sobota, 12 października 2013

number fifty eight

Patrzyłam na zakłopotaną twarz Harrego i nie wiedziałam, co powiedzieć. Wcześniej nie miałam wątpliwości, co do tego kto jest ojcem, ale teraz, jak tak pomyśleć to przecież oczywiste, że jest nim Zayn. Brawa dla mnie, dopiero co udało mi się naprawić to, co męczyło mnie od tak długiego czasu, a tu nagle BAM, ciąża, na dodatek z kimś innym, nie no jestem genialna. Dlaczego on się do cholery nie zabezpieczył? Byłam pewna, że zakłada te pieprzone gumki.
- Harry, ja… - zaczęłam, lecz gest chłopaka mi przerwał.
Po prostu pokiwał głową patrząc na mnie smutnymi oczami, po czym spuścił wzrok na chodnik i po prostu odszedł. Stałam tak chwilę przyglądając się oddalającej się sylwetce i po chwili do mnie dotarło. Nie. Nie dam mu odejść. Jest nam razem tak dobrze, nie pozwolę, żeby teraz tak po prostu odszedł, a to wszystko co jest między nami się zepsuło.
- Harry! – krzyknęłam, lecz ten nawet się nie odwrócił.
Natychmiast ruszyłam na drugą stronę ulicy, gdzie właśnie skręcał, lecz korek samochodów wcale mi tego nie ułatwiał. Wejrzałam w lewą stronę gdzie zbliżał się samochód, ale był on tak daleko, że bez problemu zdążę przebiec. Ruszyłam ile sił w nogach, lecz gdy tylko usłyszałam klakson i pisk opon, momentalnie stanęłam w miejscu, patrząc z przerażeniem na prawo, gdzie ujrzałam czarne BMW, jadące prosto na mnie. Potem? Widziałam już tylko ciemność.

*

Od dłuższego czasu oglądałam wnętrze swoich powiek, bo po prostu nie miałam sił, by otworzyć oczy. Słyszałam jednak czyjeś głosy w pomieszczeniu, które już powoli zaczęły mnie irytować, bo owe osoby zachowywały się, jakby je wypuszczono z zoo. Chyba nie musze mówić, że te głosy należały do One Direction?
- Zamkniecie się wreszcie? – mruknęłam resztami sił, otwierając powoli oczy.
- O MÓJ BOŻE! – wydarł się Niall i natychmiast do mnie podleciał, kładąc się na mnie, sprawiając, że nie mogłam oddychać. – Wreszcie się obudziłaś! – zaczął mnie tulić. – Wiesz, jak się z tobą stęskniłem? Przez ten cały czas nie miał mi kto robić naleśników – załkał.
- Jezu, złaź z niej – powiedział Liam, biorąc blondyna za szmaty.
- Jestem Niall, nie Jezus – oburzył się chłopak, zakładając ręce na piersi.
- Jak się czujesz? – zapytał Harry, siadając na krześle obok łóżka.
- Harry? – wejrzałam na niego oczami pełnymi nadziei. – To ty?
- Z nią chyba nie jest do końca dobrze – usłyszałam mruknięcie Louisa.
- Zamknij się – zmierzyłam go ostrym wzrokiem.
- O, jednak jest, nasza stara Sam wróciła – uśmiechnął się głupowato.
- Co się stało? – zapytałam, zerkając na nich zdezorientowanym wzrokiem. – Jestem w szpitalu, tak? – rozejrzałam się po nieznanym mi pomieszczeniu.
- Miałaś wypadek – odparł Liam. – Byłaś w śpiączce…
- W śpiączce? – zszokowałam się. – Jak to w śpiączce? Jak długo?
- 3 miesiące – odezwał się Zayn, a mnie mało co paczałki z orbit nie wyleciały.
- 3 miesiące?! – powtórzyłam zszokowana. – O mój Boże…
- Spokojnie, najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa… miejmy nadzieję – powiedział Harry z lekkim uśmiechem.
- Nie jesteś już zły? – zerknęłam na niego niepewnie.
- Nie – odparł bez zastanowienia. – Pytanie czy ty jesteś.
- Ja? – zdziwiłam się. – Chyba nie mam o co… przepraszam, że tak wyszło.
- Nie przejmuj się tym – uśmiechnął się do mnie, całując mnie w czoło. – Odpocznij – dodał i wstając z krzesła udał się w kierunku wyjścia, a chłopcy podążyli tuż za nim.
Byli tu przy mnie przez całe 3 miesiące? Dzień w dzień? Jak mogło mnie nie być z nimi przez tak długi okres, kto się zajmował tymi dzieciakami w tym czasie? 3 miesiące… o Boże, 3 miesiące? To znaczy, że jestem 3 miesiącu ciąży? Podwinęłam szybko kołdrę zerkając na mój brzuch, który był płaski jak zwykle. Co jest?...
- Harry! – krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam, jednak mój głos nie był taki, jak zwykle, ale na szczęście chłopak mnie usłyszał i natychmiast wszedł do szpitalnego pokoju.
- Coś się stało? – zapytał lekko zaniepokojony, podchodząc do mojego łóżka.
- Co się stało z dzieckiem? – spytałam, mając najgorsze przeczucia.
Hazza popatrzył na mnie niepewnie, oglądając się za siebie, jakby nie wiedział, czy to pytanie było skierowane do niego.
- Harry, co się stało z dzieckiem? – ponowiłam pytanie, będąc coraz bardziej zdenerwowaną.
- Sam – zaczął cicho, łapiąc mnie za rękę, a do mnie powoli zaczęło docierać, co chce mi przekazać. – Spokojnie… - dodał.
- Spokojnie? – powtórzyłam, a do oczu zaczęły mi napływać łzy. – Jak mam być spokojna? – załkałam. – Poroniłam, tak? – zaczęłam płakać, jak małe dziecko.
- Sam, uspokój się, o czym ty mówisz? Jaka ciąża? – zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Jak to jaka? – zakpiłam. – Boże, Harry…
- Nie byłaś w żadnej ciąży, musiało ci się coś przyśnić – powiedział do mnie najspokojniej jak tylko potrafił.
- Co? Jakie przyśnić? Co ty mó… - zacięłam się, spoglądając ponownie na swój brzuch. – Nie, proszę cię, nie oszukuj mnie, nie mam żadnej pieprzonej amnezji, to że byłam w śpiączce nie oznacza, że macie mi teraz mówić rzeczy, które sprawią, że poczuję się lepiej – powiedziałam nerwowo.
- Dopiero, co się obudziłaś, jesteś jeszcze nie do końca przytomna, może lepiej się prześpij, co? Jutro poczujesz się lepiej.
- Nie! – krzyknęłam, prostując się. – Przestań mnie uspokajać i sam nie bądź taki spokojny! Dobrze wiem, że jesteś na mnie wściekły, że wpadłam z Zaynem, że wszystko, co było między nami zepsułam zachodząc w tą pieprzoną ciążę, nie musisz udawać, tylko dlatego, że miałam wypadek – zaczęłam się na niego wydzierać, płacząc przy tym, jak jakaś nienormalna, a on na mnie patrzył szeroko otwartymi oczami.
- Spałaś z Zaynem? – zapytał oszołomiony.
- Przecież wiedziałeś – prychnęłam, pociągając nosem. – Wszyscy wiedzieliście, ukrywaliśmy to przed wami, przed tobą, nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział… a potem, on w tym clubie… z tą dziewczyną… i potem go rzuciłam i w końcu się z tobą zeszłam, nareszcie nam się udało, byliśmy razem tacy szczęśliwi, a ja to wszystko zepsułam – zaczęłam jeszcze bardziej płakać. – A teraz to dziecko – pokazałam na swój brzuch. – Zabiłam je.
- Boże, Sam – Lokaty był w szoku. – O czym ty do cholery mówisz? Kiedy ty byłaś z Zaynem? Kiedy się zeszłaś ze mną? I co za ciąża? – patrzył na mnie, jak na kompletną wariatkę.
- Zaśpiewałeś dla mnie More Than This na koncercie w Birmingham, jak możesz tego nie pamiętać? Co ty mi próbujesz wmówić, Hazza? – popatrzyłam na niego z niedowierzeniem, a ten ostrożnie wstał z miejsca i nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Ale… - zaciął się. – My jeszcze nie mieliśmy koncertu w Birmingham. Ruszamy w trasę dopiero za 4 miesiące – dodał, wycofując się z pomieszczenia. Otworzył delikatnie drzwi i lekko wychylił głowe na korytarz. – Zawołajcie lekarza – to było ostatnie, co usłyszałam. Potem… straciłam przytomność.

_________________________

 hahahahaha sory, ale mnie to śmieszy. ale zaskoczenie chyba jest, nie? dobra, nieważne jak dla mnie ten blog i tak jest już stracony xd
PS. tak, wiem, krótki, strasznie ale za to kolejny będzie dłuższy, a jeszcze kolejny o wieeeeele dłuższy!
PS2. dzięki za 100 tysi wyświetleń ♥

4 komentarze:

  1. HAHAHA NO NIE GADAJ ŻE JEJ SIĘ TO PRZYŚNIŁO HAHAHAH NAJBARDZIEJ NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI
    CZEKAM NA NEXT
    @BackForBlue

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja pierdole. xD To kiedy ona miała ten wypadek? Haha genialne! Jak dobrze, że to kontynuujesz. Jakiego mam smile'a na ryju. xD
    Czekam na next'a. Kocham Cię za to zajebiste opowiadanie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha! Kocham twojego bloga jest najlepszy! Szybko pisz nexta i jakbyś chciała to wpadnij do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale niespodziewany zwrot akcji !!!

    OdpowiedzUsuń