
sumie to on cały jest dziwny.
-
Ja pierdole, serce mi przy tobie kiedyś stanie – westchnęłam, spoglądając na
niego.
-
Mi przy tobie staje – spojrzał na mnie i zdjął koszulkę. Ja jebie?
-
Niby kiedy? – zapytałam, próbując olać tą drugą czynność.
-
Zawsze, ale nie powiedziałem, że serce – wybuchnął śmiechem. – Ej Sam, twoje
ubrania fajnie by wyglądały na podłodze, wiesz? – spojrzał na mnie i przytaknął
stanowczo głową, szczerząc się głupio. Zepchnęłam go z siebie i wstałam z łóżka
wychodząc z pomieszczenia. Jakoś nie miałam ochoty na jego wybryki, może
rzeczywiście zbyt mało wypiłam? Wróciłam z powrotem do mojego pokoju, jednak
Louisa i Zayna jeszcze nie było. Pewnie urządzili sobie jakieś gej party na
tarasie, czy coś.
-
No i na co czekasz? – w progu pojawił się Hazza.
-
Na cud – mruknęłam, zerkając jak ten opiera się o ściane, patrząc na mnie
rozbrajającym wzrokiem, z którego nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Jego twarz
jest taka zabawna.
-
Przecież jestem! – krzyknął i zaczął wykonywać jakieś ruchy, jak dziwki z klubu
go-go.
On
jest jebnięty tak sam z siebie czy ktoś mu za to płaci?
-
Weź się Packet wyluzuj troche – podszedł do mnie i wyjął spod koszulki kolejną
butelkę czystej. Wtf?
-
Skąd ty to masz? – zdziwiłam się. – Dużo jeszcze masz tam tych butelek? –
pociągnęłam go za pasek, zaglądając mu w spodnie, jednak tym razem nie
odmówiłam. Wzięłam od chłopaka alkohol i połknęłam kilka porządnych łyków,
kwasząc się przy tym, jak nigdy.
-
Chodźmy poszukać chłopaków – ocknął się, ciągnąc mnie na taras. – Lou? –
popatrzył na niego, jak ten leżał na śpiącym na ławce Maliku.
-
Wiedziałam, że jest gejem.
-
Nie jestem gejem! – oburzył się chłopak, stając na równe nogi. – Jestem
księżniczką – zaczął wykonywać jakieś dziwne ruchy niczym baletnica.
-
Sam?- usłyszałam damski głos za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam znajomą
twarz, jednak była troche zamazana. Chyba magiczny napój zaczął działać.
-
Mama? – ucieszyłam się, sama nie wiem z czego.
-
Co tu się dzieje? – zapytała, zakładając ręce na biodra. – Harry? – wejrzała na
chłopaka, który kiwał się na wszystkie możliwe strony.
-
Tak – wyszczerzył się głupio podchodząc do niej i zaczął ją całować po rękach.
-
Wytłumaczysz mi to? – wejrzała ponownie na mnie, odpychając od siebie zaloty
Styles’a. Widać wciąż ma pociąg do starszych kobiet. - Znalazłam pełno pustych
butelek po alkoholu, co to ma znaczyć?
-
Ale ja nie piłem! – wyrwał się lokaty. – Jaki alkohol? Uwierz mi, że odkąd cię
poznałem zmieniłem się, skończyłem ze swoją przeszłością, jesteś jedyną, którą
kocham! - wydarł się, klękając przed
moją matką. Chyba coś mu się pojebało.
-
Porozmawiamy jutro – powiedziała stanowczo i opuściła pomieszczenie ze srogą
miną z trudem odganiając się od Harolda.
-
Hej Sam, mogę dzisiaj z tobą spać? – Lokers podszedł do mnie i zaczął mrugać w ten swój sposób, gdy czegoś chce.
-
Nienormalny jesteś? – naskoczyłam na niego, zdając sobie sprawe, co przed
chwilą się wydarzyło. – Idźcie już lepiej – wypchnęłam go w kierunku wyjścia z
naszej posesji, a zaraz po tym to samo zrobiłam z ledwo trzymającymi się na
nogach Malikiem i Tomlinsonem, którzy opierali się o siebie nawzajem.
-
Wiesz, że cię kocham, prawda? – popatrzył na mnie, mrugając oczami, jakby mu
coś tam wpadło.
-
Ta, ta, idź – wypchnęłam go, ignorując to, co właśnie do mnie powiedział.
-
If I let you knoooow Im here, for youuuu – zaczął drzeć ryjca na całe osiedle.
– Panie i panowie, koncert One Direction liveee! – zawył na cały głos.
-
O mój Boże, jestem waszym największym fanem! – pisnął Lou i zaczął skakać, jak
jakiś nienormalny, a Zayn trzymał w górze zapaloną zapalniczkę i machał nią
powoli to w prawo to w lewo.
Jak
oni dojdą do domu w całości to będzie cud. Pokręciłam z niedowierzeniem głową
na ich głupotę i wróciłam do swojego pokoju, stając w wejściu i walnęłam się z
całej siły z otwartej w czoło. Horan jak spał, tak śpi przywiązany tym
szalikiem, by nie uciekł, obśliniony cały, a chrapał głośniej niż kiedykolwiek.
Przykryłam go kocem, a na głowe założyłam puste wiadro, które wcześniej
przyniósł Liam, w razie gdyby komuś zachciało się rzygać. Może nikt go nie
zauważy? Z takim nastawieniem poszłam spać, jednak wiedziałam, że jutro skończy
się moja wolność na dobre.
__________________________
poniżej macie
ankietke dotyczącą dodawania nowych rozdziałów, mam nadzieje, że po
przeczytaniu każdy z was na nią odpowie ;)