-
Harry, ja… - zaczęłam, lecz gest chłopaka mi przerwał.
Po
prostu pokiwał głową patrząc na mnie smutnymi oczami, po czym spuścił wzrok na
chodnik i po prostu odszedł. Stałam tak chwilę przyglądając się oddalającej się
sylwetce i po chwili do mnie dotarło. Nie. Nie dam mu odejść. Jest nam razem
tak dobrze, nie pozwolę, żeby teraz tak po prostu odszedł, a to wszystko co
jest między nami się zepsuło.
-
Harry! – krzyknęłam, lecz ten nawet się nie odwrócił.
Natychmiast
ruszyłam na drugą stronę ulicy, gdzie właśnie skręcał, lecz korek samochodów
wcale mi tego nie ułatwiał. Wejrzałam w lewą stronę gdzie zbliżał się samochód,
ale był on tak daleko, że bez problemu zdążę przebiec. Ruszyłam ile sił w
nogach, lecz gdy tylko usłyszałam klakson i pisk opon, momentalnie stanęłam w
miejscu, patrząc z przerażeniem na prawo, gdzie ujrzałam czarne BMW, jadące
prosto na mnie. Potem? Widziałam już tylko ciemność.
*
Od
dłuższego czasu oglądałam wnętrze swoich powiek, bo po prostu nie miałam sił,
by otworzyć oczy. Słyszałam jednak czyjeś głosy w pomieszczeniu, które już
powoli zaczęły mnie irytować, bo owe osoby zachowywały się, jakby je
wypuszczono z zoo. Chyba nie musze mówić, że te głosy należały do One
Direction?
-
Zamkniecie się wreszcie? – mruknęłam resztami sił, otwierając powoli oczy.
-
O MÓJ BOŻE! – wydarł się Niall i natychmiast do mnie podleciał, kładąc się na
mnie, sprawiając, że nie mogłam oddychać. – Wreszcie się obudziłaś! – zaczął
mnie tulić. – Wiesz, jak się z tobą stęskniłem? Przez ten cały czas nie miał mi
kto robić naleśników – załkał.
-
Jezu, złaź z niej – powiedział Liam, biorąc blondyna za szmaty.
-
Jestem Niall, nie Jezus – oburzył się chłopak, zakładając ręce na piersi.
-
Jak się czujesz? – zapytał Harry, siadając na krześle obok łóżka.
-
Harry? – wejrzałam na niego oczami pełnymi nadziei. – To ty?
-
Z nią chyba nie jest do końca dobrze – usłyszałam mruknięcie Louisa.
-
Zamknij się – zmierzyłam go ostrym wzrokiem.
-
O, jednak jest, nasza stara Sam wróciła – uśmiechnął się głupowato.
-
Co się stało? – zapytałam, zerkając na nich zdezorientowanym wzrokiem. – Jestem
w szpitalu, tak? – rozejrzałam się po nieznanym mi pomieszczeniu.
-
Miałaś wypadek – odparł Liam. – Byłaś w śpiączce…
-
W śpiączce? – zszokowałam się. – Jak to w śpiączce? Jak długo?
-
3 miesiące – odezwał się Zayn, a mnie mało co paczałki z orbit nie wyleciały.
-
3 miesiące?! – powtórzyłam zszokowana. – O mój Boże…
-
Spokojnie, najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa… miejmy nadzieję – powiedział
Harry z lekkim uśmiechem.
-
Nie jesteś już zły? – zerknęłam na niego niepewnie.
-
Nie – odparł bez zastanowienia. – Pytanie czy ty jesteś.
-
Ja? – zdziwiłam się. – Chyba nie mam o co… przepraszam, że tak wyszło.
-
Nie przejmuj się tym – uśmiechnął się do mnie, całując mnie w czoło. –
Odpocznij – dodał i wstając z krzesła udał się w kierunku wyjścia, a chłopcy podążyli
tuż za nim.
Byli
tu przy mnie przez całe 3 miesiące? Dzień w dzień? Jak mogło mnie nie być z
nimi przez tak długi okres, kto się zajmował tymi dzieciakami w tym czasie? 3
miesiące… o Boże, 3 miesiące? To znaczy, że jestem 3 miesiącu ciąży? Podwinęłam
szybko kołdrę zerkając na mój brzuch, który był płaski jak zwykle. Co jest?...
-
Harry! – krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam, jednak mój głos nie był taki,
jak zwykle, ale na szczęście chłopak mnie usłyszał i natychmiast wszedł do
szpitalnego pokoju.
-
Coś się stało? – zapytał lekko zaniepokojony, podchodząc do mojego łóżka.
-
Co się stało z dzieckiem? – spytałam, mając najgorsze przeczucia.
Hazza
popatrzył na mnie niepewnie, oglądając się za siebie, jakby nie wiedział, czy
to pytanie było skierowane do niego.
-
Harry, co się stało z dzieckiem? – ponowiłam pytanie, będąc coraz bardziej
zdenerwowaną.
-
Sam – zaczął cicho, łapiąc mnie za rękę, a do mnie powoli zaczęło docierać, co
chce mi przekazać. – Spokojnie… - dodał.
-
Spokojnie? – powtórzyłam, a do oczu zaczęły mi napływać łzy. – Jak mam być
spokojna? – załkałam. – Poroniłam, tak? – zaczęłam płakać, jak małe dziecko.
-
Sam, uspokój się, o czym ty mówisz? Jaka ciąża? – zapytał, przyglądając mi się
uważnie.
-
Jak to jaka? – zakpiłam. – Boże, Harry…
-
Nie byłaś w żadnej ciąży, musiało ci się coś przyśnić – powiedział do mnie
najspokojniej jak tylko potrafił.
-
Co? Jakie przyśnić? Co ty mó… - zacięłam się, spoglądając ponownie na swój
brzuch. – Nie, proszę cię, nie oszukuj mnie, nie mam żadnej pieprzonej amnezji,
to że byłam w śpiączce nie oznacza, że macie mi teraz mówić rzeczy, które
sprawią, że poczuję się lepiej – powiedziałam nerwowo.
-
Dopiero, co się obudziłaś, jesteś jeszcze nie do końca przytomna, może lepiej
się prześpij, co? Jutro poczujesz się lepiej.
-
Nie! – krzyknęłam, prostując się. – Przestań mnie uspokajać i sam nie bądź taki
spokojny! Dobrze wiem, że jesteś na mnie wściekły, że wpadłam z Zaynem, że
wszystko, co było między nami zepsułam zachodząc w tą pieprzoną ciążę, nie
musisz udawać, tylko dlatego, że miałam wypadek – zaczęłam się na niego
wydzierać, płacząc przy tym, jak jakaś nienormalna, a on na mnie patrzył
szeroko otwartymi oczami.
-
Spałaś z Zaynem? – zapytał oszołomiony.
-
Przecież wiedziałeś – prychnęłam, pociągając nosem. – Wszyscy wiedzieliście,
ukrywaliśmy to przed wami, przed tobą, nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek się o
tym dowiedział… a potem, on w tym clubie… z tą dziewczyną… i potem go rzuciłam
i w końcu się z tobą zeszłam, nareszcie nam się udało, byliśmy razem tacy szczęśliwi,
a ja to wszystko zepsułam – zaczęłam jeszcze bardziej płakać. – A teraz to
dziecko – pokazałam na swój brzuch. – Zabiłam je.
-
Boże, Sam – Lokaty był w szoku. – O czym ty do cholery mówisz? Kiedy ty byłaś z
Zaynem? Kiedy się zeszłaś ze mną? I co za ciąża? – patrzył na mnie, jak na
kompletną wariatkę.
-
Zaśpiewałeś dla mnie More Than This na koncercie w Birmingham, jak możesz tego
nie pamiętać? Co ty mi próbujesz wmówić, Hazza? – popatrzyłam na niego z
niedowierzeniem, a ten ostrożnie wstał z miejsca i nie spuszczał ze mnie
wzroku.
-
Ale… - zaciął się. – My jeszcze nie mieliśmy koncertu w Birmingham. Ruszamy w
trasę dopiero za 4 miesiące – dodał, wycofując się z pomieszczenia. Otworzył
delikatnie drzwi i lekko wychylił głowe na korytarz. – Zawołajcie lekarza – to
było ostatnie, co usłyszałam. Potem… straciłam przytomność.
_________________________
hahahahaha sory, ale
mnie to śmieszy. ale zaskoczenie chyba jest, nie? dobra, nieważne jak dla mnie
ten blog i tak jest już stracony xd
PS. tak, wiem,
krótki, strasznie ale za to kolejny będzie dłuższy, a jeszcze kolejny o
wieeeeele dłuższy!
PS2. dzięki za 100
tysi wyświetleń ♥
HAHAHA NO NIE GADAJ ŻE JEJ SIĘ TO PRZYŚNIŁO HAHAHAH NAJBARDZIEJ NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NEXT
@BackForBlue
O ja pierdole. xD To kiedy ona miała ten wypadek? Haha genialne! Jak dobrze, że to kontynuujesz. Jakiego mam smile'a na ryju. xD
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a. Kocham Cię za to zajebiste opowiadanie! ;*
Haha! Kocham twojego bloga jest najlepszy! Szybko pisz nexta i jakbyś chciała to wpadnij do mnie ;)
OdpowiedzUsuńAle niespodziewany zwrot akcji !!!
OdpowiedzUsuń