-
Mocniej! Mocniej! – słyszałam czyjś krzyk, dobiegający z sypialni. – Boże,
Harry, przyłóż się trochę…
-
Nie mam… już… siły – pojedyncze sapy lokatego wywołały u mnie wybuch śmiechu.
-
Jeszcze trocheeee – zawyła osoba towarzysząca Styles’a.
Co
do cholery, nie może dojść?
-
Już… prawie.. JEST! – krzyknął resztką sił, opadając jak mniemam na łóżko.
Rozumiem,
że mogę już wkroczyć?
Otworzyłam
drzwi do pokoju, zasłaniając sobie ręką oczy, by nie nadziać się na
roznegliżowane ciało Harolda i jego dzisiejszej wybranki.
-
Ja tylko po ładowarke – mruknęłam, idąc na czuja w kierunku mebli. – Nie
krępujcie się.
-
Uhm, okej, ale nie musisz się zasłaniać.
-
Jesteście przykryci? – zapytałam, odwracając się w ich kierunku i ostrożnie
zrobiłam lekką przerwę pomiędzy palcami, odsłaniając widok na Harrego i…
Nialla? – WTF?
-
Włożyłem palec do butelki i nie mogłem wyjąć – mruknął blondyn.
-
Włożyłeś palec do butelki?
-
A co ty myślałaś? – zapytał, obdarowując mnie dziwnym spojrzeniem.
-
Po co go tam wkładałeś? – odpowiedziałam pytaniem, chcąc by to na głupocie
Horana skupiła się ta rozmowa.
-
Wpadła mi tam guma, chciałem ją odzyskać – odparł smutno, na co pokiwałam tylko
głową.
-
Masz – rzuciłam w jego kierunku całą paczkę miętówek.
-
Yaayy – zawył uszczęśliwiony i w podskokach opuścił pokój, schodząc na dół,
gdzie zapewnie poniesie go melanż.
-
Czemu ty masz takie zbereźne myśli, Sam? – Lokaty pokiwał na mnie z
niedowierzeniem głową. – Ja nie wiem po kim ty to masz.
-
Gdybyś tak nie jęczał na cały dom to o niczym bym sobie nie pomyślała.
-
Ty tylko o jednym – mruknął, śmiejąc się pod nosem.
Dopiero
teraz zauważyłam, że był już lekko wstawiony.
-
Ale jak chcesz to wiesz… - urwał, na co posłałam mu dziwne spojrzenie. – Jestem
cały twój! – krzyknął, rozpinając swoją koszulę, jak ci super-bohaterowie w
kreskówkach, pozbywając się swoich zwykłych ubrań, pod którymi mają… no wiecie,
stroje dla super-bohaterów. Peleryny, te sprawy.
-
Przekroczyłeś swoją dopuszczalną dawkę alkoholu dzisiejszego wieczoru?
-
Nie jestem pijany – wyszczerzył się.
-
Racja. Jesteś napalony. Jak zwykle. Harry Spragniony Ruchania Styles.
W
odpowiedzi chłopak zaczął się śmiać.
-
Jak możesz opierać się TEMU? – wskazał na swoją odsłoniętą klatę.
-
O patrz, właśnie tak – odparłam, udając się w kierunku wyjścia.
-
Jeszcze do mnie wrócisz! – usłyszałam zanim zatrzasnęłam drzwi. – Zawsze
wracają.
Zeszłam
sobie na dół, gdzie zgarnęłam kolejną porcję piwowego alkoholu, którym się dziś
poję i zaczęłam się przyglądać nawalonym ludziom, wijącym się po naszym nowym
salonie. Już teraz syf był ogromny, aż strach pomyśleć, co będzie rano. Jedno
jest pewne – ja tego nie będę sprzątać.
-
Hej, Sam! – usłyszałam, znajomy głos za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam
wyszczerzonego Malika, który szedł w moim kierunku.
-
Skołowałem nowe alko, chcesz spróbować?
-
Co to? – popatrzyłam na butelki pełne kolorowego płynu, które brunet trzymał w
rękach.
-
Sprzedawca bardzo zachwalał, więc wziąłem – wzruszył ramionami.
-
Jasne, że zachwalał, w końcu to jego towar – wywróciłam oczami na to, jak łatwo
się dał.
-
Chcesz czy nie? – sapnął zirytowany.
-
Dobra – mruknęłam, człapiąc do kuchni.
Wyjęłam
2 czyste literatki i postawiłam na barze.
-
Do dna – powiedzieliśmy równocześnie po nalaniu przez Zayna trunku do pełna.
Przyłożyliśmy szkło do ust i pochłonęliśmy całość, lekko się kwasząc.
-
Co to za gówno – mruknęłam, odstawiając literatke.
-
Z deka mocne – odpowiedział podobnym tonem, pijąc tym razem jakiś napój.
-
Przepijasz, cieniasie?
Zdaje
się chłopak lekko się oburzył, bo natychmiast polał po kolejnym i bez słowa
wypił wszystko tym razem nie popijając. Pff, faceci. Za wszelką cenę chcą
udowodnić, jacy to oni nie są twardzi i wytrzymali na wszystko. Szkoda tylko,
że poznałam już ich drugie strony, gdzie większość ich kłótni kończy się
płaczem tego przegranego i skargą na pozostałych. W przeciwnym razie może nabrałabym
się na tą ich całą męskość.
Siedzieliśmy
tak za tym barem dopóki nie skończyliśmy jednej z butelek magicznego napoju, który
przyniósł Zayn. Wypytał mnie też o szczegóły tego naszego całego związku w moim świecie, a koniec historii skończył się jednym wielkim wybuchem śmiechu z zarówno jego strony, jak i z mojej.
-
Po kolejnym? – zapytał, machając następną połówką.
-
Nie, jest zbyt słabe.
-
Słabe?
-
Nic mnie nie wzięło, zupełnie jakbym piła wodę. Tyle, że z lekka kwasi. Nie wiem,
co ty tu za shity przyniosłeś, powinieneś być wyprowadzony z tej domówki za
pojenie mnie takimi chujowiznami – powiedziałam wyjątkowo poważnie, na co Malik
w odpowiedzi zaczął się śmiać.
-
Nic cię nie wzięło? – powtórzył. – Zaczekaj chwile, za jakiś czas dostaniesz
takiego kopa, że nie będziesz wiedziała, jak się nazywasz.
-
Taaa, szczerze w to wątpie – uśmiechnęłam się głupio, wstając z krzesła.
Popatajałam wesoło w kierunku Liama i
Danielle, którzy miziali się w rogu salonu i zaczęłam się do nich głupio
szczerzyć.
-
Heeeeeeej – zawołam, obejmując ich ramieniem. – Co tam słychać u mojej
ulubionej pary? Jak się bawicie? Dobrze? Widze, że tańczyliście? Mam nadzieje,
że wam nie przeszkodziłam? Widzieliście może gdzieś Louisa? – zadając ostatnie
pytanie, zaczęłam się rozglądać dookoła siebie. – Oooo, jest – wyszczerzyłam się
w podobny sposób, co wcześniej. – Dobra, fajnie się gadało, narazie – rzuciłam i
pobiegłam w kierunku Tomlinsona, palącego szlugę przy oknie. – Ty paliiiiiiiiisz?
– zawyłam zszokowana. – Daj mi też.
-
Nie, ty nie możesz – wybełkotał.
-
Dlaczemu nie? – zapytałam oburzona. – Jestem już pełnoletnia! – krzyknęłam,
dobierając się do jego kieszeni.
-
No weź, Sam. Nie publicznie – mruknął, łapiąc mnie za rękę przez swoje spodnie,
z których po chwili wyjęłam paczke fajek.
Wzięłam
już chyba ostatnią i włożyłam ją do ust, obdarowując Louisa spojrzeniem.
-
Co? – zapytał zdezorientowany.
-
Ogień, synu. Potrzebuje ognia.
-
Nie widzisz tego w moich oczach?! – krzyknął, przyciskając mnie do ściany.
W
odpowiedzi oczywiście zaczęłam się śmiać. Dobra, nie wiem czemu czułam się,
jakbym coś paliła i nie mam zielonego pojęcia, jakie działanie ma to gówno,
które piłam z Zaynem, ale wiem, że odkąd odeszłam od baru, zaczęło na mnie
działać i przestałam być sobą. Mimo to, będąc nawet w tym stanie, słowa Louisa
działały na mnie w ten sam sposób, co zawsze.
-
Co cię śmieszy? – oburzył się.
-
Oj sory, to miało być romantyczne? – natychmiast spoważniałam, jednak wciąż
miałam lekki problem, by taką pozostać. – Daj mi zapalniczkę, czy coś, a jak
tak bardzo masz na kogoś ochotę to na górze siedzi napalony Styles – dodałam,
wyrywając mu upragniony ogień z rąk.
Odpaliłam
szluga i zaciągnęłam się, delektując się jego smakiem, podczas gdy Lou
przyglądał się sposobowi, w jaki to robie.
-
Daj mi też.
-
Huh?
-
Wzięłaś mi ostatnią fajkę – powiedział, machając mi pustą już paczką.
Wywróciłam
oczami, podając mu papierosa, na co ten tylko pokiwał przecząco głową.
-
Powinniśmy go oszczędzać – zasugerował, zerkając na moje usta.
Wspominałam
już, że wciąż przyciskał mnie do ściany? Od razu załapałam, co ma na myśli
mówiąc, że powinniśmy oszczędzać,
więc wzięłam kolejnego bucha, a podczas wypuszczania skierowałam dym prosto do
ust chłopaka. Ten zaczął go wciągać, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej,
a w zasadzie do mojej twarzy, kończąc na przyciskaniu swoich ust do moich. Chwile
potem wsadził język do mojej buzi, a ja niewiele myśląc zrobiłam to samo, w wyniku
czego zaczęliśmy się całować, logiczne nie? Łączymy kropeczki!
-
Sam – wydyszał, przerywając te całą szopke. Dobra, szczerze mówiąc troche się zawiodłam,
bo narobił mi na siebie ochoty, nawet jeśli był no wiecie… sobą.
-
Co? – popatrzyłam na jego bezwyrazową twarz, która nie mówiła nic, kompletnie. Czego
się spodziewać? Wytrzeźwiał? Jak to się stało, ja po tej fajce jestem jeszcze
bardziej pijana, wtf.
-
Zwiedziłaś już mój pokój? – mruknął mi do ucha, na co lekko się odsuwając, by
na niego wejrzeć, posłałam mu pytające spojrzenie. – Łóżko jest genialne –
uśmiechnął się chytrze, a ja dopiero teraz zrozumiałam, co miał na myśli.
Mając
tyle promili alkoholu w swojej krwi, jarzę jeszcze wolniej niż zwykle.
W
odpowiedzi tylko wyszczerzyłam się głupio, łapiąc go za rękę i ulotniliśmy się na
piętro, gdzie oboje pragnąc siebie, jak nigdy, chcieliśmy sobie ulżyć.
_____________________
hahashashhahshaha, tak wiem
SORY, ŻE TAK PÓŹNO ALE NIE MAM POMYSŁÓW TAK BARDZO
widać z resztą..