Wszystkie
moje walizki były ładnie ustawione przed drzwiami wyjściowymi, gotowe by ktoś
je szanownie zapakował do busa. Nawet się nie rozpakowywałam po powrocie z
Mullingar, więc zaoszczędziłam dobre 2 godziny, w przeciwieństwie do takiego
Louisa, który biegał po całym domu od samego rana w poszukiwaniach za jego
pluszowym jednorożcem.
-
Gotowa? – zobaczyłam schodzącego po schodach Zayna z 3 torbami.
-
O dziwo – mruknęłam. – A ty?
-
Wszystko na swoim miejscu – odparł ucieszony ustawiając swoje bagaże tuż obok
moich. – Harry z Niallem mają lekką
spine i Liam próbuje ich uspokoić, a Louis wciąż nie znalazł pana Corna.
-
Co za spina? – zdziwiłam się. – I kto normalny nazywa swojego pluszaka kukurydza?
-
Niall zjadł Harrego babeczkę, na którą ten napalał się odkąd tylko poszedł spać
i to było w sumie głównym powodem dla którego wstał dziś rano… a dlaczego Corn?
– spytał retorycznie. – No wiesz… uniCorn*? – rozłożył ręce, czekając na moją
reakcje.
-
Nie wierze – walnęłam się z otwartej w czoło. W sumie nie powinno mnie to
dziwić, choć szczerze powiedziawszy zawsze ciekawiło mnie, co tak naprawdę
Louis ma w głowie. O ile w ogóle coś tam ma. – Przecież Harry ma cały zapas
babeczek w przenośnej lodówce w pokoju Lou – olśniło mnie.
-
Ty to wiesz, ja to wiem… cóż, chyba wszyscy to wiedzą – odparł po chwili
zastanowienia. – Nie próbuj ich zrozumieć – zaśmiał się.
-
Racja – przytaknęłam. – A tak w ogóle… - zaczęłam niepewnie. – Jak tam po
wczoraj? – podniosłam do góry jedną brew, przyglądając mu się podejrzliwie.
-
Co masz na myśli? – popatrzył na mnie zdezorientowany.
-
No wiesz, ptaszki ćwierkały, że wyrwałeś jakąś dziunie ostatniej nocy.
-
Serio? – zaśmiał się, mało co się nie krztusząc. – Kto ci tak powiedział?
-
Nie powinnam zdradzać swoich źródeł – odparłam prawie natychmiast.
-
Louis?
-
Ta.
-
Jasne, że tak – po raz kolejny się zaczął śmiać. – Wywaliłem go ze swojego
pokoju i wiesz… znasz Louisa. Albo…
-
Albo co?
-
Albo po prostu to był pretekst, żeby wpakować się do twojego łóżka – tym razem
to on podniósł do góry jedną brew, co swoją drogą w jego wykonaniu wyglądało
naprawdę komicznie.
-
Co ty majaczysz, Zane? – posłałam mu dziwne spojrzenie.
-
Może szuka pocieszenia? – zaśmiał się. – Zerwał z Eleanor, słyszałaś?
-
Nie gadaj – otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
-
Nie wiesz tego ode mnie – mruknął, widząc jak chłopcy w końcu schodzą z piętra
obładowani z każdej możliwej strony walizkami.
-
Nowy dom, nowe życie! – ryknął Tommo, zeskakując z trzech ostatnich stopni
czego wynikiem był jego upadek, bo oczywiście potknął się o swoją torbę i przez
kolejne 15 minut musieliśmy go zbierać z podłogi i gwarantować mu, że jego
kostka na pewno nie jest skręcona. Jak z dzieckiem.
-
Złap mnie za rękę – odezwał się Harry, obejmując Lou w pasie, by temu się
lepiej szło. Przez całą drogę do auta kulał, a jemu naprawdę nic nie było, co z
nim jest nie tak?
-
Co to było? – zląkł się w pewnym momencie Zayn, rozglądając się dookoła.
-
Co? – wejrzeliśmy na niego dziwnie.
-
Te krzaki się poruszyły – powiedział, wskazując na nie, na co wszyscy
przenieśliśmy wzrok w tamtą strone.
-
Paparazzi, szybko do samochodu – pogonił nas Liam, na co wszyscy zaczęliśmy się
pakować do środka.
-
Jak oni nas znaleźli? – zdziwił się Niall.
-
Hmm, może dlatego, że większość osób zna nasz adres? – zapytał Lou z nutką
ironii w głosie. – Panie kierowco! – ryknął. – Proszę dopilnować, by nikt za
nami nie jechał aż do samego Wembley.
-
Boje się go, gdy jest taki stanowczy – mruknął Zayn.
-
Ja też – odparłam, spoglądając niepewnie na Tommo.
Po
niecałych 20 minutach byliśmy już na miejscu. Fakt, że nie przeprowadzaliśmy się
na drugo koniec kraju bardzo nam odpowiadał. Polubiliśmy tamtejszą okolicę.
Wysiedliśmy
wszyscy z pojazdu, a ja zaczęłam okręcać się wokół własnej osi, zastanawiając się,
który dom należy do nas.
-
Ten – wskazał Harry, łapiąc mnie za ramiona przez co automatycznie przestałam
się kręcić. Obróciłam się do tyłu znajdując wzrokiem supermarket, o którym
wspominali chłopcy. Mieli racje, mówiąc że będziemy mieli do niego wyjątkowo
blisko, co cieszy nas chyba najbardziej. – Co myślicie? – zapytał, odnosząc się
także do Zayna.
-
Dom, jak dom – wzruszyłam ramionami.
-
Taki był zamiar – wywrócił oczami Lou, udając się w kierunku naszej nowej
posiadłości.
Zrobiliśmy
to samo.
-
Łapcie – odezwał się Liam, rzucając każdemu z nas komplet kluczy. Swoje
natomiast włożył do zamka i otworzył tym samym drzwi, po czym wszyscy
rzuciliśmy się do środka.
-
Wow – mruknęłam równo z Zaynem. – Jest… uhm, inaczej?
-
Lepiej – przyznał mulat.
-
Więcej miejsca do ganiania się – dodałam, krocząc przed siebie. – Mogłabym tu
zamieszkać.
-
I zamieszkasz! – krzyknął Haz, klaszcząc w ręce.
-
Nie mogę uwierzyć, że kupiliście naprawdę fajny dom i to bez mojej pomocy –
pokręciłam głową, rozglądając się dookoła.
-
Każdy z nas ma swój własny pokój na samej górze iiii… - zrobił pauzę, powodując
napięcie, zwłaszcza u mnie i Malika. – 3 łazienki!
-
Coooo – zawył brunet, otwierając szeroko buzię.
-
Czemu nie 6? – popatrzyłam na nich niezadowolona.
-
Nie marudź, masz swoją własną jeśli to cię uszczęśliwi.
-
Coooo – zawyłam w podobny sposób, co Zayn przed chwilą.
-
Jedna jest tutaj na końcu korytarza, a dwie pozostałe na górze.
-
Ekstra – zaklaskałam w dłonie.
-
Chodźcie do kuchni – powiedział podekscytowany Styles, pchając nas wszystkich w
tamtym kierunku. – Witajcie w moim królestwie! – ryknął, wskazując na
pomieszczenie, do którego właśnie weszliśmy.
-
Ona jest wspólna… tak? – popatrzyłam na niego niepewnie.
-
Tylko wtedy, kiedy nie będę gotował czegoś super.
-
Nigdy tego nie robisz.
-
Moje dania są najlepsze!
-
Zwłaszcza kanapki! – krzyknęłam ironicznie. – Wychodzą ci znakomicie!
-
Jak to się stało?! – naszą uwagę przykuł zszokowany Niall z głową w lodówce. – Dopiero,
co przyjechaliśmy, a lodówka już jest pusta?
-
Niall? – obok niego od razu pojawił się Louis. Położył mu rękę na ramieniu i
popatrzył poważnie w oczy, jakby miał mu do przekazania jakąś niezmiernie ważną
wiadomość. – Ona nigdy nie była pełna – dodał, na co blondyn popatrzył na nas
jak taki zagubiony szczeniaczek.
-
Dajcie mi hajs, skocze po coś do żarcia – odezwałam się, na co Liam posłusznie
wykonał mój rozkaz.
-
Kup coś na wieczór, a my sprosimy gości – powiedział na co posłusznie pokiwałam
głową.
- Mam nadzieje, że tym razem nie będę musiała wlec waszych nawalonych zwłok do łóżek jak… zawsze – odparłam po chwili namysłu, na co wszyscy się oburzyli.
- Mam nadzieje, że tym razem nie będę musiała wlec waszych nawalonych zwłok do łóżek jak… zawsze – odparłam po chwili namysłu, na co wszyscy się oburzyli.
-
Po prostu idź – powiedział wielce urażony Lou, robiąc te swoją mine, która
zawsze wywołuje u mnie napad śmiechu. Wyszłam więc z kuchni, następnie z domu i
popatajałam wesoło w strone marketu po drugiej stronie ulicy.
-
Hej! – usłyszałam za sobą, co w pierwszej chwili olałam, jednak gdy owa osoba
wypowiedziała moje imie odwróciłam się zdezorientowana w tamtym kierunku i
skłamałabym mówiąc, że to kogo tam zobaczyłam, ucieszyło mnie.
__________________
*
unicorn – jednorożec
*
corn – kukurydza
chyba
nic głupszego nie mogłam wymyślić hahah nieważne
ogólnie to nudnynudnynudnynudny
wybaczcie, że
czekaliście na rozdział o tydzień dłużej niż zwykle, ale moja wena zrobiła
sobie wolne
Nie jest nudny !
OdpowiedzUsuńJest przecudowny !
Rozdział CU-DO-WNY ! <3
OdpowiedzUsuńczekam na next i zapraszam na nowy rozdział u mnie
http://jeedenkieruunek.blogspot.com/?m=1
@Niebieeskookaa
Jest super
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Nie mogę się doczekać <3